Tajemnice jakuzy

Japońska mafia zwana jakuzą to największa zorganizowana grupa przestępcza na świecie - liczy 87 tysiące członków i składa się z czterech rodzin oraz klanów.



Liczba członków jakuzy jest znana policji, podobnie jak ich nazwiska i numery telefonów. W Neapolu i na Sycylii policja też musi wiedzieć, ale mówi, że nie wie. W Japonii przeciwnie – policja mówi, że wie. Oficjalnie zorganizowaną przestępczość zwalcza się tu od 1995 r., ale efekty są nikłe. Gangsterzy, póki kogoś nie zamordują, nie muszą się ukrywać, mogą jeździć luksusowymi autami, używają wizytówek z nazwą rodziny jakuzy, wzbudzają powszechny szacunek. Mimo jawności ta mafia to tabu. Nie ma na jej temat żadnych japońskich książek ani opracowań.

Jakuza zajmuje się odzyskiwaniem zrobotyzowanego Japończyka, przywraca mu instynkty. Szmugluje niecenzurowaną pornografię z USA i Europy, kupuje za granicą, często od rodziców, nieletnie przyszłe prostytutki, które przemyca i umieszcza potem w barach, salonach masażu, miejscach randek, a także centrach dostarczania dziewictwa za wysokie opłaty dla koneserów defloracji. Dotyczy to przede wszystkim Chinek, Wietnamek i Filipinek. Jakuza obiecuje im lepsze życie w bogatszym świecie. Oprócz Azjatek i Europejek dziewczynami do towarzystwa są także Japoneczki ze wsi. Pracują w lokalach znajdujących się po sąsiedzku z posterunkami policji.

Oficjalnie w Japonii nie ma prostytucji, podobnie jak w Tajlandii. W rzeczywistości jakuza ma na nią monopol, do czego dodać trzeba handel narkotykami. Ale pilnuje, by nikt o tym nie wiedział i aby – kiedy przychodzi kontrola – wszystko było w porządku.

Poza seksem, uciechą i terapią jest gra – hazardowa albo sportowa. Hazard od stuleci znajduje się pod kontrolą jakuzy jako w Japonii nielegalny. Zapasy – jak boks na Zachodzie – to domena gangów, które same ekscytują się zmaganiami, ale przy okazji ustawiają walki, obstawiają je i ciągną zyski bukmacherskie, kreując także gwiazdorów o gabarytach średniego hipopotama, jak w sumo.

Kolejne źródło ogromnych dochodów to inwestycje w legalne gałęzie gospodarki, jak budownictwo, banki czy transport. Jakuza ma również ambicje polityczne. Poprzez prawicowe i skrajnie prawicowe ugrupowania polityczne wchodzi na salony, w których bywają przedstawiciele elit. Zasiada nawet w parlamencie.

Potrzeba zagnieżdżania

We własnym interesie japońska mafia broni Japonii przed kokainą i heroiną – nieszczęściami USA i Europy. Propaguje rodzaj amfetaminy, którą produkowano oficjalnie w czasach wojny dla lotników kamikadze. Dziś używają jej studenci przed egzaminami, taksówkarze i kierowcy ciężarówek. Pochodzi z Tajwanu i Korei. Japonia jest „czysta”.

Jakuza pobiera też opłaty za opiekę nad handlem, czyli ściąga haracze. Przekonuje właścicieli działek, aby je sprzedali, zmusza dłużników do regulacji zobowiązań. Włada ochroną. Pilnuje porządku. Tam, gdzie jest ona, tam jest spokój. A Japończycy kochają spokój i porządek. Policja istnieje dla postrachu i liczy na zdyscyplinowanie i praworządność obywateli, ale ktoś przecież musi interweniować. I członkowie jakuzy, gotowi do akcji, stoją na każdym rogu ulicy.

