Proletaryat: Gramy za ostro i za głośno

Na początku kwietnia w nowo otwartym, alternatywnym klubie Woor zagrał równie nietuzinkowy zespół Proletaryat. Legenda polskiej sceny rockowej, najpierw punkowcy, potem metalowcy, w efekcie tworzyciele niepowtarzalnego stylu, mocnej muzyki i szczerych tekstów. O przeszłości i przyszłości opowiedział wokalista zespołu Tomasz „Oley” Olejnik.



Zacznijmy od najważniejszej rzeczy, czyli płyty. Kiedyś powiedziałeś, że „Wasze utwory są jak lustra, w których odbija się nasza rzeczywistość”. Co tym razem odbiło się na nowej płycie „Prawda”?

Tomasz „Oley” Olejnik: Tak, nasze płyty to jakieś odbicie rzeczywistości i to założenie towarzyszyło nam również tym razem. Ostatnia płyta ukazała się po kilku latach nieobecności. Przede wszystkim nasze spojrzenie uległo dużej konwersji związanej z pewnymi sytuacjami, jesteśmy bardziej dojrzali niż 20 lat temu. Przez to nasze wytwory mają bardo specyficzny charakter. Dotyczą pewnej przestrzeni życiowej, myślowej, ideologicznej. Myślę, że każdy numer zawiera jakiś pierwiastek, wątek życia, który spotyka wielu, a my to w jakiś sposób staramy się komentować.

„Prawda” stanowi kompilację muzyki bardzo zwartej, a także niezależnej w swojej formie, jak i treści. Czy w dzisiejszych czasach rockowy bunt i sprzeciw wobec rzeczywistości ma siłę oddziaływania, jest jeszcze w stanie do kogoś skutecznie przemówić?

„Oley”: Po pierwsze, muszę powiedzieć, że we współczesnej Polsce, Anno Domini 2011, nie opłaca się robić muzyki rockowej. Jest to proces skazany z góry na niepowodzenie. Muzyka rockowa w dalszym ciągu w naszym kraju jest traktowana w sposób bardzo niszowy. Nie rozumiem tego zjawiska, przyznam się szczerze, ponieważ od 15 lat na Zachodzie mamy do czynienia z renesansem muzyki rockowej, w każdym jej aspekcie. Natomiast w naszym przekonaniu warto jest robić coś, co choć w jakiejś małej cząstce powoduje procesy prowadzące do przemyśleń, szczególnie u młodych ludzi. Ja mam dorastającą, szesnastoletnią córkę. Ona jest dla mnie czynnikiem weryfikującym moje poglądy, mój stosunek do rzeczywistości. Powiem o takiej ciekawostce, że na nasze koncerty przychodzi coraz więcej młodych ludzi, w przedziale wiekowym 15–20 lat. Oni śpiewają ze mną teksty najnowszych utworów. Wnioskuję po tym, że część moich intencji jest odczytywana, podlega procesowi analizy. Już ten fakt mnie bardzo cieszy. Bo, niestety, żyjemy w takich czasach, kiedy trzeba ludzi ciągnąć za rękę, żeby ich do czegokolwiek skłonić. Dopóki takie zjawisko będzie miało miejsce, będziemy obserwować choć minimalną próbę analizy tego co robimy, to będzie motywujące do dalszych działań. Powiem też, że jesteśmy już na etapie przygotowywania nowego materiału, który chcemy nagrać na początku przyszłego roku. Będzie to płyta, jeszcze ostrzejsza, mocniejsza, zagłębiająca się w różne meandry procesów socjologiczno-psychologicznych, które u ludzi w pewnym wieku mają już miejsce. Cieszy mnie, że młodzi ludzie dają radę to wszystko pokumać, pomimo iż sami nie mają jeszcze tak bogatych doświadczeń. Ja miałem ich trochę więcej, próbuję przelewać je na papier i cieszę się, kiedy budzi to jakiś odzew.

Na początku lat 90. sprzedawaliście po 100 tys. płyt. Zresztą nie tylko Wy! W telewizji publicznej można było oglądać koncerty czołowych kapel rockowych, metalowych. I tu nasuwa się to, co już powiedziałeś, na Zachodzie muzyka rockowa przeżywa renesans, a w Polsce zapaść. Co jest tego powodem według Ciebie, z perspektywy artysty, którego ten problem bezpośrednio dotyczy?

„Oley”:
Myślę, że powody takiej sytuacji są bardzo prozaiczne! Mianowicie ekonomia, interes, przede wszystkim korporacje, będące właścicielami dużych koncernów płytowych, stacji radiowych. W związku z nadprodukcją muzyczną, szczególnie w segmencie poprockowym na Zachodzie stacje radiowe układane są przez turbinę zysku, napędzaną reklamami. Muzyka ma nie przeszkadzać, musi być lekka łatwa i przyjemna! Nie może powodować głębszych przemyśleń nad tym, co autor miał na myśli. Dodatkowo, z moich własnych doświadczeń mogę dodać, że na etapie promocji płyty, która ukazała się we wrześniu zeszłego roku, nie mamy żadnego odzewu od stacji radiowych. Jedynie Antyradio chce nas grać, jednak jest to stacja o zasięgu lokalnym. Według mnie to jedyne rockowe radio z prawdziwego zdarzenia w Polsce. No i jest jeszcze Eska Rock, która rock ma tylko i wyłącznie w nazwie! Nawet tam występuje ten sam problem, mówią, że gramy za ostro, za głośno, za bardzo wnikamy w pewne aspekty życia.

