Kielce dla obcokrajowca

Jestem pewna, że gdybym pewnego dnia oznajmiła swoim przyjaciołom, że mam zamiar wyjechać z Polski, by znaleźć pracę, to żaden z nich nie byłby specjalnie zaskoczony. Na emigrację zdecydowało się mnóstwo moich znajomych. Cele były różne – jedni chcieli trochę zarobić i wrócić do kraju, drudzy rozpoczęli studia na zagranicznych uniwersytetach, jeszcze inni wyjechali z zamiarem stałego osiedlenia się na obcej ziemi w nadziei na lepsze życie. Szacuje się, że za granicą mieszka ponad 3 mln Polaków.



Ale teraz wyobraźmy sobie odwrotną sytuację

Polska jako kraj, do którego migrują obcokrajowcy, a Kielce jako miasto, które ci obcokrajowcy wybrali na miejsce swojej egzystencji. A jednak. I takie sytuacje mają miejsce. Według niektórych statystyk, 0,2 proc. ludności w Polsce to imigranci, większość z nich stanowią obywatele Ukrainy, Białorusi, Chin. Jako powód swojej migracji wskazują naukę na polskich uczelniach oraz chęć pracy w naszym kraju. Województwo Świętokrzyskie jest jednym z najrzadziej wybieranych przez obcokrajowców, zdecydowanie popularniejsze są większe miasta – pierwsza trójka to Warszawa, Kraków i Wrocław. Tam brzmienie obcego języka czy widok człowieka innej rasy nie jest niczym nadzwyczajnym. A Kielce? Niewielkie miasto wojewódzkie, wydaje się, że nie ma nic specjalnego do zaoferowania cudzoziemcowi. No właśnie, tylko się wydaje. Aby dowiedzieć się, jak Kielce postrzegane są przez obcokrajowca porozmawiałam z dwoma osobami.

Do Kielc zza oceanu

Darren Richards, 23-letni Amerykanin, po polsku zna zaledwie kilka słów. Uśmiechnięty, zawsze pogodny i bardzo ciekawy polskiego życia. Do Polski z rodzinnego Houston przyleciał dosłownie kilka tygodni temu. Z wykształcenia jest historykiem, a uciekając przed pracą w amerykańskiej szkole, trafił do Polski, aby tu… uczyć w jednej z kieleckich szkół językowych angielskiego jako native speaker.

Wybór Kielc nie był przypadkowy. Darren miał propozycje także z innych miast, np. Krakowa. Ale tam, jak podkreśla, czułby atmosferę turystyczną, gdzie obcokrajowiec „zabawiany jest” z każdej strony, a w Kielcach wie, że poznaje Polskę i naszą prawdziwą kulturę, a nie tworzoną na potrzeby turystyki. Przyznaje, że Kielce są trudnym miejscem dla cudzoziemca, przede wszystkim dlatego, że często Kielczanie nie potrafią mówić w obcych językach, ale ich ogromnym plusem jest, że próbują się „jakoś” dogadać, zwłaszcza młodzi ludzie starają się mówić po angielsku i całkiem nieźle im to wychodzi.

Spodziewałabym się, że Amerykanin z dużej aglomeracji za oceanem, który zmienił swoje środowisko na średnie polskie miasto doznał szoku kulturalnego:
Zaskakujące jest, że Polacy mają mnóstwo wspólnych cech z Amerykanami, a różnicą, która najbardziej rzuca się w oczy jest sposób życia. Amerykanie wszystko robią szybko. Gdy wychodzą ze znajomymi do pubu, to prędko wypijają z nimi piwo i po 45 minutach już wracają do innych obowiązków. Polacy żyją w mniejszym pośpiechu, tu jak wychodzi się z przyjaciółmi to na dwie godziny albo cały wieczór i czasem nawet co wieczór (śmiech) – opowiada Darren. A typowy Polak w jego oczach? Tu pierwsze skojarzenie, na szczęście, nie było związane z pewnym rodzajem trunku, tylko z piłką nożną. Ku mojemu, bardzo pozytywnemu, zaskoczeniu, Darren widzi w Polakach pasjonatów futbolu i do tego bardzo miłych i przyjaznych.
Polacy są bardzo towarzyscy, łatwo nawiązują kontakty, dużo łatwiej jest tu poznać kogoś w pubie czy innym miejscu niż w Ameryce, tam wszyscy ciągle się gdzieś śpieszą – zapewnia. Gdy mówi o ludziach mieszkających w Kielcach, z jego ust głównie pada słowo „sociable” i „nice”. Kielce naprawdę mu się podobają, zdążył tu już zaprzyjaźnić się wieloma osobami i lubi czasem wyjść z nimi na piwo albo pograć w bilard, który wręcz uwielbia. Narzeka jedynie na komunikację miejską i stanie na przystankach autobusowych. No ale cóż, każde miasto musi mieć jakieś wady.

