Kielce v.0.8

Kielce
Kulturalny prezydent

 drukuj stron�
Kielce Kultura
Wys�ano dnia 14-09-2006 o godz. 14:00:00 przez pala2 601

Z Prezydentem Kielc Wojciechem Lubawskim o funkcji prezydenta oraz kulturalnym życiu Kielc rozmawia Agnieszka Kozłowska-Piasta.

Czy fajnie jest być prezydentem?
-Okropnie. Pewnie pani zaraz zapyta, dlaczego nim zostałem i na dodatek ogłosiłem, że będę kandydował na drugą kadencję. Jestem mężczyzną, więc wiadomo - władza, ambicja. Zadecydowała o tym także chęć zrobienia czegoś dla mojego ukochanego miasta. Wszystko to sprawia, że jestem i chcę nadal być prezydentem.

Dlaczego więc to takie okropne?
-Spotykam się z wieloma różnymi ludźmi. Z jednej strony ludzie są wspaniali, z drugiej potrafią być okropni. Są tacy, którzy chcą mnie oszukać, wykorzystać, spotykam się z politykami, którzy próbują mnie usunąć ze swojej drogi, bo jakoś nie pasuję do ich planu. Czasami jest tak, że przychodzi do mnie dziesięć osób i są to bardzo smutne i nieprzyjemne rozmowy. Potem przychodzi jedenasta i jest inaczej. Wiem, że dla tej jedenastej warto było spotkać te poprzednie dziesięć.

Czy jest Pan bardziej politykiem, czy gospodarzem miasta?
-Tego nie da się rozdzielić.

Jak Pan ocenia życie kulturalne naszego miasta? Patrząc na upływające właśnie wakacje, kieleckie instytucje nie mają zbyt wiele do zaproponowania mieszkańcom naszego miasta, tym bardziej przyjezdnym. W jaki sposób możemy stać się potęgą kulturalną?
-Aby stworzyć z naszego miasta potęgę kulturalną, potrzebna jest baza. I nie myślę tu o Bazie Zbożowej. Mamy kilka sal koncertowych, mamy KCK, choć to może jeszcze relikty poprzedniej epoki. Staramy się upiększać nasze miasto. Stąd remont ulicy Sienkiewicza, powstanie Muzeum Zabawek i Zabawy. Już niedługo otworzymy także Muzeum Historii Kielc, Filharmonia rozpocznie budowę własnej siedziby. To są miejsca, które sprawią, że ludzie przyjeżdżający tutaj, bo nie tylko o kielczan chodzi, docenią i zauważą piękno naszego miasta. I muszą wiedzieć, że tu jest po co przyjeżdżać, i że są warunki do jakiejś działalności artystycznej. Proszę zwrócić uwagę - ul. Sienkiewicza dopiero w tym roku zapełnia się ludźmi. Sprawiliśmy to m.in. decyzją o przeniesieniu ogródków.

Z drugiej strony mamy Plac Artystów, na który artyści wychodzić nie chcą...
-To nie do końca tak. Artyści są od malowania, a nie od wychodzenia na plac. Czasami niepotrzebnie ulegamy presji mediów i ich często niesprawiedliwych osądów. Wcześniej stał tam betonowy basen, który podobno był fontanną. W tym roku to miejsce już kilkukrotnie inaczej zaistniało, chociażby podczas Święta Kielc. Potrzebny jest także piękny Rynek. Na razie to niemożliwe, bo kilku ludzi, którzy uważają inaczej, zablokowało budowę parkingu na tyłach Urzędu Miasta. Bez tego nie powstanie Rynek.

Czy wybudowanie samych miejsc wystarczy?
-Oczywiście, że nie. W planach mamy stworzenie z KCK nowoczesnego centrum zapisu, digitalizacji działalności artystycznej. Staramy się o środki z Unii Europejskiej. Dzięki nim artysta będzie chciał przyjechać do naszego miasta, wiedząc, że jego koncert może zostać profesjonalnie nagrany, wydany. Ale to nie wszystko, potrzebni są także ludzie. Przecież w Kielcach nie ma dobrego akustyka. Samo miasto niewiele zdziała. Potrzebna jest baza, odpowiednia, sprzyjająca twórcom atmosfera i ludzie. Odpowiedni, znający się na rzeczy, którzy będą chcieli tutaj pracować i tworzyć. Bez nich nic się nie da zrobić. Jeśli nie ma ich u nas, trzeba, aby przyjechali, a nie przyjadą, jeśli nie będzie odpowiednich warunków. Mamy piękny amfiteatr na Kadzielni, który koniecznie musimy zadaszyć. Nikt nie zagra tutaj koncertu, bo jak spadnie deszcz straci kilka ładnych milionów złotych w sprzęcie. A na te modernizacje potrzeba pieniędzy i co najmniej kilku lat.

