Świat, którego nie ma

"My Żydzi Polscy… My, wiecznie żywi – to znaczy ci, którzy zginęli w ghettach i obozach, i my widma – to znaczy ci, którzy zza mórz i oceanów wrócimy do kraju i będziemy straszyć śród ruin swymi w całości zachowanymi cielskami i upiornością niby-to zachowanych dusz." – gorzko, ustami Ernestyny Winnickiej, aktorki warszawskiego Teatru Żydowskiego, puentował Julian Tuwim wczorajsze obchody 65. rocznicy pogromu kieleckiego.



Menora

Ulewa trapiła miasto przez cały Boży dzień. Koło czwartej popołudniu zatrzymała się jednak na małą chwilę przy Alei IX Wieków Kielc, obok pomnika menory upamiętniającego 20 tysięcy Żydów kieleckich zamordowanych w 42’ roku przez nazistów. Cichnąc z każdą kroplą, wraz z gęstniejącą grupą uczestników święta, wsłuchała się w słowa Bogdana Białka – pomysłodawcy Marszu Pamięci i Modlitwy oraz prezesa Stowarzyszenia im. Jana Karskiego w Kielcach.

Przyszliśmy najpierw tutaj. żeby oddać hołd wszystkim pomordowanym. Upamiętnić obecność Żydów kieleckich w naszym mieście. Niedaleko stąd, choćby obok kościoła św. Wojciecha, zabijano dzieci i kobiety w ciąży. Piątkami, pojedynczym strzałem w głowę.

Stało się to w 4 sierpniowe ciepłe dni. Teraz w chłodny dzień lipca, dziewczyny w wieku co najwyżej licealnym wolno recytują każde nazwisko na liście niepełnoletnich ofiar. Żadnej z nich nie udało się dożyć momentu, w którym moglibyśmy nazwać ją rówieśnikiem jednej z czytających. Najstarsze dziecko w chwili śmierci miało 13 lat, najmłodsze – 15 miesięcy. Troje jest bezimiennych.

Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich odmówił przy pomniku modlitwę w obrządku żydowskim, a ksiądz Edward Skotnicki w chrześcijańskim. Na uroczystościach pojawił się także Philip Bialowitz. Jeden z dwóch ostatnich żyjących uczestników powstania w Sobiborze, mimo wszystko wciąż wierzy w ludzką dobrą wolę, w porozumienie między katolikami i judaistami.

Mam nadzieję, że moja misja odniesie sukces i razem z Bogdanem Białkiem stworzymy lepszy świat, bez dyskryminacji, bez ludobójstwa. – powiedział przy Menorze.

Białek zapowiada także obecność Miriam Guterman – Żydówki ocalałej z pogromu kieleckiego, obecnie mieszkającej w Izraelu. Wielu obecnych wprost nie może doczekać się spotkania. Są przyjaciółmi Miriam, czyli po prostu Marysi Machninger, z dzieciństwa i lat późniejszych. Niektórzy nie widzieli się z nią nawet po kilkadziesiąt lat i przyjechali specjalnie z drugiego końca Polski. Prezes stowarzyszenia nie zwleka więc i zapala przy pomniku symboliczny znicz. O tragedii, która wydarzyła się naprawdę, anielskim głosem śpiewa stasimon, chór w dwóch nierozłącznych językach – hebrajskim i polskim.

Sprawiedliwi

Drugim przystankiem marszu była synagoga i umieszczony przy jej wejściu Monument Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, czyli tych, którzy ryzykowali życiem, ratując Żydów.

Dzięki sprawiedliwym możemy zachować nadzieję, że człowiek jest zdolny do poświęcenia dla cudzego życia.
– mówił prezes Stowarzyszenia i narrator wczorajszego spotkania, wskazując także na pewien znamienny fakt. Memoriał pod synagogą wybudowano w 50.rocznicę pogromu kieleckiego.