Jakuza robi wiele dobrego. Zwłaszcza gdy dzieje się coś strasznego. Spieszy z pomocą ofiarom katastrof. Po trzęsieniu ziemi w Kobe była na miejscu na długo przed służbami państwowymi z natychmiastowymi dostawami wszystkiego, czego ofiarom katastrofy potrzeba. Jest więc – można powiedzieć – także organizacją filantropijną.

Najpopularniejszą i najintratniejszą formą działalności jakuzy jest obecność na zebraniach zgromadzeń wspólników i udziałowców różnych firm. Na zebranie można wejść, kupując wcześniej pewną liczbę akcji. Jakuza ma skromne udziały w każdej spółce giełdowej; to jej filozofia. Wielcy właściciele panicznie boją się obecności jakuzy, bo najczęściej sami mają swoje za uszami. Gotowi są płacić odstępne za wyjście jakuzy z sali. Gangsterzy potrafią przewrócić każde zebranie i wszystkie ustalenia. Ale kiedy jakuza zagnieździ się w firmie na dobre, identyfikuje się z nią i działa na jej rzecz, dyscyplinując pracowników, którzy i tak są zdyscyplinowani. Chroni firmę przed wyciekiem informacji o skandalach, a że jest posiadaczem wielu dowodów, firma płaci i nie dyskutuje.

Antykoreańska alergia

Termin jakuza pochodzi od liczb 8-9-3, najgorszej kombinacji gier hazardowych, które 300 lat temu oferowali wędrowni właściciele przenośnych kasyn jarmarcznych. 8-9-3 oznaczało „nic”. Osiem to Ya, dziewięć – Ku, trzy – Sa.

Mundurem gangstera jest tatuaż. Zabieg jest torturą, pokrycie całego ciała to około stu godzin męczarni. Gangsterów poznać można po ondulowanych włosach, ciemnych okularach, kolorowych garniturach oraz butach w stylu „coś pięknego i niedrogiego”. Członkowie jakuzy – jak każda społeczność kryminalna – mówią językiem dołów społecznych. Wyrażają się niegramatycznie, mają własny słownik i używają barwnych jak tatuaże metafor.

Mafia przyjmuje bez protestów japońskich niedotykalnych: buraku – rzeźników, garbarzy, katów i grabarzy. Stanowią 70 proc. najpotężniejszego syndykatu jakuzy w Japonii – Yamaguchi-gumi. Następne 10 proc. to Koreańczycy ściągnięci kiedyś do pracy i pogardzani jako cudzoziemcy. Są powszechnie oskarżani o większość kryminalnych i pospolitych przestępstw w Japonii.

Japonia ma alergię na punkcie Koreańczyków. Ich obecność zaznaczyła się w dwojaki sposób: kiedy Korea była 2 tys. lat temu wielkim mocarstwem, Japonia nic wtedy jeszcze nie znaczyła, będąc wyspiarską społecznością prymitywnych plemion. Wszystko, co jest fundamentem kultury japońskiej, przeniknęło z Chin przez Koreę. Kiedy wektory się odwróciły, Korea została zajęta przez Japonię na długo przed rozpoczęciem II wojny światowej. Koreańczycy, walcząc z okupacją, czynili Japończykom wiele szkód. Przeniknęli także do metropolii.

Amerykanie, powaliwszy Japonię na kolana w 1945 r., aresztowali wszystkich przywódców japońskich, a także liderów podziemnego świata, natomiast koreańskich sojuszników, którzy zajmowali się między innymi handlem na czarnym rynku, pozostawili wolno. Jeden z nich – Machii – współpracował z wywiadem amerykańskim przeciwko komunistom. Był przełom lat 40. i 50. Zmienił się już porządek świata w Europie, a teraz zmieniał się w Azji. W Chinach zwyciężyła komunistyczna rewolucja Mao Zedonga. Chińczycy zajęli Tybet bez słowa sprzeciwu ze strony kogokolwiek. Zaczęła się wojna koreańska, w której stalinowska Północ Kim Ir Sena z Chińczykami-komunistami zajęła w 10 dni całe Południe kraju. Żeby zatrzymać ekspansję czerwonych, bohater II wojny światowej z frontu dalekowschodniego i pacyficznego generał Mac Arthur zażądał od prezydenta Eisenhowera bomby jądrowej do swej dyspozycji. Japończycy naprawdę mieli się czego bać. Amerykanie też. Nie dziwota, że przeciwko wszelkim radykalizmom lewicowym na Wschodzie sprzymierzyliby się nawet z diabłem, mniej teraz dbając o wyniszczenie faszystów i kryminalistów japońskich, skoro niebezpieczeństwo komunizmu było tak wielkie, a dotychczasowi wrogowie mogli stać się cennymi sprzymierzeńcami.

