Piotr Krzemiński: Brak refleksji jest chorobą

Wyróżnikiem Ankh jest droga muzyczna, jaką zespół przebył: od albumów z kluczową rolą skrzypiec do wykorzystującego brzmienia elektroniczne „Expect Unexpected”, którego tytuł nie był czczą obietnicą. Ważnym aspektem twórczości Ankh jest również poszukiwanie towarzyszącego ludzkości od zawsze sacrum. Wokalista zespołu Piotr Krzemiński do tekstu „Póki sumienia siła w nas, póty moc i wiara” dodaje na koncertach „ale w co?”.
W wywiadzie dla Wici odpowiada między innymi na pytanie: jak wierzyć?



Andrzej Szczodrak: Oceniając na stronie, iż Ankh zmienił się w 1997 roku „z zespołu skrzypcowo-gitarowo-perkusyjnego w zespół perkusyjno-gitarowo-skrzypcowy” grupa niejako prowokuje słuchaczy do tego, by zastanawiali się, kto jej przewodzi.
W jednym z wywiadów powiedział Pan, że na koncertach liderem staje się ten, kto danego dnia ma wenę. A jak jest przy pisaniu muzyki, czy ton nadają „gitara prowadząca” i „pierwsze skrzypce”?

Piotr Krzemiński:
– Zespół kreuje dwóch ludzi: ja i Krzysztof Szmidt. Koncepcja artystyczna i skład powstają według naszego pomysłu. Nigdy jednak nie robimy tego na siłę. To, co chciałbym szczególnie podkreślić to fakt, że jesteśmy zespołem kumpli, przyjaciół. Nie ma tu sidemanów, czyli muzyków, których zadaniem jest dopasowanie się do tego, co tworzą inni. Nigdy nie jest tak, że w trasie zamykamy się w swoim świecie, zakładając na uszy słuchawki i nie rozmawiając. Znamy się dobrze, spotykamy się rodzinami. Nie zawsze jest „słodko”, ale umiemy znaleźć kompromis, dogadać się.
Michała Jelonka poznaliśmy w teatrze studenckim „Diaspora”. W pewnym momencie okazało się, że mam współtworzyć z nim jedną z piosenek – wtedy zaprosiliśmy go do zespołu. Poszukiwaliśmy czegoś, co wzbogaciłoby rockowe brzmienie. Skrzypce Michała sprawdziły się w tej roli, choć niektórzy mówili nam, że to będzie zły pomysł.

Andrzej Szczodrak: Moim zdaniem, ktoś kto przychodzi na koncert, może mieć wrażenie, że właśnie Michał Jelonek i Pan to „dwie półkule mózgu” Ankh...

Piotr Krzemiński:
– To tak wygląda na scenie, jesteśmy najbardziej „frontmańscy”. Wokalista zawsze jest frontmanem. Fakt, że Michał ma solowy, charakterystyczny instrument sprawia, iż on także się wyróżnia.

Andrzej Szczodrak: Czy po kilku koncertach z Michałem Jelonkiem można powiedzieć, iż wrócił na stałe na łono Ankh? Jako powód odejścia podawany był jego brak czasu. Czy coś się w tej kwestii zmienia?

Piotr Krzemiński:
– W pewnym momencie stanęliśmy przed dylematem, nie do końca mogliśmy grać profesjonalnie. Musieliśmy z czegoś żyć. To ciekawe: w latach 90. XX wieku ponoć szalało piractwo – Krzysztof Skiba ma ponoć 20 pirackich egzemplarzy swojej płyty – a jednak sprzedaż była duża.
Michał, który jest od dziecka skrzypkiem i potrafi wykonywać tylko ten zawód, miał wybór: półprofesjonalizm w Ankh albo zawodowa gra z innymi zespołami w Warszawie. Zaczął grać w innych grupach, więc po dojściu do zespołu Michała Pastuszki, który jest fenomenalnym gitarzystą, ale także świetnym realizatorem oblicze Ankh zmieniło się.
Tak powstała płyta „Expect Unexpected”, z której jesteśmy bardzo zadowoleni. Wiązała się ona ze zmianą logo i wizerunku.
Co ciekawe, właśnie wtedy, gdy muzyka stała się wyłącznie pasją, nagle otrzymaliśmy szansę na festiwalu art-rockowym w Rio. Dobre recenzje sprawiły, że mieliśmy okazję dwukrotnie zagrać na Baja Prog w Mexicali. W Brazylii i Meksyku wydano reedycje naszych płyt.
Obecnie można nas zobaczyć w różnych składach, ale trzon zespołu to ja, Krzysztof Szmidt, Jan Próściński, Michał Pastuszka oraz Ernest Gaweł. Ale Michał nigdy nie był z Ankh usunięty. Zespół przestał grać czysto profesjonalnie. Michał żyje z muzyki, pozostali członkowie zespołu zajmują się na co dzień czymś innym. Michał wciąż z nami gra, ale dziś nie umiem powiedzieć np. czy odbędzie się trasa.
W produkcji jest płyta, na której znajdzie się dużo utworów ze skrzypcami, ale trudno mi powiedzieć, kiedy się ona ukaże.

Rafał Nowak:
Gracie tutaj?

Piotr Krzemiński: – Z Ankhiem gramy tu i u Krzyśka w Masłowie.



Andrzej Szczodrak: W wywiadzie dla Onetu powiedział Pan o płycie „Expect Unexpected”, iż to „ten sam duch”, co na poprzednich albumach. Słowo „duch” widzę jako kluczowe: postrzegam „Ankh” jako pewną filozofię, która nawiązuje do religii, ale nie do końca się w niej mieści. Z drugiej strony odcina się Pan także od idei new age. Co jest więc arche, czyli esencją idei Ankh – poszukiwanie samo w sobie?

