Wiedeń: stolica rozrywki!

Był początek sierpnia. Upał i nuda. Wśród znajomych padło hasło: wyjedźmy gdzieś na parę dni! W portfelu pieniędzy nie za dużo, a polskie góry czy morze nudne i wcale nie tanie. Więc może… Wiedeń!?.



Okazuje się, że ta spontaniczna propozycja była niezwykle atrakcyjna i łatwa do spełnienia. Wystarczyło pobuszować w Internecie i po zaledwie paru dniach zarezerwować bilety na autokar. Zdecydowaliśmy się na firmę Ecolines, jednak w sieci można znaleźć mnóstwo różnych atrakcyjnych ofert, niekiedy niezwykle konkurencyjnych. Tym razem wyjazd miał mieć początek w Krakowie (najbliższy punkt dla kielczan, spośród oferowanych nam przez przewoźnika), koszt 85 zł w jedną stronę, planowany czas dotarcia na miejsce 8 godz., choć w rzeczywistości droga trwała ok. 10.

Dojazd był męczący. Ścierpły nam wszystkie kończyny, jednak na miejscu wiedzieliśmy, że było warto! Wiedeń – jak powszechnie wiadomo – to największe miasto Austrii i jej stolica. Został założony ok. 500 r. p.n.e. Poza tym stanowi kulturową, handlową, akademicką i turystyczną kolebkę na skalę światową. Pierwsze wrażenie, jakie powala turystę: niezwykły spokój, czystość i różnorodność architektoniczna. Możemy tu spotkać budynki secesyjne, romańskie, barokowe itp.



Mnogość zabytków przytłacza. Choć myślę, że pędzenie z przewodnikiem po wszystkich punktach wcześniej zaplanowanej wycieczki nie miałoby najmniejszego sensu. My wybraliśmy strategię w pełni nieprzemyślanych decyzji, podyktowanych emocją chwili. I tak zaczęliśmy od spaceru po centrum i rozeznaniu się w okolicy. Był to środek sezonu, więc nie wyglądaliśmy dziwnie. Dookoła kręciło się mnóstwo turystów z całego świata. Stare miasto (tzw. Innere Stadt, czyli miasto wewnętrzne) przepełnione jest barwnymi kościółkami i starymi kamienicami.

Nie brakuje straganów z pamiątkami, jak na przykład wszechobecne pocztówki z Habsburgami. Jednak mimo to, nie dostrzegliśmy kiczowatych pamiątek w stylu okazjonalnych koszulek, majtek czy figurek „made in china”. Bardzo szybko dotarliśmy do głównych ulic handlowych Graben i Kohlmarkt. Znajdują się one tuż przy słynnej katedrze św. Szczepana – Stephansdom. W okresie letnim miejsce to jest okupowane przez tabuny turystów, ścisk jest wręcz nie do opisania. Gdzieniegdzie dostrzec można pracowników filharmonii czy teatru w strojach z epoki.



Dodatkowych uroków dodają swojskie zapachy roznoszone przez konie z licznych dorożek, co po pewnym czasie staje się nieznośne. Jedną z ciekawostek rynku jest Haas Haus. Budynek, w którym znajduje się pasaż handlowy. Jego niezwykłość polega na awangardowym stylu, mocno wybijającym się spośród reszty budynków. Wygląda niczym szklany koszmarek Wiednia.

Na Stephansplatz zatrzymaliśmy się w jednej z licznych kawiarenek. Serwują one cudowne desery i kawy. Ja, jako oddana fanka czarnego napoju, wypróbowałam większość gatunków oferowanych przez tamtejsze lokale. Na wyróżnienie zasługuje delikatna kremowo-cynamonowa Melange, w której zakochaliśmy się wszyscy. Równie dobre były Fiakier na bazie koniaku, bardzo mocna, Schwarzer klasyczna czarna, czy wiedeńska odmiana Cappuccino – Kapuziner. Ceny nie były wygórowane, przeciętnie filiżanka kosztowała ok. 1,70–2,50 euro. Kolejno obowiązkowo musieliśmy wstąpić do jednej z Heurigen, czyli knajpki z winem. Na każdym kroku spotykaliśmy budki oferujące tradycyjne kiełbaski. Wśród deserów na długo w pamięci pozostaje Apfelstrudel cieniutkie ciasto z cynamonowymi jabłkami, proste, a doskonałe.

Niezaplanowany wyjazd wiąże się z problemami noclegowymi. W Wiedniu znajduje się wiele drogich hoteli o wysokim standardzie. Niezamożny student może natomiast skorzystać z wielu pensjonatów. Przez pierwsze 3 dni nocowaliśmy w jednym z takich przybytków. Koszt wyniósł nas zaledwie 45 euro od osoby. Niedogodności? Owszem iście klaustrofobiczny klimat pokoju, spowodowany brakiem okien.

Co zrobić ze sobą wieczorem? Okazuje się, że Wiedeń to nie tylko zabytki, ale masa wielotematycznych klubów. Miasto po 21 zaczyna tętnić muzyką. Większość lokali to typowe dyskoteki serwujące klimaty techno. Kiedy tylko popytaliśmy paru stałych bywalców, których naprawdę łatwo rozpoznać, dowiedzieliśmy się jak trafić do alternatywnych klubów oferujących ciekawszą, jak dla nas rozrywkę. Najpierw zaoferowano nam Arias Rosey, miejsce przytulne. Następnie ktoś wspomniał, że w Queer Beat odbywa się impreza w klimacie alternatywnego rocka. Nasze nogi pognały prędko w kierunku klubu.

Na miejscu dowiedzieliśmy się, że jest to lokal dla homoseksualistów, po lekkim zaskoczeniu weszliśmy i była to naprawdę dobra decyzja. Na koniec odwiedziliśmy jeden z osławionych przez pisma muzyczne na całym świecie klubów Flex. Z początku zastanawialiśmy się, czy nie będzie to jeden z tych snobistycznych lokali, a przede wszystkim, czy przebijemy się przez selekcję. W klubie przekonaliśmy się, że panuje tam luźna i przyjemna atmosfera, a muzyka nie jest przereklamowana.

Wiedeń to miasto zarówno niebotycznie drogie, jak i zaskakująco tanie. Doskonale przygotowane na przyjęcie turystów. Kuszące nowoczesnymi formami rozrywki i epatujące pięknem dawnych czasów. Podstawa to nie kierować się stereotypami, a spróbować znaleźć coś dla siebie, bo jest, w czym wybierać.

Agata Majcher


Data publikacji: 03-02-2011 o godz. 10:25:02, Temat: Turystyka i Podróże

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,wiedeń_stolica_rozrywki,12725,html