Kielce v.0.8

Cywilizacja
Polska Mata Hari

 drukuj stron�
Cywilizacja Polska
Wys�ano dnia 21-05-2006 o godz. 11:00:00 przez pala2 6180

Opowieść o kobiecie, która wodziła za nos niemiecką Abwehrę, a wpadła przez niefrasobliwość polskich służb specjalnych II Rzeczpospolitej.

Ta historia jest jak scenariusz filmu szpiegowskiego, jednak wydarzyła się naprawdę. Jest rok 1938. Z drzew przy ulicy Mariackiej opadły liście, a na murach kamienic powiewają purpurowe flagi ze swastyką. Chłopcy z Hiltlerjugend, w krótkich spodenkach i amarantowych koszulach, biegają po mieście wykrzykując "Juden raus!". Zajęty swoimi kupieckimi sprawózwami, stary Gdańsk nawet nie podejrzewa, że jest polem zażartej walki dwóch wrogich wywiadów. Walki, w której Niemcy ponieśli ostatnio bardzo poważne straty. Polacy demaskują agentów Abwehry. Berlin nie może przyglądać się temu bezczynnie. Szefowie niemieckich służb nie wiedzą jednak, że za kulisami ich klęsk stoi kobieta.

Niecierpliwość Abwehry

Na gdańskim lotnisku we Wrzeszczu ląduje pasażerski Junkers z Berlina. Z maszyny wysiadają pasażerowie, wśród nich wszechmocny szef Abwehry, admirał Wilhelm Canaris. Mimo kurtuazyjnych uśmiechów skierowanych do witających go oficerów gdańskiej placówki wywiadu, szef nie jest w dobrym nastroju. Już któryś raz z rzędu przyjeżdża uporządkować pracę tutejszych wywiadowców.

Zatrzymuje się w najlepszym hotelu, luksusowym "Danziger Hof" nieopodal Złotej Bramy. W sopockim Grand Hotelu je kolację z miejscowym oficerem wywiadu Reinholdem Kohtzem. Wesoła atmosfera posiłku to tylko pozór, wszyscy biesiadnicy wiedzą, że sprawa jest poważna...

Polski policzek

Według Oskara Reile, byłego szefa gdańskiej Abwehry, autora najbardziej docenianej pozycji o działaniach niemieckiego wywiadu w Polsce ("Geheime Ostfront") w 1938 roku polskie służby wywiadowcze aresztowały 16 osób podejrzanych o współpracę z Niemcami. W tym samym roku do polskich sądów skierowano 65 spraw o szpiegostwo na rzecz Niemiec na terenie Pomorza. Była to największa klęska Abwehry w Prusach przed wybuchem II wojny światowej.

To jeszcze nie koniec. Kilka lat wcześniej polski wywiad umieścił w sztabie gdańskiej SA agenta o pseudonimie Koffer. Szpieg dostarczył Polakom niezwykle cennych informacji o tworzących się w Gdańsku oddziałach niemieckich tajnych służb. Kilka lat później Niemcy odkrywają, że w sercu ich struktur, w gdańskim Prezydium Policji działa inny agent-kret o nazwisku Suchecki. W dodatku, o czym Niemcy do wybuchu wojny nie wiedzieli, Polacy od pewnego czasu prowadzą akcję "Wózek" - potajemnie wykradają z przejeżdżających przez pomorski korytarz niemieckich pociągów tranzytowych ważne dokumenty, a nawet egzemplarze broni... Po błyskawicznym sfotografowaniu przesyłki wracają do wagonów odprawianych do Królewca.

Za wszystkim stoi major Jan Henryk Żychoń, szef bydgoskiej delegatury II Wydziału Sztabu Generalnego zajmującego się wywiadem. Zna nawet dokładne daty przyjazdów Canarisa do Gdańska, treść rozmów niemieckich agentów w Wolnym Mieście, a nawet godziny, w których Canaris jadł kolację z agentami Abwehry i... menu.

Miłość szpiegów

Stuletnia kamienica pod numerem 3 przy gdańskiej ulicy Do Studzienki. Stoi do dzisiaj. Przyczerniona dziesiątkami lat i spalinami samochodów. Obecnie mieszkają tu zwykli ludzie. W czasach, gdy ulica nazywała się Heiligebrunersweg, na parterze było tajne służbowe mieszkanie Abwehry, a na piętrze biura służby wywiadowczej. Właśnie tutaj musiała się często pojawiać główna osoba szpiegowskiego dramatu - przystojna stenotypistka Paula zur Muhlen vel Tyszewska. Nie wiadomo, jak poznała wiceszefa gdańskiej Nebenstelle (placówki Abwehry) Reinholda Kohtza, kamuflującego się jako sopocki dziennikarz. Może w Grand Hotelu? Może podczas licznych podróży do Kilonii, gdzie przed laty poznała i poślubiła leciwego niemieckiego kupca o arystokratycznym pochodzeniu? Podobno przed śmiercią pozostawił jej mały majątek W tej opowieści, jak w każdej historii szpiegowskiej, jest wiele czarnych plam. Wiadomo jedynie, że Paula została współpracownicą i kochanką Kohtza.

