Szczury wchodzą na mury

Wszyscy znają króla graffiti i szablonu Banksy'ego, ale mało kto wie, że nie byłoby Banksy'ego, gdyby nie Blek Le Rat. I to również dzięki niemu street art z ulicy przenosi się dziś do galerii



Szczury ruszają do centrum

Przez długie lata pomysł, że graffiti mogłoby stać w jednym szeregu z dziełami sztuki współczesnej, wydawał się niedorzeczny. Ale ostatnio domy aukcyjne Christie's and Sotheby's, a nawet poważne galerie sztuki - choćby londyńska Tate Modern - wystawiają prace przedstawicieli street artu, a kolekcjonerzy i gwiazdy pokroju Brada Pitta skłonni są zapłacić tysiące dolarów za dzieło stworzone za pomocą szablonu. To medialny szum związany z poszukiwaniami tożsamości tajemniczego artysty Banksy'ego przyczynił się do tego, że sztuka ulicy zaczęła wychodzić z podziemia.



W przeciwieństwie do Banksy'ego Le Rat nie ukrywa swojej tożsamości. Naprawdę nazywa się Xavier Prou. Urodził się sześć lat po wojnie w rodzinie francuskiego architekta i Chinki, córki francuskiego konsula w Tajlandii. Uczęszczał do najlepszych prywatnych szkół i miał w nich nieustanne zatargi z nauczycielami. Przez długie lata mieszkał pod numerem 164 przy rue Louis Blériot w burżuazyjnej XVI dzielnicy Paryża. Studiował w prestiżowej paryskiej L'Ecole Nationale Supérieure des Beaux‑Arts, potem przeniósł się na architekturę. Kiedy miał 20 lat, wróżka powiedziała mu, że będzie malował mury. I tak się stało - ale dopiero po latach. Zainspirowany nowojorską sceną graffiti lat 70. sam chwycił za puszkę farby. Banksy chodził wtedy do podstawówki. - Zacząłem robić graffiti w 1981 roku, miałem wtedy 30 lat - opowiada Le Rat. - Dzisiaj, w wieku 56 lat, wciąż jestem na ulicach. Poœwięciłem całe życie tej działalności i jestem szczęśliwy, że mogłem wnieść swój wkład w historię sztuki.

Żaden twórca graffiti nie podpisuje się własnym imieniem - to by była jasna wskazówka dla policji. Le Rat to po francusku "szczur". Prou wybrał ten pseudonim dlatego, że słowo "rat" jest anagramem art - "sztuka". Jego pierwszym aktem artystycznej wolności było umieszczenie wizerunków szczurów na murach otaczających paryską obwodnicę Périphérique. Z czasem szczury ruszyły w kierunku centrum. Pojawiały się wszędzie, nawet na Champs‑Élysées.
Po raz pierwszy artysta został przyłapany przez policję dopiero w 1991 roku, kiedy stawiał podpis pod dziełem przedstawiającym Madonnę z dzieciątkiem. Pracował wtedy zbyt wolno - chciał, żeby wyglądała dokładnie jak ta namalowana przez Caravaggia. Żeby uniknąć podobnych sytuacji, opracował kolejną metodę: zaczął odbijać szablony na plakatach i dopiero te przylepiał do murów - było to szybsze i zawsze można było odlepić dzieło jednym ruchem. Wymyślił też, że będzie robił szablony w naturalnych rozmiarach - tak, żeby ściany wydawały się zapełnione realnymi postaciami. Jak ten z księżną Dianą, która wychodzi z muru w jego najbardziej znanej pracy na Wyspach. On sam woli mówić o innym naturalnych rozmiarów dziele: - Bardzo lubię postać z walizkami, która właściwie jest moim autoportretem i przedstawia mnie jako podróżnika. Ten obrazek krąży po świecie od Paryża, przez Londyn i Buenos Aires, aż po Nowy Jork. Bardzo bym chciał, żeby stał się on ikoną podróżnika bez dachu nad głową, odkrywcy świata.