Wcześniej, jeszcze przy Menorze, powiedział, że marsz bierze się przede wszystkim z potrzeby serca. To widać. Obchody nie są ubraną w ciasne ramy akademią, ale spotkaniem przyjaciół, którzy tęsknią za przyjaciółmi; elegią na ocalenie od zapomnienia. Zaprasza więc do siebie Janinę Zgrzembską, córkę Ireny Sendlerowej, którą nazywa Janką. Później zaś Inkę Sobolewską, niegdyś dziecko ocalałe od Holocaustu. Dziś pani Inka ze wzruszeniem mówi o sprawiedliwych:

- Ofiarowali nam bardzo wiele światów, a my za te światy chcemy im podziękować. Również w imieniu wszystkich tych, którzy tego cudu nie doświadczyli.

Białek cytując Norwida i Emersona („dobrym jest człowiekiem ten, kto umie przyjąć dary”) podziękował Rabinowi Michaelowi Schudrichowi i wręczył mu medal „Vir Bonus” („Dobry mąż”) za wspieranie w działaniach wszelkich stowarzyszeń żydowskich. Na uroczystości przyleciała także międzynarodowa delegacja ze Stanów Zjednoczonych.

Drugi akt marszu również zakończył się występem chóru, który odśpiewał dwa hymny – polski i izraelski. Był też wstępem do chyba najtrudniejszego etapu marszu. Uczestnicy skierowali się w stronę ulicy, gdzie 65 lat temu począł zbierać się wściekły tłum Kielczan.

Planty 7/9

Wczoraj po bruku nie spływała krew, ale strugi deszczu i łzy. Ludzie w czasie uroczystości tulili się do siebie pod parasolami. Sama Miriam Guterman zjawiła się na Plantach. Spędziła tu cała dzieciństwo, właśnie przy tej kamienicy. Teraz ze względu na złą pogodę i stan zdrowia nie mogła opuścić czarnego auta zaparkowanego przy kamienicy.

- Dziękuję za takie przyjęcie. Kocham was bardzo. – łamiący się głos nie pozwolił jej na więcej.

- Pamiętasz mnie? – pytali za chwilę kolejni podchodzący do samochodu przyjaciele.

- Pamiętam. – odpowiadała Miriam.



Goście, na czele z prezydent Kielc Wojciechem Lubawskim, złożyli kwiaty przy tablicy Ofiar Pogromu. Później solistka z chóru zaśpiewała najpiękniejszą tego dnia pieśń żydowską, w rytm spadających kropel i pustyni absolutnej ciszy. Nastrojeni tym uczestnicy obchodów, udali się na cmentarz żydowski, by oddać hołd pomordowanym.

Miriam

Frekwencja na wieńczącym obchody Wieczorze Pamięci w Domu Środowisk Twórczych zaskoczyła chyba nawet samych organizatorów. Do wcześniej przygotowanych krzeseł, trzeba było dostawić drugie tyle, a samo spotkanie rozpoczęło się z półgodzinnym opóźnieniem.



Wyrażanie wdzięczności jest odmianą miłości – stwierdził Bogdan Białek, witając się z tłumem gości, i wręczając siedzącej w pierwszym rzędzie Miriam medal Femina Bona(„Dobra Kobieta”). - Z wdzięcznością za wizytę, czułą pamięć o Kielcach, Polsce i za serce, które okazywała wielu Polakom oraz Kielczanom, którzy często pukali do jej domu w Tel Avivie.

- Nie jestem bohaterem. – zarzekała się nagrodzona.

- Nie nazwałem cię bohaterem, ale świętą. – odparł Białek.

Jaka jest historia ocalałej? Przed wojną rodzice Miriam udali się do Daleszyc. Jej ojciec doskonale wiedział, że „idzie” bardzo zły czas dla Żydów i nakazał Miriam i jej bratu ucieczkę. Bratu niestety nie udało się wojny przetrwać. Polscy chłopi złapali go i zamordowali, kiedy przechodził z jednej kryjówki do drugiej.

- Miriam uratowała rodzina Pękalskich – kontynuował Bogdan Białek.

- Przeżyłam okupację właśnie dzięki Pękalskim i Bronisławie Majewskiej. – wyjaśniała podczas spotkania - Traktowali mnie jak córkę.

Wojna się skończyła. Miriam wróciła do Kielc i domu przy ulicy Planty, gdzie piętro wyżej założono Żydowski Komitet Wojewódzki. Łatwo było jej się zapisać na studia oddziału uniwersytetu poznańskiego. Ale 4 lipca 1946 roku Miriam wracała z pracy i widziała grupki zaniepokojonych ludzi. Atmosfera była ciężka.

