Ekstraklasa wśród zimowych kurortów

Na mieszkanie w szwajcarskim Sankt Moritz powoli nie stać nawet rodowitych mieszkańców. Ale nie trzeba się wcale rujnować, żeby pojeździć na nartach w jednym z najbardziej znanych zimowych kurortów świata. Wystarczy znaleźć nocleg w pobliżu za całkiem przyzwoite pieniądze.



Pierwszym skojarzeniem, które mi się nasunęło na dźwięk słów Sankt Moritz, to bogactwo, ekskluzywne sklepy i hotele. I w dużej mierze było ono właściwe. Na wysokości 1800 metrów nad poziomem morza jest aż siedem hoteli o pięciogwiazdkowym standarcie: Carlton, Kempinski, Kronenhof, Waldhaus...

Kiedy idzie się ulicą do Badrutt's Palace, jednego z najsłynniejszych tutejszych hoteli, biżuteria i zegarki na wystawach nawet nie mają cen. Przed drzwiami stoją nienagannie ubrani "szwajcarzy" gotowi natychmiast otworzyć drzwi przed zajeżdżającymi na podjazd rolls royce'ami. Inne samochody wypadają tu dość blado. Sankt Moritz to wysokie położenie i jeszcze wyższy standard. Prawdziwy top.

Darmowa zima Anglików

Kariera kurortu zaczęła się od zakładu założonego w II połowie XIX wieku przez Caspara Badrutta. Jego hotel Kulm (dziś także czołówka) świecił pustkami od jesieni do wiosny. Latem przybywali do miejscowych wód kuracjusze. Pan Badrutt zaproponował więc grupie angielskich dżentelmenów pobyt tutaj także zimą. Jeśli by im się nie spodobało - wszelkie koszty utrzymania pokrywał z własnej kieszeni. W zamian chciał tylko rozreklamować to miejsce także zimą. Był to strzał w dziesiątkę.

Popularność sportów zimowych została podtrzymana w tym miejscu organizacją dwóch igrzysk olimpijskich. Pamiątką po nich jest m.in. tor bobslejowy pomiędzy St Moritz i Celeriną. Jeden z niewielu naturalnych torów na świecie, biegnący wzdłuż publicznie uczęszczanej drogi. To wszystko sprawiło, że już nie tylko Anglicy, ale cały świat chętnie wyda małą fortunę, żeby spędzić tu zimowy urlop.

Sami mieszkańcy Sankt Moritz przyznają, że kurort staje się drogi. Na szczęście okoliczne miejscowości jak Celerina czy Pontresina nie są aż tak popularne wśród podbijających ceny snobów i nadal można tu znaleźć noclegi za nieduże pieniądze.

Wokół Sankt Moritz jest kilka obszarów narciarskch. Na Diavolezzy sezon zaczął się już 18 października. To miejsce leży na trasie słynnej kolei Bernina - wpisanej w tym roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Warto tu przybyć w czasie "Gluena Plaina". To nazwa w języku retoromańskim - jednym z czterech, jakimi mówi się w Szwajcarii. Tak nazywana jest pełnia księżyca, podczas której można na szczycie zjeść wykwintny obiad albo po prostu pojeździć na nartach. Tak popularne u nas nocne jazdy w większości krajów alpejskich są traktowane jako ciekawostka - wieczór to wszak czas na restauracje, bary i spotkania z przyjaciółmi.

Słońce przez cały rok

Kto jednak nie może wytrzymać bez jazdy przy sztucznym świetle i nie chce czekać do pełni księżyca, ten w piątkowe wieczory znajdzie w Corvatsch najdłuższy szwajcarski oświetlony stok. I choć kusi on dobrym przygotowaniem, to nie mniejszą pokusę stanowią tu przytulne drewniane restauracje.

Jednak prawdziwy raj dla smakoszy znajdziemy na obszarze Corviglia. Nikt zdaje się nie pamięta, że to tu rozgrywano konkurencje alpejskie igrzysk w 1928 i 1948 roku. Czternaście tarasów restauracyjnych w godzinach szczytu jest tu wypełnionych po brzegi - nie tylko przez narciarzy, ale także zwykłych wczasowiczów zwabionych piękną pogodą. Stoki są tu południowo wschodnie, więc na brak słońca nie można narzekać. Tym bardziej że Sankt Moritz chwali się ponad 320 słonecznymi dniami w roku. Aż trudno uwierzyć, że jest tu tyle śniegu.


Informacje praktyczne

DOKUMENTY
Choć Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej, możemy tam wjechać na podstawie dowodu osobistego. Płacimy we frankach szwajcarskich, w większości sklepów akceptowane jest także euro. Więcej informacji na www.mojaszwajcaria.pl

JAK DOJECHAĆ
Liniami lotniczymy Swiss (www.swiss.com ) dolecimy do Zurychu albo Bazylei. Bilet Swiss do Zurychu kosztuje ok. 618 złotych, a przejazd z lotniska do St Moritz zajmuje ok. 4 godzin i kosztuje w jedną stronę 72 franki.

Samolot do Bazylei można znaleźć nawet za 293 złote (w środku tygodnia). Pociąg do St. Moritz jedzie godzine dłużej i kosztuje 90 franków. Swiss nie pobiera dodatkowych opłat za przewóz sprzętu narciarskiego.

Do Bergamo (160 km od St Moritz, ok 3 godzin samochodem) latają tanie linie Wizzair (www.wizzair.com ). Bilet w środku tygodnia kupimy już za 145 złotych. Narciarze muszą doliczyć też cenę bagażu (72 zł) i sprzętu sportowego (216 zł). Znacznie droższe są bilety w soboty.

Kto chce spędzić urlop od weekendu do weekendu, ten raczej skorzysta z pośrednictwa biura podróży. Tygodniowy urlop kosztuje od 2400 złotych (wraz z wyżywieniem i karnetem). W luksusowym, pięciogawiazdkowym hotelu Badrutt's Palace - dwa razy tyle. I bez obiadokolacji.

GDZIE SPAĆ
W Sankt Moritz nawet schronisko młodzieżowe jest drogie, ale za to najwyższej klasy. Nocleg w pokoju 2-, 4-osobowym kosztuje 47 franków, wraz ze śniadaniem i obiadokolacją.

Już w oddalonej o kilka minut jazdy skibusem Celerinie znajdziemy łóżko za 27 franków (ze śniadaniem) lub apartament 4-osobowy za 110 franków za noc (www.innlodge.ch ). Więcej informacji na temat noclegów na www.engadin.stmoritz.ch

SKIPASSY
6-dniowy karnet to wydatek 348 franków. W cenę karnetów wielodniowych wliczony jest lokalny transport skibusowy, włącznie z nocnym autobusem do godz 22.30 (potem konieczna opłata 4 franków). Dzienny bilet kosztuje 69 franków i nie obejmuje lokalnych skibusów. Diavolezza o pełni księżyca - 28 franków, Corvatsch wieczorne - 20 franków.
Mieczysław Pawłowicz dziennik.pl




Data publikacji: 04-12-2008 o godz. 20:42:30, Temat: Turystyka i Podróże

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,ekstraklasa_wÅ›rÃld_zimowych_kurortÃlw,11089,html