Piotr Krzemiński: – Człowiek jest z natury istotą religijną. To podstawowe zagadnienie. Muzyka jest rodzajem przejścia do innego świata. Nigdy nie chciałem, by zespół był utożsamiany religijnie, ale zdaję sobie sprawę, że każdy, szczególnie każdy artysta, zadaje sobie pytania o istnienie „świata po drugiej stronie”.

Andrzej Szczodrak:
Co jest zatem celem: zadawanie pytań, czy próby udzielenia odpowiedzi?

Piotr Krzemiński:
– Ostatnio doszedłem do wniosku, że nie znam odpowiedzi. Chodzi o pytania. To, że je sobie zadajemy, sprawia, że jesteśmy lepsi. Brak refleksji jest chorobą współczesnego świata. Dużo mówi się o ateizmie, ale ateizm to także pewna wiara – przekonanie, że nie ma Boga i istnieje tylko tu i teraz. Zagrożeniem jest bezmyślność religijna, którą dostrzegam, mając kontakt z młodzieżą: rodziców nie interesuje sama komunia córki, a jej sukienka. Gimnazjaliści czekają na bierzmowanie, gdyż liczą na prezenty.
Tymczasem nawet przyjmując buddyzm, który nie jest religią a filozofią, mamy styczność z czymś, co sięga najważniejszych pytań.
Przeraża mnie zachodni agnostycyzm, łatwo jest założyć sobie, że po prostu nie wiemy, czy istnieje Bóg i pozwolić sobie na to, by już tych pytań nie zadawać.
Dla mnie w każdej sztuce powinien być ten element metafizycznego zastanowienia. Nas w Ankh interesuje to, co w człowieku najlepsze. W dawnych kulturach silnie obecne jest poczucie sacrum. Może to technologia sprawia, że od niego odeszliśmy.
Jesteśmy elementem natury – dziećmi Ziemi i Słońca. Odwoływanie się do tego faktu nie jest jednak new age, to raczej ekumenizm.
Ostatnio oglądam wiele filmów Miyazakiego. To anime, mające cechy baśni, ale przypominające o przynależności do natury. Zachód od natury niestety odchodzi.

Andrzej Szczodrak: Ale przecież ekologia ulega niemal sakralizacji...

Piotr Krzemiński: – Ekologia jest używana przez politykę i biznes. Przykładem tego procesu w Polsce była Rospuda. Poza tym, przecież na pewno opracowano już rozwiązania alternatywne dla surowców, które się skończą: węgla i ropy. Nie są one jednak wdrażane ze względów ekonomicznych. Obawiam się zresztą, że w Afryce i w Azji złoża są eksploatowane bezpardonowo, nawet kosztem zabijania ludzi.

Andrzej Szczodrak: Zastanawiam się nad relacją pomiędzy filozofią, postrzeganiem świata a muzyką. Czy pełni ona rolę narzędzia pomagającego w poszukiwaniach? A może to od niej wszystko się zaczyna?

Piotr Krzemiński: – To wygląda różnie. Często są treści, które chcemy przekazać dźwiękiem. W innych sytuacjach to muzyka prowadzi. Nie chcemy iść w banał. Podoba nam się wiele rzeczy, staramy się je godzić. Wciąż gramy utwory z „Czarnej Płyty” (albumu zatytułowanego „Ankh” – przyp. A.Sz.), choć czujemy, że to dla nas coś odległego. Na „Expect Unexpected” jest wiele elementów inspirowanych twórczością Roberta Frippa. Teraz duże wrażenie robi na mnie Prince, w Polsce kojarzy się on z płytą „Purple Rain” i utworem „Purple Rain”. Z trochę „fircykowatą” muzyką. Tymczasem ten facet jest geniuszem, nagrał ok. 50 różnorodnych płyt w tym albumy jazzrockowe.

Andrzej Szczodrak:
A czy czasem pojawia się poczucie, że muzyka jest sama w sobie odpowiedzią, że najlepszym, co możemy zrobić jest zaangażowanie w tworzenie czegoś pięknego?

Piotr Krzemiński: – Tak, opowiem ci taką historię: mam znajomego, bardzo zaangażowanego katolika, ale jednocześnie człowieka bardzo fajnego i otwartego. Kiedyś powiedział mi, że dyskusja właściwie nie ma sensu, gdyż w wierze liczy się wewnętrzne przeżycie. Muzycy potrafią słuchać osobno basu czy perkusji. Tymczasem odbiorca po prostu przeżywa i trzeba to szanować. Niekiedy „odwracamy się” od słuchacza, proponując mu brzmienie z „Expect Unexpected” zamiast łatwiejszej w odbiorze, prostszej rytmicznie muzyki z „Czarnego Albumu”.

Andrzej Szczodrak
: W Ankh od początku były skrzypce, instrument pomagający sięgać do tradycji. Później przyszła elektronika stanowiąca dla niektórych synonim muzycznej nowoczesności. A czy jest jakiś sposób wzbogacania muzyki rockowej, którego chciałby Pan spróbować?

Piotr Krzemiński: – Nową płytę chcemy oprzeć na ciepłych brzmieniach akustycznych. „Expect...” jest albumem chłodnym, „dzieje się” jakby 10 kilometrów nad ziemią. Nowa płyta będzie ciepła z istotną rolą skrzypiec, ale jednocześnie psychodeliczna.




Data publikacji: 09-04-2011 o godz. 00:23:47, Temat: Muzyka

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,piotr_krzemiński_brak_refleksji_jest_chorobą,12817,html