KSM - ludzie ze śmiechu spadali z krzeseł

Julita Sochanowska odwiedziła na próbie Kabaret Skeczów Męczących i postanowiła pomęczyć ich pytaniami.



Natknęłam się na wypowiedź, że kabareciarz to taki śmieszny zawód. Wy też tak myślicie?

Marcin Szczurkiewicz: Czyli się polepszyło, bo zazwyczaj, jak mówimy, że robimy kabaret, to zaraz potem pytają, gdzie pracujemy.
Michał Tercz: Ja byłem kiedyś na praktykach w szkole i prowadziłem lekcje angielskiego. Myślę, że to, co robię teraz jest fajniejsze.
Karol Golonka: A według nas Michał powinien zostać nauczycielem angielskiego. (śmiech) Niby nie ma takiego zawodu jak kabareciarz, ale jeśli chcesz coś robić dobrze, to musisz robić tylko to. Nie ma miejsca na robienie czegoś innego.
M.T: Dokładnie. Jeśli chcesz być dobrym nauczycielem angielskiego, to musisz robić tylko to na sto procent. (śmiech)
W takim razie Michał ma już plan B, a reszta?
M.S.: Ja będę managerem Michała jako nauczyciela angielskiego. Będę za to brał 20% jego pensji, czyli... no jakieś 120 zł w skali miesiąca.
K.G.: Nie mamy planu B, bo plan A idzie bardzo dobrze. Jeśli kiedyś to się skończy, to wtedy będziemy myśleć. Tyle doświadczeń już zebraliśmy, że spokojnie moglibyśmy pracować w jakimś przytulnym domku kultury. (śmiech)
M.Sz.: Poza tym jest tyle działań około tego, co robimy, że nawet jeśli nie kabaret, to może coś powiązanego z nim.

Nie zmęczy Was takie ciągłe życie w kabarecie?

M.Sz.: Tydzień na miejscu i już bym wyjeżdżał w trasę, więc raczej zmęczenie nie grozi.
M.T.: To jest tak, że jak jesteś tydzień w trasie, to mówisz, że chcesz do domu, a jak jesteś tydzień w domu, to bardzo chcesz wyjechać na tydzień w trasę. (śmiech)

Zawód kabareciarza zobowiązuje do ciągłego bycia zabawnym?

M. Sz.: Jak widzisz. Jak jeszcze nie włączyłaś dyktafonu siedzieliśmy cicho. (śmiech)
M.T: Zdecydowanie jest takie parcie na bycie ciągle śmiesznym.
K.G.: Przy każdym wywiadzie tak jest. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu dawać wywiadów na serio. Ja lubię porozmawiać poważnie, ale okazuje się, że ludzie zupełnie tego ode mnie nie oczekują.
M.T: Najgorsze jest to, jak ktoś ma parcie, żeby być zabawnym przy nas i opowiada dowcipy. (śmiech)
M. Sz.: Podchodzi i mówi: „A znasz to?” Po czym opowiada kawał, którego nienawidzisz, a słyszałeś go już czterdzieści razy, a na końcu dodaje: „Spoko, możecie tego użyć".
K. G.: Jeżeli wszyscy, którzy przeczytają ten wywiad będą kiedyś chcieli z nami porozmawiać, to nie opowiadajcie nam dowcipów!
Marcin: Po prostu podejdźcie z butelką wiśniowej polskiej...
Jarek Sadza: Albo z cytrynówką. (śmiech)

Głównym założeniem jest robienie wszelkich postaci pod Jarka?

M. T.: Jarek jest najbardziej plastyczny.
M. Sz.: Wiele grup ma frontmana, a u nas tak nie jest. Wszyscy staramy się robić wszystko, ale wiadomo, że jedni są lepsi w tym, a inni w czymś innym. U nas to się fajnie, równomiernie rozkłada.
M.T.: Bardzo się uzupełniamy, bo każdy ma świadomość tego, w czym jest dobry.
K.G.: Każdy odpowiada za coś, ale to wspólnymi siłami staramy się cały czas...
M.Sz.: Do przodu!

KSM to piosenki kabaretowe?


M.Sz.: My trochę zmieniliśmy to, co się kryje pod pojęciem piosenki kabaretowej. Robiliśmy piosenki nowoczesne, ciekawie zaaranżowane, było to coś innego. Chociaż tym sezonem troszkę zmienimy to podejście.
M.T: Często ludzie nam mówią, że kiedyś piosenka w kabarecie im zupełnie nie podchodziła, ale nasze się podobają.
K.G.: Faktycznie mamy „Piosenkę trenera”, która stała się pierwszym wielkim hitem, później „Nasza klasa” to podbiła, a jeszcze później „Hymn Euro”. To były nasze hity, więc ludzie dość dobrze nas kojarzą z piosenek.
J.S.: Też u Piotrka Bałtroczyka występowaliśmy cały sezon z piosenkami i zapadło to w pamięć.
Marcin: Bardzo się cieszymy, bo znaleźliśmy jakąś niszę, dzięki której wypłynęliśmy. Rynek jest teraz przesycony, więc ciężko zrobić coś nowego.
Karol: Teraz chcemy się pokazać z innej strony. Przygotowaliśmy tylko jedną piosenkę.
Jarek: (z dumną miną) Autorską, a nie cover.
K.Sz.: Chcemy pokazać, że dobrze czujemy się także w skeczach.

Pamiętacie jakąś najśmieszniejszą, albo najdziwniejsza reakcję w trakcie Waszego występu?


J.Sz.: Ja pamiętam jak ludzie ze śmiechu spadali z krzeseł.
K.G: Generalnie obserwowanie ludzi, kiedy się śmieją, jest bardzo zabawne, chociaż gdy się występuje, to ciężko obserwować. Niby tak patrzę, ale nie widzę.
J.Sz: To może to jest jaskra? (śmiech)
K.G: No nie wiem, ale patrzę a nie widzę. (śmiech) Ciekawa jest też sytuacja, gdy jest 500 osób na sali, 499 się śmieje a jedna patrzy i się dziwi.
M.Sz.: Albo na odwrót, gdy cisza na sali, a jedna osoba śmieje się najgłośniej.

Co Was tak nakręca na scenie?

K.G.: Jak Jarek piszczy. (śmiech)
M.Sz: Każda niespodziewana, zaskakująca sytuacja, która zdarzy się na scenie, poza sceną czy na publiczności.
K.G.: Uwielbiamy, jeśli publiczność jest na tyle aktywna, że chce nam w którymś skeczu
przeszkodzić.
M.Sz.: Chyba że w skeczu „Trwam Telegra” ktoś krzyczy: „Podaj numer!”
M.T.: Albo z końca sali : „PIOTR! Hasło to PIOTR!”
K.G.: Ludzie się bardzo wkręcają i zapominają, że to jest kabaret. Zdarza się tak, że Marcin musi powiedzieć: „Proszę pana to skecz a nie teleturniej.”

Dziękuję serdecznie za rozmowę.


Rozmawiała: Julita Sochanowska


Data publikacji: 25-01-2011 o godz. 15:25:36, Temat: Kabaret

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,ksm_ludzie_ze_śmiechu_spadali_z_krzeseł,12717,html