Wschodni akcent

Armen Yeganyan w Polsce jest od trzynastu lat. Jest Ormianinem z polskim paszportem. Razem z bratem i kolegami przyjechał tu ze stolicy Armenii – Erywania. Nasz kraj wybrał, ponieważ już wcześniej poniekąd znał jego dzieje oraz w przeszłości był oczarowany Krakowem:
Polska i Armenia mają bardzo podobne historie, a same Kielce przez swoje górskie położenie przypominają mi mój kraj – tłumaczy Armen.
W stolicy świętokrzyskiego jest ponad dwudziestu Ormian. Wszyscy się dobrze znają i nawzajem sobie pomagają, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Są to ludzie bardzo weseli i przyjaźni. W kraju nad Wisłą czują się doskonale. Być może dlatego, że nacja ta od wieków stanowi część polskiego społeczeństwa. Koniecznie trzeba tu nadmienić, że pierwsi Ormianie pojawili się na polskich ziemiach już w XIV wieku, kiedy to za panowania Kazimierza Wielkiego, do terenów Rzeczypospolitej włączona została Ruś Halicka ze Lwowem, gdzie zamieszkiwało wielu Ormian. Wówczas uzyskali oni na mocy przywileju nadanego przez króla odrębność religijną, samorządową i sądowniczą.

Armen jest bardzo serdecznym i ciepłym człowiekiem wzbudzającym zaufanie i może dlatego w Kielcach ma wielu przyjaciół i całe mnóstwo znajomych. Gdzie się nie ruszy, tam się z kimś wita i wymienia pozdrowieniami. Językiem polskim włada biegle, choć rozmawiając z nim łatwo wychwycić w jego wypowiedziach wschodni akcent. Razem z żoną nawzajem nauczyli się swoich języków, jak to ujął: „w domu trochę ja ćwierkam po polsku, a ona trochę po ormiańsku”. W Kielcach zatrzymała go, jak to najczęściej z życiu bywa, miłość. Poznał dziewczynę, zakochał się, ożenił i został tu na stałe. Kielce są dla Armena prawdziwym domem. Tu ma żonę, przyjaciół, tu prowadzi interes. Poza tym czuje się tu doskonale, ponieważ nasze miasto po prostu bardzo mu się podoba i nadzwyczaj ceni sobie panujący tu spokój. A najbardziej lubi ludzi w Kielcach. Uważa, że są bardzo honorowi i mają swoje tradycje, które nie są już tak widoczne w innych miastach.

W Polsce bardzo mi się podoba tradycja szanowania zmarłych i odwiedzania grobów bliskich. Natomiast Polacy mogliby więcej czasu poświęcać rodzinie. W Armenii ludzie są bardziej rodzinni – mówi Armen.

Nie mogłam się oprzeć pokusie i zapytałam, czy podobają mu się polskie kobiety:
Polki mają wrodzoną inteligencję, kobiety tu mają wielkie serca i wielkie dusze – odpowiedział. Bez zająknięcia i z głębokim przekonaniem.

Wszędzie dobrze, ale…

Pod koniec listopada Darren po raz pierwszy w życiu zobaczył śnieg. Zima okazała się być dla niego bardzo ciekawym doświadczeniem, równie zaskakującym, jak pierwsza odwilż w postaci wody stojącej na ulicach i warstw śniegu osuwających się z dachów kieleckich kamienic. Gdy pisałam ten artykuł, w napięciu czekał na kolejne prognozy pogody, gdyż planował powrót do Stanów Zjednoczonych na święta i miał nadzieje na spokojną podróż bez odwołanych lotów.
Armen stara się odwiedzać ojczyznę tak często, jak tylko potrafi. Z ogromnymi emocjami opowiada o Armenii – tradycjach tam panujących, codziennym życiu, ludziach. W jego głosie wówczas słychać, jak bardzo tęskni za swoim krajem i rodziną, która tam została. I za tym powietrzem, które w Armenii, jak zapewnia, zupełnie inaczej pachnie.

Aneta Pawłowska


Data publikacji: 02-09-2011 o godz. 18:32:40, Temat: Cywilizacja

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,kielce_dla_obcokrajowca,13019,html