Kielce v.0.8


Festiwalowy ''KubuÅ›''

 drukuj stron�

Wys�ano dnia 18-10-2005 o godz. 10:00:00 przez pala2 799

Jak robi się spektakle dla dzieci - zastanawiłam się przez festiwalowy tydzień w Teatrze "Kubuś". Czy one mają być śmieszne, zabawne, kolorowe, czy może edukacyjne, poważne, artystycznie wydumane.

Trudno oceniać spektakle teatrów lalkowych, gdy się jest dorosłym. Musiałam wymyśleć jakąć metodę. Oto ona: oglądać to, co się dzieje na scenie i obserwować reakcję dzieci na widowni. Jeśli dorosłego wciąga, a dzieci się świetnie bawią, to mamy dobry spektakl.

I były takie na festiwalu "Brzechwa i inni...". Najbardziej żywiołowe reakcje dzieci spowodował "Koziołek Matołek" z Teatru Lalek "Banialuka" z Bielska-Białej. Dorosły może kręcić nosem: bieganie między publicznością, polewanie wodą, wciąganie dzieci w zabawę nie musi być wysokich lotów artystycznych. Dzieciakami łatwo manipulować. Najciekawsze było to, że i ci starsi świetnie się bawili. Bezpretensjonalny, zabawny spektakl o przygodach Koziołka Matołka, doskonale zagrany przez czwórkę aktorów, wspaniale obmyślony plastycznie, żywiołowy, urokliwy, iskrzący. Na dodatek piosenka rozdzielająca przygody Koziołka szybko wpadła w ucho, tak że powtarzam ją sobie do dzisiaj.



Równie śmieszny, choć bardziej wysmakowany estetycznie, był spektakl "Okulary pana Andersena" z Teatru im. Andersena w Lublinie. Zabawne filozoficzne historyjki, z którymi rzadko kojarzymy wielkiego baśniopisarza było bardzo interesująco zainscenizowane. Dzieciakom przypadła do gustu opowieść o piesku, który nie mogąc się zdecydować, gdzie zjeść posiłek, musiał obejść się smakiem. Niewątpliwą radochę sprawiła także opowieść o głupim Jasiu, który starym butem, zdechłym ptakiem i kawałkiem błota tak zauroczył piękną, acz rozwydrzoną królewnę, że został jej mężem. W wyścigu do tronu królewskiego pokonał oczytanych, przemądrzałych i zacietrzewionych braci, którzy zupełnie zlekceważyli Jasia jako konkurenta. Czy to czegoś dorosłym nie przypomina? W miesiącu wyborczym chyba nikt nie ma wątpliwości... To plus lubelskiego przedstawienia: dorośli i dzieci śmiali się w tych samych momentach, ale zupełnie z czego innego.



Nie należy zapominać o kolorowej "Calineczce". Urocze lalki, kolorowa inscenizacja, bardzo ciepłe, miłe przedstawienie. Dodatkowo artyści z Olsztyńskiego Teatru Lalek nie obawiali się ujawnienia swojej prawdziwej roli na scenie. Nie udawali przed dziećmi postaci, którymi byli, z pełną otwartością pokazywali mechanizm - zaplecze granej przez siebie sztuki, dodatkowo prowadząc dyskursy optymistyczno-pesymistyczne na temat prezentowanych zdarzeń.



Wiele obiecywałam sobie po poduszkowej "Zimie Muminków" z warszawskiego Teatru Baj. Żonglowanie pierzynami i jaśkami udającymi śnieg, niezwykle urokliwe i przytulne nie przypadło do gustu małej widowni. Może w natłoku kolorowych bajek, skażone przez japońską wersję Muminków, dzieciaki nie były w stanie zachwycić się puchową koncepcją warszawskiego teatru? To możliwe, że były na ten spektakl za duże i nie śmieszyło ich to, że Muminki nie wiedzą, co to jest wigilia, że dziwią się, że śnieg pada z nieba, a nie rośnie w ogrodzie.



Kielecki teatr pokazał podczas festiwalu "Przygody Sindbada Żeglarza". Pomysł, aby z małego podróżnika zrobić chorego chłopca, który ze strachu i nudy spędza szpitalne godziny na marzeniach jest bardzo interesujący, ale - moim zdaniem - nieco trudny i przyciężkawy dla dzieci. Zwłaszcza w zestawieniu z innymi przedstawieniami pokazanymi na festiwalu "Brzechwa i inni..".

No i jak tu wierzyć moim słowom? Tak to własnie jest, jak dorosły ocenia spektakle dla dzieci. Byłam pewna, że dzieciaki wybiorą "Koziołka Matołka". Werdykt dziecięcego jury brzmiał jednak inaczej. Najlepszym spektaklem festiwalu okrzyknięto "Historię Calineczki".


Komentarze

Error connecting to mysql