Proszę wsiadać! Nowy Jork czeka!

Jest takie miejsce na Ziemi, które jest inspiracją i niedoścignionym marzeniem wielu osób - Nowy Jork, o którym napisano już tyle piosenek, wierszy, nakręcono o nim wiele filmów, a nadal fascynuje.



Tak, nadal nie mogę uwierzyć, że udało mi się je zobaczyć, poczuć, zwiedzić i pokochać. Byłam w Nowym Jorku – sama sobie czasem zazdroszczę.

Pierwsze zaskoczenie to lotnisko – John F. Kennedy Airport. Ogromne, z ogromnymi kolejkami i o zgrozo – pracownikami w maseczkach chirurgicznych. Do Nowego Jorku trafiłam w samym środku „świńskiej grypy”, ale dopiero osoby w maseczkach uzmysłowiły mi, że ta choroba faktycznie istnieje i jest obok. Jednak właściwie cały pobyt w NY starałam się nie myśleć o możliwości zarażenia, a czynności zapobiegawcze ograniczyłam do częstego używania żelu antybakteryjnego na ręce, nie kupowaniu jedzenia na ulicy i nie piciu wody z kranu, którą podaje się w restauracjach.

Lotnisko JFK to moloch – żeby się z niego wydostać, trzeba dojechać specjalną kolejką tzw. airtrainem. I tu jedno z pierwszych spostrzeżeń – Stany to kraj „prosty w obsłudze”. Żeby kupić bilet na airtrain czy metro nawet nie zdążysz pomyśleć, jak dokładnie działa automat z biletami, gdyż pomoże Ci miła Pani, której praca polega w dużej mierze na pomaganiu wciskania odpowiednich guzików!

Jeszcze przed wylotem należy jednak poszukać noclegu – jak się odnaleźć w takim miejscu bez znajomości miasta? Jak się odnaleźć w mieście, które jest jednym z największych na świecie? Po przewertowaniu stron z hotelami i hostelami wiedziałam, że nie będzie łatwo. Przede wszystkim NY to drogie miasto, a tańsze hotele może i na zdjęciu wyglądają przyzwoicie, ale opinie przyprawiają o dreszcze: pościel niezmieniona od wieków, krew w ścianach, łazienki brudne, mieszkanie z obcymi ludźmi. Strach się bać, a zabieranie ze sobą śpiwora w podróż za ocean jednak nie wchodziło w rachubę. Na szczęście zaufałam przyjaciółce, która poleciła mi nocleg niedaleko od centrum (30-60 min. metrem), stwierdziła „w NY wszędzie trzeba dojeżdżać metrem, a wszędzie jest praktycznie centrum”. Takim sposobem zamieszkałam na te kilka dni na górnym Manhattanie, inaczej zwanym Harlemem. Każdy słysząc o tej dzielnicy, robi duże oczy – znany rejon, choć niekoniecznie z dobrej strony. Faktycznie – noce nie są zbyt spokojne, za to w dzień śmiało można się przechadzać. Ciekawe zjawisko – naprzeciwko naszego domu były 2 szkoły podstawowe. W dzień mnóstwo dzieci, śmiechu i szkolny autobus krążący po okolicy. A gdy zapadał zmrok, czułam się jak w filmie – ludzie mijający Cię na ulicy ukradkiem się rozglądają spod kapturów, młoda dziewczyna „na głodzie” z trzęsącymi się rękami i rozbieganym wzrokiem kupuje papierosy, podejrzani ludzie kręcący się wokół aut.

Mimo dziwnych wrażeń z Harlemu, mam wrażenie, że NY jest jednak bardzo bezpieczny. Policję widzi się praktycznie wszędzie. Pamiętając, że przez to miasto przewija się drugie tyle turystów, co mieszkańców, nie widzi się spektakularnych akcji czy nawet syren policyjnych - przynajmniej w ciągu dnia. W samym centrum na ulicach można zobaczyć przede wszystkim żółte taksówki przeplatane biało-niebieskimi wozami policyjnymi. A i zaskoczenia nie ma – często widuje się policjantów zajadających w radiowozach…pączki!

Koniec odcinka pierwszego. W kolejnym może trochę jednak pozwiedzamy Nowy Jork mój ukochany?

Justyna Giemza




Data publikacji: 06-07-2009 o godz. 14:16:33, Temat: Turystyka i Podróże

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,proszę_wsiadać_nowy_jork_czeka,11762,html