Beneficjentami takiej sytuacji stali się ludzie pokroju Koreańczyka Machii. Japońscy mafiosi byli zmuszeni do współpracy z tym protegowanym Amerykanów na polu turystyki, importu ropy naftowej, rozrywki, gastronomii i handlu nieruchomościami. Partnerem Machii był Kodama, przed wojną kontradmirał, szpieg, aferzysta i faszysta, który wypuszczony przez Amerykanów, choć czekał na stryczek, rozprawił się z lewicą i założył między innymi Partię Liberalno-Demokratyczną, która od chwili powstania do niedawna rządziła Japonią.

Zaprzeczenie cosa nostry

Od końca wojny po dziś dzień jakuza działa na każdym polu. Kontroluje dzielnice rozbitków życiowych, dostarcza robotników dniówkowych na place budów, ale też pobiera podatki na rzecz uwolnienia Wysp Kurylskich i Sachalinu. Jest patriotyczna i nacjonalistyczna, a także procesarska.

Japończycy są mistrzami w kopiowaniu rozwiązań technologicznych, ale nie organizacyjnych. Jakuza nie ma nic wspólnego z sycylijską cosa nostrą. Jest nawet jak gdyby jej zaprzeczeniem. Członkowie jakuzy nie unikają rozgłosu, działają przy otwartej kurtynie i, wbrew opiniom o okrucieństwie Wschodu, nie są tak okrutnymi gangsterami jak Sycylijczycy czy mafiosi z Neapolu. Z jakuzy można wyjść przed śmiercią – na emeryturę. Jakuza dopuszcza wolnych strzelców, którzy nie są na stałe związani z klanami. Posłuszeństwo jest cnotą, naruszenie posłuszeństwa karze się obcięciem małego palca. Może to zrobić sam nieposłuszny i przysłać palec szefowi na znak skruchy. Palce obcina się też za długi hazardowe. Człowiek ukarany traci cechy samuraja. W tradycyjnym społeczeństwie jest to kara dotkliwa. Rytuał rodzin mafijnych obejmuje seppuku, czyli harakiri. Jest popełniane za niewybaczalne błędy.

Struktura jakuzy przypomina rodzinę japońską. Na jej czele stoi ojciec, który ma braci i synów. Bracia i synowie nie są krewnymi. Pochodzą z innych rodzin, więzi muszą zerwać lub trafiają do gangów, bo więzi zostały już zerwane, czasem przez ich własne rodziny.

Boss jest bogiem. Jak w USA, szef-ojciec ma doradcę, dla którego pracują adwokaci, sekretarze, księgowi, a także radcy-specjaliści. Ma też szefa sztabu. Członkowie jego gangu mogą odtwarzać na niższym poziomie strukturę rodziny, do której należą, tworząc nową, której stają się przywódcami, i tak aż do dołu. Piramida kontrolująca 2,5 tys. przedsiębiorstw i 500 gangów może mieć pięć pięter podziemia.

Etyka jakuzy wyklucza złodziejstwo. Japońska mafia, inaczej niż we Włoszech, prowadzi działalność biznesową tylko poprzez ludzi „czystych”. Jej majątkiem zarządzają pod ochroną i za ochronę zwykli przedsiębiorcy. Większość tego ogromnego majątku pochodzi z tradycyjnych, choć unowocześnianych źródeł – więc gry i kobiety, alkohol (legalny) i amfetamina to cztery filary, na których wspiera się mafijny gmach.