Trudno tłumaczyć młodym ludziom, którzy skarżą się na forach internetowych, żeby poczekali kilka lat, to w naszym mieście zacznie się coś dziać. Oni nie chcą czekać i dlatego wyjeżdżają.
-Wszędzie wyjeżdżają. To nie jest specyfika tylko naszego miasta. Rozmawiałem z prezydentami innych miast: Lublina, Poznania, Krakowa. Tam też młodzi ludzie się skarżą i też wyjeżdżają. I to bardzo dobrze. Kiedyś paszporty dostawali tylko tajni współpracownicy. Ja się cieszę, że moje dzieci mogą wyjechać tam, gdzie chcą. Niech zdobywają doświadczenia, uczą się i potem wracają. A jeśli nie oni, to niech przyjadą tutaj inni. Najprościej jest narzekać. Problem leży gdzie indziej. W Kielcach nie ma środowiska akademickiego. Gdy studiowałem w Krakowie, działało tam kilkanaście klubów studenckich. I one nadal działają, z lepszym lub gorszym skutkiem. Były i są ważnymi ośrodkami życia kulturalnego. Tego w Kielcach nie ma. Są kluby, w których najwyżej organizuje się dyskoteki. Do jednego z nich chodzi moja córka. Czy ja kiedykolwiek stanąłem przeciwko jakiejś studenckiej inicjatywie? Czy zabroniłem zakazałem robienia czegokolwiek? Nie, bo takich inicjatyw nie ma.

Czy po to staramy się, aby w Kielcach był uniwersytet? Czy to właśnie uniwersytet zapewni nam stworzenie środowiska akademickiego?
-Absolutnie nie. Te starania sprawiają, że Akademia Świętokrzyska się zmienia. Gdybyśmy dostali awansem tytuł Uniwersytetu, te zmiany nie byłyby aż tak konieczne. Wiem, że wielu tak by chciało. Nie mówię o Politechnice Świętokrzyskiej, bo to uczelnia na całkiem niezłym poziomie. Ale Akademia jest molochem, olbrzymią instytucją. To, co ważne, aby nie kształcić ludzi w kierunku, w którym potrafi się kształcić, ale w takim, który zapewni absolwentom pracę. Uważam za głupotę kształcenie tysiąca nauczycieli nauczania początkowego i to w sytuacji, gdy idzie niż demograficzny. A starania o Uniwersytet takie zmiany wymuszają.

A może lepiej byłoby gdybyśmy zostali najlepszą uczelnią pedagogiczną w kraju i to na dodatek w dobie tak wielkich zmian dotyczących wymagań w stosunku do nauczycieli.
-Nie sądzę, aby ktoś z Gdańska chciał przyjechać na studia do Kielc, aby potem uczyć w szkole polskiego.

We wrześniu czeka nas wiele interesujących wydarzeń. Po pierwsze odsłonięcie pomnika "Homo Homini". Dlaczego taki pomnik stanie w Kielcach?
-Może nie powinienem tego mówić, ale nie jesteśmy miastem dobrze odbieranym na świecie. Przyczyniła się do tego czarna karta w powojennej historii naszego miasta, czyli pogrom. Niechętnie patrzą w naszym kierunku nie tylko środowiska żydowskie. W tym roku obchodziliśmy 60-tą rocznicę pogromu i przeżyliśmy ją godnie. Mam wiele listów od ludzi z całego świata. To był ważny moment. "Homo Homini" ma być kolejnym sygnałem. Chcemy w ten sposób dać jasne świadectwo, że nie zgadzamy się na terroryzm. Na pomniku znajdą się tablice: Biesłan, Madryt, Londyn, Nowy Jork, Bali. Pewnie tych tablic będzie potem przybywać. Terroryzm jest i będzie na świecie, czy tego chcemy, czy nie. Media próbują wyjaśniać, że "Homo Homini" jest pomnikiem dla ofiar zamachu na World Trade Center, ale tak nie jest i nigdy nie miało być. 11 września 2001 roku był datą graniczną i rzeczywiście zmienił coś na świecie. Sprawił, że terroryzm stał się terminem istniejącym w świadomości wszystkich, pozwolił zrozumieć okrucieństwo, nieszczęście, tragedię niewinnych, przypadkowych ludzi.

