Powidoki Walkiewicza

14 października o godzinie 18.00 w galerii Lakiernia w Kielcach rozpocznie się wernisaż wystawy fotografii Wojciecha Walkiewicza. Wystąpi również grupa One - nowy kielecki projekt muzyczny.



Kielczanin z pochodzenia, na co dzień twórca filmów dokumentalnych, teledysków i programów telewizyjnych, powraca do fotografii bardzo osobistą wystawą „Powidoki”.

Zobaczyć można będzie fragmenty dwóch cyklów, które zostały zrealizowane w ciągu ostatniego roku. Fotografowane miejsca, czyli Zaborze pod Kielcami oraz Siekierki w Warszawie zostały wybrane nieprzypadkowo. Z wsią Zaborze artysta związany jest od najmłodszych lat, ponieważ właśnie tam spędzał w dzieciństwie wakacje u dziadków. Siekierki natomiast, to jego ulubiony zakątek Warszawy.

Jak sam stwierdził, metoda, jaką obrał, wydawała mu się prosta a efekt na dłuższą metę nudny. Wyszedł od tego, jak zbudowany jest współczesny negatyw barwny.
W uproszczeniu: składa się on z trzech warstw światłoczułych, każda uczulona na inną barwę światła: czerwone, zielone, niebieskie. Suma tych świateł daje biel. Zazwyczaj, podczas fotografowania, naświetlamy jednocześnie wszystkie trzy warstwy. Ich połączenie, przy prawidłowym naświetlaniu i obróbce, pozwala osiągnąć poprawne odwzorowanie barw. Ale używając odpowiednich filtrów barwnych, mogę, jak malarz, nakładać na emulsję światłoczułą kolejne kolory. Każdy kolor osobno.” – opowiada Wojciech Walkiewicz. Artysta przekonał się, że mimo precyzyjnych notatek nie da się na sto procent przewidzieć efektu końcowego.

Dzisiejsza technika rozwinęła się i jest na bardzo wysokim poziomie. Dostępne na rynku aparaty mają zadziwiające możliwości. Wojciech Walkiewicz używa jednak starych, kilkudziesięcioletnich aparatów. 6x9: Zeiss Ikon i Fotokor z obiektywem Schneider. Z ich pomocą artysta zapragnął na pojedynczej, nieruchomej klatce przedstawić proces obserwacji krajobrazu trwający kilka lub kilkanaście minut.

W tym czasie moje oczy nawet na chwilę się nie zatrzymują. Skaczą. To, co najszybciej przyciąga mój wzrok i czego podświadomie szukam, kiedy patrzę na nieruchomy pejzaż, to ruch. Natomiast nie każdy zauważam. Dużo umyka. Nie dostrzegam powolnych, niewielkich zmian, albo bardzo szybkich. Ale też, jeżeli nie spieszę się, mam czas na kontemplację, to odkrywam mnóstwo ruchu w pozornie statycznym krajobrazie.” – opowiada artysta.

Co z tego zapamiętam? Pozostają te najmocniejsze doznania, wspomnienia, powidoki. Można jedną klatkę negatywu eksponować raz, na długim czasie. Zapiszemy ruch. Jeżeli ten sam czas ekspozycji podzielimy na kilka-, kilkadziesiąt cząstek i tyle razy wyzwolimy migawkę, zapiszemy zmiany. Ja zmieszałem obydwie te metody. Taki „open flash” bez flesza. Kolejne warstwy światłoczułe emulsji barwnej naświetlałem osobno, używając najgęściejszych, jakie udało mi się zdobyć, filtrów: czerwonego, zielonego i niebieskiego. Filtry miały różną gęstość, co wyrównywałem długością i ilością ekspozycji. Między pierwszym a ostatnim naciśnięciem migawki upływało od kilku do kilkudziesięciu minut. Końcowy efekt, to nałożenie na siebie na jednej klatce negatywu tych wielokrotnych, na różnych czasach robionych, osobnych ekspozycji trzech warstw światłoczułych. Odseparować je od siebie mogłem tylko zaznaczając kolorem. Efekt estetyczny to wartość dodatkowa.”– stwierdza na zakończenie swojej opowieści o metodzie.

Niewiele różni się ona od wymyślonej na przełonie XIX i XX w. autochromy. Zasadniczą różnicą jest to, że to, co było uznawane tam za błąd, dla Wojciecha Walkiewicza stało się walorem i celem.

Julita Sochanowska


Data publikacji: 11-10-2010 o godz. 11:28:19, Temat: Fotografia

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,powidoki_walkiewicza,12587,html