Anna Ciszek: Żeby było ciepło!

Z Anną Ciszek rozmawia na temat wystawy „Sztuka Sżycia”, sztuki, piękna i estetyki Agata Majcher.



14 stycznia w galerii „Lakiernia” odbyła się wystawa pod tytułem „Sztuka Sżycia” autorstwa Anny Ciszek. Absolwentka Uniwersytetu Jana Kochanowskiego specjalizująca się w malarstwie sztalugowym stworzyła MasKoty przekazujące wszelakie emocje w misiach i kotkach ukryte.



Zacznijmy od rozmowy na temat Twojej wystawy. Dlaczego zdecydowałaś się na tworzenie MasKotów?

Anna Ciszek: Dlaczego maskotki? Przez zrządzenie losu i przypadek! Kiedyś porwały się moje ukochane rybaczki, które były zrobione z bardzo fajnego materiału. Postanowiłam je jakoś zrecyclingować i tak powstał pierwszy kot! Na początku tulanki były bardziej ozdobne, sympatyczne. Z czasem nabrały charakteru. Zaczęłam powoli dołączać do nich teksty. Te przekazy stawały się coraz bardziej osobiste . Same maskotki też zaczęły stawać się dla mnie medium, którym wcześniej był blejtram czy karton. Myślę że przejęły funkcję mojej wypowiedzi artystycznej, na którą nie mogłam znaleźć formy przez ostatnie lata. Zawsze lubiłam łączyć rzeczy pozornie sprzeczne, trudne do pogodzenia, kontrastowe, lubiłam wywracać sensy. Stąd poniekąd te „miękkie formy” dla ukazania niekiedy trudnych tematów.

Czym mają one być dla potencjalnego odbiorcy?

A.C.: Hm? Trudne pytanie pani redaktor! Czym one mają być? Te, które są na wystawie chciałabym, aby stanowiły jakiś punkt do refleksji. Natomiast te sprzedawane w galeriach internetowych jako anaci są dowcipem, czymś zabawnym, nadają się na prezent itp. Jednak nie mówmy o nich. Skupmy się na tym, co znajduje się na wystawie. Te propozycje dobrze jeśli prowokują do przemyśleń, budzą emocje niekoniecznie te łatwe i przyjemne w końcu mówią też o takich sprawach jak śmierć, inność.



W zapowiedzi wystawy można było przeczytać o maskotkach posiadających funkcje nośnika osobistych myśli, przekonań, potrzeb i emocji. Czy są to osobiste, twoje emocje? Czy może bardziej swoiste apele do odbiorców?

A.C.: Kolejne trudne pytanie! Myślę że są i tym i tym. W cyklu powstałym na „Przedwiośnie” są prace, wyrażające moje osobiste frustracje ale są też takie które są , jak to nazwałaś, apelem. Na przykład miś z hasłem „ a gdzie tu sztuka krytyczna, konceptualizm, sztuka video”. Takich prezentacji brakuje mi w środowisku kieleckim.

Maskoty to odrobina tęsknoty za dzieciństwem. Czym w twoim życiu obawia się ta tęsknota i jaki ma ona wpływ na twórczość?

A.C.: Tak, są tęsknotą! Ta tęsknota chyba najmocniej ujawnia się w potrzebie bliskości, przytulania, opieki, jak również w potrzebie beztroskiej zabawy, prostoty, byciu bezpośrednim, szczerym. Co jednocześnie przekłada się na formę moich prac.

Czym w życiu Anny Ciszek jest sztuka piękno i estetyka?

A.C.: Sztuka jest na pewno czymś, co nas porusza. Fajnym kryterium sztuki jest fizjologia, czyli jeżeli masz ciarki na plecach oznacza to, iż wszystko działa jak należy. Piękno to także coś poruszającego, a estetyka to prostota.

Mówisz, że bliski jest ci nurt sztuki krytycznej. Co cię w nim inspiruje?

A.C.: Ukazywanie tego co marginalne, odrzucone, trudne, bolesne, schowane...

To teraz pytanie egzystencjalne. Jaka jest rola młodego artysty w dzisiejszej Polsce?

A.C.: Nie odpowiem na to pytanie. Ja tylko tworzę misie i tyle!

Może porozmawiamy o prowokacjach. Co sądzisz o sztuce agresywnej, szokującej widza, atakującej go. Jak odnosisz się do artystów balansujących na różnych skrajnych granicach?

A.C.: Mówimy teraz o różnych artystach. Jeżeli dostałabym takie pytanie w odniesieniu do konkretnej pracy to wówczas mogłabym odpowiedzieć, czy to ma sens, czy nie. Ważną rzeczą jest to, aby taka praca nie krzywdziła, nie niszczyła innych, nie sprawiała bólu. Choć to też problematyczna kwestia, bo nigdy nie wiemy, co kogo może zaboleć.

A kiedy artysta posługując się terapią szokową, próbując odbiorcy coś uświadomić, z premedytacją używając bólu, ma do tego prawo? Czy ty zdecydowałabyś się kiedyś na takie posunięcie?

A.C.: Prawo ma na pewno, jesteśmy wolnymi ludźmi, ale musi liczyć się z konsekwencjami jakie mogą go spotkać w naszym kraju i w naszym społeczeństwie. Ja bym się zastanowiła przed wystawieniem, jakie emocje może dana praca wzbudzić i czy jestem w stanie to „ udźwignąć” (procesy, oskarżenia, protesty, odrzucenie) . K. Kozyra z tego co mi wiadomo „Piramidę zwierząt” przypłaciła silną depresją. Ja bym chyba nie dała rady pokazać takiej pracy, żeby obnażyć hipokryzję społeczeństwa w kwestii mordowania zwierząt. Za słaba jestem, mogłabym nie umieć jej obronić. Zwłaszcza że mentalność pewnych środowisk nie zawsze sprzyja działaniom artystów.

Jakie Anna Ciszek ma artystyczne autorytety?

A.C.: Wiesz, ja chyba nie mam autorytetów. Zwyczajnie lubię twórczość niektórych artystów. Na cyklu z „ Przedwiośnia” pojawiły się takie nazwiska jak: Dawicki, Kozyra, Wójcik. Dawickiego lubię za dowcip, za ironię w pracach Julity Wójcik podoba mi się lekkość z kolei K. Kozyra to dla mnie pewien symbol, ujawniania w twórczości tego co trudne, podejmowania tematów związanych z tożsamością, przemijaniem, ciałem, śmiercią itd. Ponadto chętnie oglądam prace Jadwigi Sawickiej. Lubię też obrazy Bettiny Bereś za prostotę i bezpretensjonalność. Cenię też tzw. sztukę naiwną, za szczerość wypowiedzi.

Jakie emocje towarzyszyły ci podczas dzisiejszej wystawy?

A.C.: Zdenerwowanie, bo zastanawiałam się, kiedy wreszcie przyjdą moi znajomi.

Na zakończenie, co chciałabyś powiedzieć kielczanom?

A.C.: Żeby było ciepło! W atmosferze i w relacjach .




Data publikacji: 24-02-2010 o godz. 14:53:41, Temat: Sztuki plastyczne

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,anna_ciszek_Żeby_było_ciepło,12164,html