Tego dnia odbędzie się także premiera oratorium "Psałterz wrześniowy".
-O trzeciej części oratorium zacząłem mówić artystom już w wieczór po premierze "Tu es Petrus". Rubik zgodził się szybko, napotkałem na spory sprzeciw Zbyszka Książka. Długo musiałem go namawiać, tłumacząc, jak sobie to wyobrażam. Zadzwonił do mnie po pół roku o 2 nad ranem i mówi - słuchaj, wiem, jak to napisać. Odpowiedziałem, że to świetnie i żeby pisał. No i stało się. Jesteśmy już po premierze teledysku, znam całość muzycznie i tekstowo. Wydaje mi się, że to będzie najlepsza i najbardziej dojrzała część. Choć poszła w zupełnie innym kierunku, niż sobie wyobrażałem.

Oratoria to nasz doskonały produkt eksportowy. Co po nich?
-Rzeczywiście, płyty sprzedają się najlepiej na Polsce, co w porównaniu z Dodą i Mandaryną z pewnością jest osiągnięciem. To przecież zupełnie inna muzyka. Song z "Tu es Petrus" wygrał chyba wszystko, co jest do wygrania. Przy każdym wykonaniu którejkolwiek z części wspomina się o Kielcach, przewija się także moje nazwisko. Będziemy mieć "Tryptyk świętokrzyski". Dalej już ciągnąć się tego nie da. Drogi Książka i Rubika się rozchodzą. Trudno się dziwić. Trzy lata, trzy duże całości muzyczno-tekstowe, prawie 6 godzin muzyki. Mam kilka planów, ale nie chciałbym ich ujawniać...

Ale choć proszę uchylić rąbka tajemnicy. Czy to dalej będzie muzyka?
-Dwa dni temu był u mnie Zbigniew Konieczny... Chciałbym też wesprzeć i wykorzystać Kielecki Teatr Tańca. To wspaniała instytucja, ale najlepsi tancerze ciągle od nich odchodzą.

A nie szkoda, że transmisja "Niech mówią, że to nie jest miłość" z "Tu es Petrus" w Opolu była z Płocka, a nie z Kielc? Na dodatek na tamten koncert obowiązywał wstęp wolny. W Kielcach musimy słono płacić za bilety.
-Nasze premiery też nie są biletowane. Rozdzielmy dwie sprawy. Miasto finansuje premierę i nie jest producentem tego koncertu. Gdy zaczyna robić to agencja artystyczna, to wynajmuje od nas amfiteatr na Kadzielni i musi na tym zarobić. To duże przedsięwzięcie, więc i bilety muszą kosztować. Z tego, co się orientuję, są miasta, gdzie te bilety są dużo droższe.

W strategii promocji miasta pojawił się pomysł, aby Kielce stały się stolicą offowej kultury. Czy ten projekt będzie realizowany i w jaki sposób?
-Powstała Baza Zbożowa, która jest instytucją samodzielną i jakoś tam sobie radzi. Nie było sensu tworzyć nowej instytucji, nie ingerujemy w życie Bazy Zbożowej. Tak jak już mówiłem, to nie zależy tylko od miasta. Będziemy realizować tę strategię. Ale pod warunkiem, że pojawią się ludzie, którzy będą chcieli działać w naszym regionie.

Wróćmy do Pana. Co robi Pan w wolnym czasie, jakie ma Pan hobby?
-Jestem kibicem piłki nożnej, ale w wykonaniu Kolportera Korony Kielce, a nie reprezentacji Polski. Śledzę także rozgrywki piłki ręcznej. Uważam, że sport jest doskonałym sposobem na życie dla młodych ludzi. Kiedyś wędkowałem, ale już zapomniałem jak się to robi. Ciągle nie mam czasu. Jest końcówka mojej kadencji, chcę po sobie pozostawić porządek, a to jeszcze targowiska uporządkować, a tu coś innego. Nie wspomnę o oficjalnych wizytach i bywaniu w różnych miejscach i na różnych imprezach.

Znany jest Pan ze swojego zamiłowania do jazzu...
-Lubię muzykę, nie tylko jazz. W domu mam 3 tys. płyt. Lubię też muzykę symfoniczną w ciekawych połączeniach: taka Warszawska Jesień, ale tylko w pewnym zakresie. Jednym z moich ulubionych kompozytorów jest Philip Glass. Lubię koncerty, słuchanie muzyki w domu. Najchętniej zaszyłbym się w domu z jakąś wspaniałą książką, ale nie mam na to czasu.

Z czego jest Pan najbardziej dumny?
-Z rodziny.

A co uznaje Pan za największą porażkę?
-Politykę, poziom życia politycznego w Polsce i w naszym mieście.