Tyszewska utrzymuje ścisły kontakt z Żychoniem. Właśnie jemu przekazuje tajne informacje z dokumentów Abwehry wyciągniętych z biurka "przyjaciela". Ile z tych informacji wymknęło się też wśród miłosnych zwierzeń Reinholda, beztroskich rozmów podczas spacerów nad Motławą i sobotnich bankietów w Zoppot - to tajemnica Pauli.

Były szef gdańskiej Abwehry Oskar Reile w swojej wydanej w Berlinie w 1963 roku książce pisze, że Tyszewska była pod silnym naciskiem polskich służb informacyjnych. Nacisk musiał być nie tylko silny, ale i skuteczny. Lista niemieckich agentów zdemaskowanych przez Polaków po jej doniesieniach liczy 16 nazwisk. Część z nich ujęto, przewieziono do Warszawy i po tajnych procesach skazano na surowe kary więzienia za zdradę Rzeczypospolitej. Kto z nich wrócił do Wolnego Miasta przewerbowany na polską stronę? To też tajemnica.

Agentka numer jeden

Lubiła luksus i była przedsiębiorcza. Miała sklep w centrum gdańskiego Wrzeszcza, przy Adolf Hitler Strasse (dzisiejsza al. Grunwaldzka - część głównej arterii komunikacyjnej Trójmiasta). Miała polską rodzinę na Pomorzu i wpływowych przyjaciół w Niemczech. Przede wszystkim jednak miała w sobie czar - coś, co sprawiało że przyciągała do siebie mężczyzn, a to było wielkim atutem w jej pracy wywiadowczej. Potrafiła jednocześnie brylować w wytwornych lokalach, pilnować sklepowego interesu i spotykać się ze swoim "oficerem prowadzącym", któremu przekazywała sekrety III Rzeszy.

Nie wiadomo, co Paula wykradła z biurka Kohtza. Wiadomo natomiast, co robił z tym major Jan Żychoń, szef ekspozytury polskiego wywiadu w Bydgoszczy. Informacje Frau Tyszewskiej stanowiły część najcenniejszego dorobku polskiego wywiadu w Gdańsku i w Prusach Wschodnich w przededniu najstraszniejszej wojny Europy.

Oskar maszeruje

Blaszane bębenki i werble rozbrzmiewają na Mariackiej, pod Fontanną Neptuna, pod Żurawiem i na sopockim molo. Maszeruje nie tylko Oskar Mazertah, stworzony w powieściowej fikcji przez Gunthera Grassa, ale i tysiące jak najbardziej realnych, młodych Danzigerów, żądnych ostatecznej rozprawy z Polakami, Żydami i całym tym światem.

W Wolnym Mieście źle się dzieje, a wojna zbliża się dużymi krokami. Czarnoskrzydłe Stukasy dzień i noc startują z pobliskich lotnisk. Na Pomorzu i w Prusach trwają intensywne ćwiczenia Wehrmachtu i Luftwaffe. Nie umykają bynajmniej uwadze polskich szpiegów. Ich relacje przechwycone przez Niemców dzięki podsłuchom założonym na kilkunastu liniach telefonicznych łączących polską placówkę konsularną w Gdańsku z Warszawą dowodzą, że Polacy wiedzą więcej niż powinni. Najwyraźniej mają swojego szpiega w sercu gdańskich tajnych służb III Rzeszy.

Mimo że niemieckich wywiadowców postawiono w stan najwyższej gotowości, do 1 września 1939 roku nie udało im się zdemaskować najcenniejszego polskiego szpiega. Major Jan Żychoń pozostaje nieuchwytny. Paula Tyszewska działa jak zwykle.

Śmierć szpiegów

Katastrofa polskich sił wywiadowczych w Wolnym Mieście nastąpiła dopiero po kapitulacji Warszawy. Niefrasobliwość polskiego Sztabu Generalnego sprawiła, że podczas ewakuacji najtajniejszych akt któryś z oficerów nie dopełnił swojego zadania i zamiast zniszczyć, pozostawił je w Forcie Legionów. Tam Niemcy znaleźli gotowe listy agentów - kilka ciężarówek pełnych teczek. Aresztowali ponad 100 osób. Dziesięć z nich skazano śmierć przez ścięcie. Jedną z tych ostatnich była Paula Tyszewska.

