Kielce v.0.8

Kino
Proste pieśni

 drukuj stron�
Kino Recenzje Młodość, Paolo Sorrentino, Michael Caine, Harvey KeitelKino
Wys�ano dnia 23-09-2015 o godz. 20:56:48 przez grolecki 11756

"MÅ‚odość" Paolo Sorrentino. SpacerujÄ…cy rapsod komponowany czterema żywioÅ‚ami ekranu - wodÄ…, ogniem, ziemiÄ… i czÅ‚owiekiem. Kino formowane potrzebÄ… symetrii, ale takiej, która puentuje codzienny chaos. Ironia Sorrentino topi nasz maÅ›lany żywot w gorÄ…cym kamieniu i zarazem upoważnia go do wzniosÅ‚oÅ›ci. TÄ™skni za instytucjÄ… mistrza, przypominajÄ…c, że życie nie wymaga mistrzostwa. Jest prostÄ… pieÅ›niÄ…. TobÄ… i mnÄ….



- W moim wieku powrót do formy to strata czasu. – mówi emerytowany kompozytor Fred Ballinger (Michael Caine) do swojej córki Leny (Rachel Weisz), która też za chwilÄ™ bÄ™dzie musiaÅ‚a powrócić do formy. Sam odmawia wykonania swoich najsÅ‚ynniejszych „Prostych pieÅ›ni” w obecnoÅ›ci Elżbiety II, aby nadal móc wrastać w skaÅ‚Ä™ luksusowego sanatorium w Szwajcarii. Wakacje spÄ™dza tam od 20 lat. Towarzyszy mu Mick (Harvey Keitel), wybitny reżyser poszukujÄ…cy zakoÅ„czenia dla „artystycznego testamentu” – filmu z udziaÅ‚em swojej najwiÄ™kszej muzy (Jane Fonda). Fred i Mick to wzajemne przeciwieÅ„stwa, yin i yang poÅ‚Ä…czone doÅ›wiadczaniem rzeczywistoÅ›ci. Å»ycie jest dla Freda wiecznym korytarzem mijajÄ…cych i mijanych, udekorowanym w przystanki ulotnego speÅ‚nienia.

- MówiÄ…, że jestem apatyczny. – wyznaje lekarzowi z niemaÅ‚ym rozbawieniem. Jakby byÅ‚ to przywilej momentu, w którym wÅ‚aÅ›nie moczy nogi; kodeks staroÅ›ci dajÄ…cy obywatelowi prawo do zmÄ™czenia tak, jak mÅ‚odoÅ›ci do odrzucenia starego. Pod frakiem nosi pamięć o żonie, ale nie jest w stanie przekuć jej na żadnÄ… aktualność. Ani na pracÄ™ – swoje już osiÄ…gnÄ…Å‚. Ani na relacje z LenÄ… - parujÄ…cÄ… do ojca żalem za to, że rodzinÄ… potrzÄ…saÅ‚ jak fiolkÄ… w laboratorium. Fred wyraźnie widzi tylko muzykÄ™, bo ona po prostu „jest”; zwolniona z obowiÄ…zku autobiografii.

Mick Boyle to jego przeciwieÅ„stwo. Kiedy natura wyrzuca go z samochodu, on parzy sobie rÄ™ce uczepiwszy siÄ™ wydechu. WspóÅ‚pracujÄ…c z workiem lekarstw i sabatem mÅ‚odzieży nieustannie przesuwa wskazówkÄ™ na za piÄ™tnaÅ›cie dwunasta. Od poczÄ…tku wiemy, że żaden film nie bÄ™dzie filmem ostatnim. Nie chce „stać siÄ™ nieÅ›miertelnym, a później umrzeć” , jak w „Do utraty tchu” Godarda. Pragnienie mÅ‚odoÅ›ci jest u niego przesuniÄ™tym po ustach kciukiem Belmondo – gestem perwersji i ostentacji wobec zdradliwego ciaÅ‚a, umysÅ‚u, otoczenia. JesteÅ› tym, co nakrÄ™ciÅ‚eÅ›, Guido – krzyczy scena z witrażem napisanych przez niego ról.

- Twierdzisz, że przeceniamy emocje. Gówno prawda. – mówi w rozmowie z przyjacielem – Emocje to wszystko, co mamy.

TytuÅ‚owa „MÅ‚odość” to u Sorrentino umiejÄ™tność, a nie czasowa rama. MÅ‚odzi bywajÄ… tu starzy; wykazujÄ… siÄ™ doÅ›wiadczeniem - nastolatka dziÄ™kuje sfrustrowanemu aktorowi (Paul Dano) za nieznanÄ… nikomu rolÄ™. Nawet Miss Universe udowadnia, że piÄ™kno bierze siÄ™ z piÄ™kna, a nie braku innych zalet. Starzy uczÄ… siÄ™ podziwiać cudzÄ… mÅ‚odość bez gorzkich adnotacji. W kurorcie goÅ›ci uwiÄ™ziony we wÅ‚asnym ciele byÅ‚y piÅ‚karz, która zaczyna przypominać swoje dawne narzÄ™dzie pracy. RozdajÄ…c autografy w imieniu zmarÅ‚ego siebie, namiastkÄ™ wspólnoty, bycia tu i teraz, odnajduje dopiero w pogawÄ™dce z dzieciakiem.

MÅ‚odość jest sztukÄ… odnalezienia siÄ™ w oplatajÄ…cym ruchu. Zabawie - zbyt istotnej, żeby nie traktować jej poważnie – i dramacie – zbyt poważnym, że nie szukać w nim Å›miechu i zapomnienia. Chirurgiczna kamera Luci Bigazziego też rzadko ustaje w swojej podróży. Znika i siÄ™ pojawia, pojawia siÄ™ i znika - tuż przed szachownicÄ… bohaterów, wibrujÄ…cych na tle alpejskiej skaÅ‚y. Role aktorskie, podobnie, sÄ… najlepszej próby. Åšwietna scena Keitela i Fondy ma w sobie skrywanÄ… teatrem czuÅ‚ość. 82-letni Michael Caine, gra tu chyba rolÄ™ życia – rzeźbÄ™ artysty, która ze Å›wiatem porozumiewa siÄ™ ripostÄ… i dyrygenckim skokiem nadgarstka.

MÅ‚odość to wiara w niemy gest bÄ™dÄ…cy źródÅ‚em zmysÅ‚owoÅ›ci.
- Nie mam zbyt wiele do powiedzenia. – wyznaje masażystka kompozytora, porozumiewajÄ…ca siÄ™ z nim dotykiem dÅ‚oni. Nie tylko kojÄ…cym.
- Najpierw boli, później Å‚agodzi, a na koÅ„cu znowu boli. - Fred komentuje zabieg, ale i caÅ‚y kicz codziennoÅ›ci, która nie chce siÄ™ stylizować. Jest bezczelnie niemistrzowska, bo nie musi być. Jak Ty i ja przy milczÄ…cym obiedzie.

Grzegorz Rolecki


Komentarze

Error connecting to mysql