- Ciągnęli za nogi głową po schodach, bili, targali, kopali – mówi Miriam, ale dalej nie chce. To za trudne. Pan Bogdan mówił pod tablicą Ofiar Pogromu, że na jej oczach zginęło kilkudziesięciu ludzi, których znała.

Raną Miriam uratował dozorca kamienicy. Był Polakiem i katolikiem. Od zawsze miał problemy z kręgosłupem, więc dziewczynki nie rozrzucały żadnych papierków, żeby nie musiał się schylać. Podwórko codziennie było czyste.

- Wielki esteta! – dorzuca Miriam z pierwszego rzędu - Powiedział „nic się panience złego nie stanie”. Nazywał mnie wtedy „panienką”.

Wrzeszczał na ludzi, pytając co najlepszego robią.

Potem jej przybrana mama przeszła na piechotę 40 kilometrów, żeby namówić córkę do wyjazdu z Polski. Miriam udało się to dopiero po 4 latach, dzięki interwencji Ozgi Michalskiego.

- Parę lat temu Miriam starała się o potwierdzenie swojego polskiego obywatelstwa. – mówił prezes Stowarzyszenia im. Karskiego – Jednak pomimo zaangażowania się w sprawę Kancelarii Prezydenta i Ministrów, okazało się to niemożliwe, bo zabrania tego polskie prawo z lat dwudziestych. Musiałaby wyjechać jako żona obywatela polskiego.

- Wyjechałam jako dziewica! – oznajmiła Miriam, wzbudzając na rozbawienie.

Ramla

Drugi tego dnia medal „Vir Bonus” przypadł prezydentowi Wojciechowi Lubawskiemu. Dziękując w swoim wystąpieniu za wyróżnienie, wspomniał o pewnej wizycie:

- Trzy lata temu byłem w Izraelu na zaproszenie prezydenta miasta Ramla, miasta partnerskiego Kielc, w pewnym momencie w czasie tej wizyty mer Ramli powiedział: „spotkasz się z mieszkańcami”. Na sali było kilkaset osób. Usłyszałem szmer, kiedy usłyszeli nazwę „Kielce”. Tym, co najbardziej zapamiętałem po tym spotkaniu była sytuacja, kiedy podszedł do mnie staruszek i powiedział piękną polszczyzną: „60 lat nie byłem w Polsce, bardzo tęsknie, ale boję się przyjechać, żeby nic mi się nie stało”. Zrozumiałem wtedy ile wysiłku musimy włożyć w to, żeby było normalnie.

Po nim głos zabrał m.in. Artur Hoffman, przewodniczący największego w Polsce stowarzyszenia skupiającego obywateli narodowości żydowskiej - Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów.

-. Pogrom kielecki jest egzemplifikacją najgłupszej formy antysemityzmu, na którego stać tylko Polaków. Ale pamiętajmy o tym, że my, Żydzi jesteśmy tu 1000 lat. To Polska dała Żydom najwięcej praw. Chciałbym więc żebyśmy pamiętali, a nie rozpamiętywali.

Świat, którego nie ma


W sali Pałacyku zgasły wszystkie światła. Zostały tylko te rozświetlające scenę. Stojące na niej Monika Chrząstowska i Ernestyna Winnicki, aktorki Teatru Żydowskiego, zabrały uczestników w muzyczną i poetycką podróż do świata, którego już nie ma. Pochłonęła go wojna, Holocaust i tragedie właśnie takie, jak pogrom kielecki.

Tak oto również kończy się ta relacja ze świata, którego nie ma, ale który dzięki Miriam Guterman, Bogdanowi Białkowi i innym bohaterom wczorajszego spotkania, nie odejdzie w zapomnienie. Ważne, żeby w każdym z nas pozostawił swój ślad, nawet małe piętno. I potrącał strunę w naszych umysłach i sercach.

Grzegorz Rolecki


Data publikacji: 05-07-2011 o godz. 13:48:51, Temat: Kielce

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,Świat_ktlrego_nie_ma,12939,html