10 stycznia 1941 roku 42-letnia polska agentka staje przed gdańskim sądem pod zarzutem szpiegostwa. Pięciu sędziów pod przewodnictwem dr Smausera skazuje ją na karę śmierci (wyrok miał być wykonany w królewieckim więzieniu, gdzie znajdowała się nader skuteczna gilotyna).

Dużo łagodniej sąd obszedł się z Reinholdem Kohtzem, skazując go na 5 lat więzienia. Po dwóch latach Kohtza uwolniono i wysłano na front wschodni. Nie wiadomo, jakie były jego dalsze losy. Siostra Pauli, Franciszka Brutzki i jej mąż Brunon, oskarżeni o współpracę z agentką, tak jak ona zostali ścięci. Jak twierdzi historyk z IPN dr Piotr Semków, dokument z sentencją wyroku do dzisiaj spoczywa w centralnych archiwach instytutu.

Śmierć oficera

W najlepszym stylu zakończył pokerową rozgrywkę wywiadów major Żychoń. Kiedy po zdobyciu Bydgoszczy hitlerowcy wtargnęli do tamtejszej siedziby "dwójki" (budynek stoi do dzisiaj przy Rondzie Wielkopolskim na bydgoskich Bielawkach), majora Żychonia zastali tam niespodziankę. Jak wspomina dowódca zajmującego budynek oddziału gestapo Helmut Bischoff: w mieszkaniu służbowym, mieszczącym się w gmachu, na środko biurka leżał - jakby na nasze powitanie - bilet wizytowy dawno zbiegłego pana majora Żychonia. Na bilecie polski as wywiadu napisał: "Goetz von Berlichingen!", przypominając w ten sposób Niemcom bohatera dramatu Goethego, chłopskiego buntownika, który miesiącami wodził za nos wojska cesarskie.

Żychoń potajemnie przedostał się po klęsce wrześniowej do Francji. Tam został oskarżony przez kolegów z polskiego wywiadu o zdradę. Przypisywano mu rozliczne winy, m.in. doprowadzenie do wpadki w Forcie Legionów, konszachty z Niemcami i defraudowanie pieniędzy. Dopiero nacisk zachodnich aliantów sprawił, że wrócił do służby, a na prośbę Francuzów rozpoczął pracę w ich wywiadzie. Po śmierci gen. Sikorskiego nasiliły się jednak ataki na polskiego wywiadowcę ze strony rodaków. Doszło do wytoczenia przeciwko niemu procesu, który Żychoń wygrał, oczyszczając się z zarzutów. Rozgoryczony poprosił jednak o przeniesienie na front. W maju 1944 roku podczas szturmu na Monte Cassino, został śmiertelnie postrzelony. W latach 70-tych, dzięki mrówczej pracy historyków, oczyszczono go publicznie z kłamliwych i niesprawiedliwych zarzutów.

Hańba szpiegów

Historia ta do dziś nie ma swego epilogu. Paula Tyszewska została skazana za przestępstwo przeciwko niemieckiej armii i wciąż jest w świetle prawa tego kraju kryminalistką, tak jak przez ponad 60 lat przestępcami byli obrońcy Poczty Polskiej w Gdańsku rozstrzelani 27 września 1939 roku. Zrehabilitowano ich dopiero w 2001 roku dzięki wieloletnim staraniom emerytowanego urzędnika niemieckiej policji Dietera Schenka. Rodziny zamordowanych pocztowców otrzymały symboliczne, lecz jednak, odszkodowania. Wymiar sprawiedliwości uznał, że wyrok sądu III Rzeszy nie obowiązuje w RFN. Tyszewska, jak pocztowcy, odpowiadała za działalność przeciwko niemieckim siłom zbrojnym. Kłopot w tym, że w myśl Traktatu Wersalskiego Wolne Miasto Gdańsk nie miało prawa do posiadania takich sił. Kierując się niemiecką logiką, Tyszewska nie działała więc przeciwko armii, bo tej przecież "nie było".

Według Lecha Gondka, pomorskiego historyka zajmującego się od lat wojną tajnych służb pomiędzy Niemcami a Polską, w 1935 roku Pauli i Reinholdowi Kohtzowi urodził się syn. Dwoje wrogich szpiegów spłodziło dziecko. Jeśli syn Pauli i Reinholda żyje, ma dzisiaj 75 lat. Może będzie mógł dopisać dalszy ciąg tej historii.


Tomasz ZajÄ…c, www.o2.pl


Komentarze

Error connecting to mysql