Kiedyś na pytanie, czy nie ma w polskiej rzeczywistości miejsca dla artystów rockowych odpowiedziałeś, że owszem nie ma miejsca! Więc jak Proletaryat poradził sobie z tym faktem? Dzięki czemu działacie już blisko 24 lata?

„Oley”: Nie będę ukrywał, że to jest związane z sytuacja, w której my jako muzycy, twórcy jesteśmy bardzo zdeterminowani. Do tego, żeby działać dalej. Nie wiem też na ile tej woli walki nam jeszcze wystarczy. Natomiast to, co robimy, w jaki sposób myślimy jest elementem naszego życia. Ciężko by nam było wytworzyć jakiś inny system logistyczny, w którym moglibyśmy funkcjonować! Każdy z nas też pozyskuje jeszcze dodatkowo jakieś środki finansowe. Ja mam np. wspaniałą żonę, dzięki której mogę robić to, co chcę, i ona to doskonale rozumie. Liczymy też na to, że ta cała koniunktura rock&rollowa, mająca miejsce na Zachodzie, w końcu efektem domina dotrze do Polski. Mówię to nie bez kozery, ponieważ gramy naprawdę duże ilości koncertów i widzimy wyraźne zmiany. Na koncerty znowu zaczynają przychodzić ludzie. Jeszcze 2 lata temu nie organizowaliśmy ich, bo nie było na nie chętnych! A teraz obserwuję duże zapotrzebowanie na żywą muzykę. Choć też trzeba przyznać, że duże miasta są manieryczne – Warszawa, Kraków, Wrocław mają mnóstwo opcji, zresztą wszystko można znaleźć w internecie, przez co ludzie stają się leniwi. Nie możemy nikogo złapać za rękę i przyprowadzić na koncert, ale staramy się jak tylko można, dajemy z siebie wszystko, co zresztą po nas widać wyraźnie. Po występie nadajemy się do reanimacji, natychmiastowej (śmiech). I może to jest właśnie ten klucz!

No to teraz, które realia były trudniejsze: komunistycznego spętania przez cenzurę czy wolności, ale okupionej brutalnym kapitalizmem?

„Oley”:
Dla mnie podstawową różnicą dzielącą te 2 opcje jest kwestia przeciwnika! W starym systemie wróg był jeden, łatwy do zidentyfikowania i określenia, metody wypracowane przez lata do walki z nim były niezmienne. W tej chwili wrogów jest więcej, każdy z nich działa w bardzo zakamuflowany sposób. Pojawiło się mnóstwo opcjonalnych sytuacji, w których ciężko odnaleźć bezpieczny grunt. Teraz jest dużo trudniej.

Wielokrotnie pytany o swoje idee w pojmowaniu rzeczywistości odnosisz się do metafory z piętrami. Będąc młodym, stojąc na najniższym piętrze, widzimy syf świata, ale w bardzo wąskim spektrum, z wiekiem stajemy wyżej, brudu już nie ma, ale zwiększa się pole widzenia. No to jak z obecnego piętra oceniasz kondycję społeczną i polityczną naszej rzeczywistości?

„Oley”: W tej chwili trzeba być bardzo wytrwałym, mieć jasno określony cel i czasami stosować różne, niekiedy niemoralne chwyty, żeby sobie poradzić. Ja mam tylko nadzieję, że moja córka, i wielu ludzi w jej wieku, w zderzeniu ze współczesną rzeczywistością da sobie radę i nie będzie musiała ich stosować. W dzisiejszych czasach trzeba zdać zdecydowanie więcej egzaminów, spełniać dużo więcej wymagań, żeby zostać zaakceptowanym!

Zespół bardzo aktywnie włączył się w społeczność facebookową. Jesteście wręcz nadprogramowo aktywni, sami zarządzacie swoją stroną internetową i fanpagem. Takie działania mają miarodajne efekty w promocji zespołu?

„Oley”: (śmiech) Ponoć w tej chwili jak kogoś nie ma na Facebooku, to nie żyje, nie istnieje! Mamy bardzo aktywne odniesienia do tej sytuacji, bo kiedy ruszył nasz profil na tym portalu, to automatycznie i gwałtownie spadła ilość wejść na naszą oficjalną stronę internetową. Teraz nikomu nie chce się chodzić po różnych witrynach, klikać, szukać. Facebook stał się źródłem informacji. To jest syndrom naszej współczesności, chcąc w niej funkcjonować, musieliśmy się tym realiom poddać.

Macie bardzo napięty i szczegółowy rozkład koncertowy. Jak dajecie radę?


„Oley”: Radzimy sobie w różny sposób oczywiście (tu subtelne spojrzenie w stronę Jacka Danielsa). Choć trzeba przyznać, że jak mieliśmy po 20 lat, to nasze zdolności regeneracyjne były w o wiele lepszym stanie niż teraz. Ale dajemy jeszcze radę (śmiech).

Wcześniej wspominałeś, że już przygotowujecie nowy projekt. Jest już jakiś zarys? Możesz powiedzieć coś konkretnego?

„Oley”:
Może zdradzę pewną tajemnicę, ale chyba mi wolno, że producentem naszej nowej płyty ma być Adam Toczko. Do studia wejdziemy na przełomie stycznia i lutego przyszłego roku. Mam już kilka utworów, które znajdą się na tej płycie. Album będzie na pewno ciężki, transowy, chcę, aby traktował o rzeczach może nie tak bardzo przyjemnych, ale ważnych, taka jest nasza droga i w taki sposób chcemy nią iść.

Dziękuję za rozmowę


Agata Majcher


Data publikacji: 26-08-2011 o godz. 09:41:57, Temat: Muzyka

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,proletaryat_gramy_za_ostro_i_za_głośno_,13013,html