Zyski przede wszystkim

Ale wywoływaniem kryzysów finansowych jakuza też nie gardzi. Obecna zapaść banków światowych miała swoją próbę generalną w Japonii w latach 80. i 90. Banki pożyczały bez umiaru pod budowy na działkach, których ceny rosły. Nie bez udziału jakuzy. Osiągnięty został punkt nasycenia i przesycenia, ceny zaczęły spadać dramatycznie, a banki zostały na rozgrzebanym śmietnisku kredytów hipotecznych wysokości 400–800 mld dol. Rządy obiecywały znalezienie wyjścia i nie znajdując, padały jeden po drugim. Nie finansowały jednak banków jak prezydent Obama, dlatego Japonia zastygła gospodarczo na wiele lat. Jakuza miała nadzieję na skreślenie przez banki złych długów i wpuszczenie do obrotu na nowo działek wartych grosze. Wiadomo, kto byłby pośrednikiem w ponownym wprowadzaniu nieruchomości na rynek. Finansowe grypy azjatyckie były przez ostatnie dwudziestolecie lekceważone jako epidemie regionalne. Zachód niczego się na nich nie nauczył – przeciwnie, zaraził się i odbił zarazę na cały świat.

Choć jakuza jest nacjonalistyczna i patriotyczna, z mafią włoską ma jednak coś wspólnego: kiedy liczą się szybkie, piramidalne zyski, nie liczy się interes ani kraju, ani społeczeństwa, ani środowiska naturalnego.

Jakuza działa również na Hawajach, ale i w Los Angeles, San Francisco, Seattle, Las Vegas, Houston, na Florydzie, a także w Nowym Jorku, gdzie zagania japońskich turystów do salonów gier i burdeli. W Kalifornii współpracuje z mafiami wietnamskimi i chińskimi. W Meksyku i Peru rekrutuje dziewczyny do „dobrze płatnej” pracy.

Nie jest tajemnicą, że jakuza nie była jedyną tajną, lecz jednak legalną organizacją japońską. Tajność i legalność, pozornie sprzeczne, spaja tabu. Tak samo było z nieoficjalną, nigdzie nierejestrowaną, zorganizowaną prywatnie na kształt stowarzyszenia przyjaciół, Tajną Armią Szpiegów, o której było wiadomo, że jest i że jak jakuza wielbi cesarza, ale nikt, łącznie z samymi szpiegami, nie wiedział, jak jest zorganizowana, kto do niej należy, komu służy i jak działa. Cesarz Hirohito odziedziczył szkielet tej Cywilnej Służby Wywiadowczej po swoim dziadku, imperatorze-reformatorze Meiji. (Miłość do cesarzy nie przeszkadza czasem ich mordować). Nie jest możliwe, by armia szpiegów nie wiedziała o jakuzie. I nie jest możliwe, by jakuza nie przenikała struktur tej służby. Armia miała swoje placówki w całej Azji, Europie, Australii i obydwu Amerykach.

Dziś Chińczycy i Wietnamczycy korzystają na świecie z wzorów japońskich. Można wejść do knajpki w którymś z miast w Europie i pożyczyć milion dolarów. Oddaje się za dwa miesiące w Los Angeles, nie potrzeba weksli ani świadków. Ale spróbuj nie oddać. Jakuza w tej lidze to już klasyka, ale ciągle o sporej przyszłości. Jak powiedział emerytowany szef jednej z rodzin mafijnych włoskiemu korespondentowi Tiziano Terzaniemu, który jak mało kto znał Azję, „dopóki istnieje cesarz, dopóty istnieje jakuza”.

polityka.pl




Data publikacji: 10-05-2010 o godz. 17:14:14, Temat: Cywilizacja

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,tajemnice_jakuzy,12308,html