Sztuka to wojna

Blek nie uprawia ulicznej propagandy, woli komentować. Niestrudzenie rozlepiał plakaty mające skłonić polityków do reakcji w sprawie francuskiej dziennikarki Florence Aubenas porwanej w Iraku trzy lata temu. Regularnie tapetuje swoimi pracami mur domu Serge'a Gainsbourga, miejsce, gdzie wielu artystów przychodzi malować, co im w duszy gra. A jednak dopiero teraz zaczyna odcinać kupony od lat pracy. Z okazji 25‑lecia twórczości Le Rata we Francji i w Wielkiej Brytanii ukazała się książka "Blek Le Rat: Getting Through Walls" (wydawnictwa Thames- & Hudson; we wrześniu pojawi się w Stanach Zjednoczonych). W maju prace Bleka można było zobaczyć i kupić w londyńskiej Black Rat Gallery, ceny limitowanych serii odbitek wahały się od 300 do 550 funtów. Niewiele, biorąc pod uwagę, że za dzieła Banksy'ego trzeba płacić grube dziesiątki tysięcy funtów. Tymczasem młodszy kolega korzysta nie tylko z techniki Bleka - szablonu - ale i niektórych z jego pomysłów, choćby pokazywania znanych z rzeźb i obrazów postaci trzymających broń albo motywu szczura. Czy Blek Le Rat nie boi się porównań do Banksy'ego? - Nie, ponieważ zacząłem tworzyć 20 lat przed nim - tłumaczy. - Co więcej, cenię jego prace, dzięki którym sztuka szablonu osiągnęła poziom światowy. Należy mu się uznanie.

Blek pozostaje w e‑mailowym kontakcie z Banksym, podobnie jak z innymi twórcami street artu. W maju streetowcy spotkali się w Londynie na zorganizowanym przez Banksy'ego festiwalu o przewrotnej nazwie Cans Festival (can to puszka, pojemnik). Wcześniej podobne imprezy odbywały się w Paryżu i Barcelonie. Miejsce imprezy ogłoszono na kilka godzin przed jej otwarciem i tym razem był to tunel starej zajezdni pociągów Eurostar (jeżdżą teraz z Londynu do Paryża inną trasą). Profesjonaliści i amatorzy przez trzy dni pokrywali ściany malowidłami. Byli wśród nich nestorzy gatunku: Ron English, Kaagman, Pure Evil - siwowłosi rebelianci - i oczywiście Le Rat. Choć nazywanie rebeliantem kogoś, kto twierdzi, że praca pod presją niezmiernie go stresuje, to chyba przesada. Blek chciałby, żeby miasta wyznaczały takie miejsca jak to pod dworcem Waterloo specjalnie dla grafficiarzy. - Marzę o tym, żeby moja sztuka miejska została zaakceptowana przez wszystkich. Kiedy zostawiam rysunek na ulicy, traktuję go jak prezent dla przechodniów. Chciałbym, żeby i oni postrzegali go jako dar.
Na jednym z szablonów Le Rata mała dziewczynka w różowej sukience i niebieskich rajstopach trzyma na muszce grafficiarza w charakterystycznej masce na twarzy. "Sztuka to nie pokój, to wojna" - mówi jedno z jego haseł. Bo bycie artystą ulicy to nie bajka.



Odrażający akt?

W kwietniu tego roku w Wielkiej Brytanii, kiedy Blek wraz ze współpracownikiem i przyjacielem o pseudonimie King Adz pracowali nad postacią Dawida z kałasznikowem, zaatakował ich 15‑osobowy gang wyrostków. Obrzuceni kamieniami zmuszeni byli wdać się w bójkę z napastnikami i cudem uszli z życiem. Brytyjska minister do spraw lokalnych społeczności Hazel Blears skomentowała to zajście następująco: "Graffiti jest przygnębiającym i odrażającym aktem - obniża jakość życia, zwiększa strach przed przemocą i zmniejsza dumę lokalnej społeczności. Również kosztuje nas miliony funtów rocznie wydanych na czyszczenie - pieniądze, które mogłyby być spożytkowane na inne wartościowe cele".

To, że oficjalna polityka i street art są w opozycji, wiadomo od dawna, ale mimo wszystko Blek jest optymista. - Street art narodziła się w Nowym Jorku w 1969 roku dzięki artystom takim jak Taki 183 i Cornebread- - przypomina. - Ma więc dopiero 40 lat. Głęboko wierzę, że żyjemy wciąż w początkach tego ruchu i że sztuka ulicy najlepsze ma przed sobą.
Co więcej, Blek Le Rat jest pewien, że kultura uliczna jest obecnie najważniejszym ruchem w sztuce, czymœ porównywalnym z rock and rollem w latach 60. Wystarczy przyjrzeć się miejskim murom, żeby się z nim zgodzić.

Katarzyna Gryniewicz Przekrój


Data publikacji: 05-07-2008 o godz. 11:00:00, Temat: Sztuki plastyczne

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,szczury_wchodzą_na_mury,10613,html