Jest Pan osobą publiczną, a więc narażoną na ciągłe przejawy krytyki, komentarze, ale także i plotki. Pewnie większość z nich do Pana dociera. Które z nich najbardziej utkwiły Panu w pamięci?
-Mawiają, że mam willę w Krakowie, ale zapomnieli podać mi adresu. Mówią, że kradnę, oszukuję. Ale jakoś mają problemy, aby mi to udowodnić. Tak zostałem wychowany. Co zrobiłbym z tymi kradzionymi pieniędzmi? Kupił coś dzieciom? To by im na dobre nie wyszło.

Mawia się także, że stawia Pan pomniki...
-No właśnie. Z jednej strony chcemy być metropolią, a z drugiej przeszkadzają wszystkim pomniki. Ani jednego nie postawiłem. Poza Aleją Sław, żaden z nich nie powstał dzięki pieniądzom miejskim. Wydaje mi się, że Aleja Sław jest ciekawa z wielu względów. Współczesne rzeźby stawiane w mieście w latach 70-tych i 80-tych są po prostu brzydkie. Dzięki popiersiom ten pusty bulwar zyskał ciekawą oprawę. Jest wartościowy i artystycznie i edukacyjnie. Środowisko rzeźbiarskie jest zadowolone, bo wszystkie popiersia robią tylko nasi twórcy. A co do pomników, krytykują mnie zwłaszcza za Kamienne Tablice na Kadzielni. Na jakimś forum czytałem, że podobno uczę ludzi jak żyć. Nikogo niczego nie uczę. Ta ściana skalna skojarzyła mi się z Mojżeszem. Gdyby ktoś chciał tam postawić gwiazdę Dawida, pewnie bym się zgodził, ale tego to już pewnie więcej osób nie mogłoby zaakceptować. Na forach internetowych nazywają mnie... wizjonerem. I w przypadku tego medium jest to określenie pejoratywne.

Czego Pan by sobie życzył, o czym Pan marzy?
-No może o tej willi w Krakowie. Przydałoby się także ze 2 tysiące płyt, których brakuje w mojej kolekcji, a trudno je zdobyć. I dwa tygodnie w głuszy i odosobnieniu na rybach. Mógłbym pomyśleć i odpocząć.

Czy Kielce staną się metropolią i potęgą kulturalną?
-Z pewnością. W czasach studenckich mieszkałem na krakowskim Kazimierzu. Pamiętam, jak wyglądała wtedy ta dzielnica. Kazimierzowi wystarczyło 10 lat, aby stać się przepiękną, niezwykle barwną i ciekawą dzielnicą. Ile potrzeba Kielcom? Przekonamy się.

DziekujÄ™ za rozmowÄ™.


Komentarze

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego u�ytkownika, prosze sie zarejestrowa�

mesmeredia 15-09-2006 o godz. 15:08:17
Super super, jaki Pan jest fajny i kulturalny a jak odbył sie pokaz Lotu 93 to raczył Pan jeno pozować do zdjęć, posiedział Pan na sali w nadziei, że wygłosi Pan jakąś mówkę i dostanie cwiety. Gdy się okazało, że ktoś inny-kompetentny sprzatnął Panu szoł, to zabrał Pan swą wąsatą twarz w trakcie reklam tuż przed rozpoczęciem filmu. Jak mniemam bo rodzina i obowiązki wzywały a film był nie na poziomie.
A nawalić pomników to byle chłopek-roztropek potrafi. I co mamy teraz z tymi pomnikami robić? Zapraszać turystów i znajomych? Urządzać koło nich happeningi? Sprzedawać na ich tle kieleckie płody rolne? A może jeździć wokół rowerami? Jedynie rozwiązanie to chyba pierdyknąć się głową o betonowe obrzydliwe coś na kadzielni. Przecież wiadomo, że stawia się je wyłącznie po to by uroczyste odsłonięcie wyciągnęło jak najwięcej przedstawicieli mediów, wśród których można się pokazać. Wstyd!
Pyk 16-09-2006 o godz. 16:52:23
hmm...czyli kielce mają stać się 'metropolią' dzięki pomnikom? To jest tak śmieszne, że aż przerażające. Rozwinięte masto ma przede wszystkim dobre drogi i kanalizację we wszystkich dzielnicach, dużo się w nim dzieje (hmm..baza zbożowa jakoś tam sobie radzi...a może przydałoby sie pomóc niz sie przyglądać?). Pomniki to ostatnia rzecz jaka sie teraz w KCach przyda.
Zresztą - tablice zeszpeciły krajobraz kadzielni, jest to bądź co bądź rezerwat przyrodniczy, a tu ciach - beton. Jeśli pan prezydent ma w uwadze estetykę tego miejsca lepiej zrobiłby wyburzając ruderę geoprojektu.
Byłoby też wskazane być otwartym na głosy krytyki, a nie naśmiewać się z nich.
Error connecting to mysql