Idę na Kino Kobiet

Ale muszę to przemyśleć. Czym się bowiem różni Kino Kobiet od Kina Mężczyzn? I, co ważniejsze - czy skutkiem ubocznym tej seksmisji nie będę ja, Tootsie w peruce, obcasikiem wystukujący rytm marsza pogrzebowego swojego deniryzmu i alpacinowości? Przecież chcę być twardy jak pięta.



Alematowar

Żeby bezboleśnie odpowiedzieć sobie na pytanie wstępne, trzeba najpierw trzasnąć się w gębę dwa razy, potem jeszcze raz, a za czwartym, katharsis, miło pogłaskać, myśląc nad tym, kim w ogóle ta kobieta jest. Kobieta, która do niedawna myliła mi się z Kobielą, ale takie już moje zezowate szczęście wpisane w DNA i PZU.
Pierwszy raz słupki i pręciki prawdy wyrosły przede mną pewnego wczesnomarcowego popołudnia tego roku. Wokół słychać było kojący jęk wyszywanych marzann marzących o losie topielca, obok zaś hipsterzy opatulali szyje szalikami, na przekór wiośnie, mamie i popkulturze. Niestety, mimo bezpiecznego szeptu kolei losu, byłem w rewersie do oddychającego ciepłym powietrzem krajobrazu.
- Bo bardzo chcę mi się żreć. - skonstatowałem w zgodzie z żołądkiem, czule masując oponę brzuszną – może goloneczka z piwkiem i filmusiem. Mniam? Mniam! Pośpiesznie otworzyłem program telewizyjny. Drobny druczek tradycyjnie doprowadzał do cichej desperacji.
- Pedro Alematowar – zatrzepotałem powiekami, jak pani w reklamie pralki na sąsiedniej stronie – Nie. Zaraz. Pedro Almodovar. „Porozmawiaj z nią”.
A niby po co? Zanurkowałem głębiej w poszukiwaniu sensowniejszych propozycji – czegoś dla mężczyzny romantycznego, ale i takiego, który nie obawia się odbezpieczyć swojego magnum w osandalonej skarpecie. Mam, jest!
- „Rambo – pierwsza krew”. Opis fabuły: John J. Rambo przybywa do małego miasteczka w stanie Waszyngton. Później opuszcza spory krater w stanie Waszyngton. Rok produkcji: 1982. No, proszę. Wyrzyna już prawie 30 lat. Z nim porozmawiam.
Najpierw jednak zasady i kuchenny savoir-vivre. Prowiant należy dopasować do filmu co najmniej tak dokładnie, jak wino do murka. Biegnę więc, podskakując wesoło kangurem po pięciu kawach, co się gapisz głupia babo, euforia i delirium. Migiem wpadam do mięsnego.

Świniak

- Kilo golonki! - wrzeszczę barytonem – I kurzą łapkę, raz. Muszę mieć czym dłubać w ząbku.
Pauza. Czarna plama. Jakby ktoś życiorys mi ściszył pilotem, którego tak ukochałem. Cisza mi jeno wyśpiewała swą melodię drażniącą. Wtem użyłem drugiego ze zmysłów, przecierając powieki zgwałcone przez rozkład programów kupiony w promocji. Wokoło ogromna sterta żółtego mięsa. Dziwnie pachnie.
- A cóż to? - zwróciłem się do rzeźnika – słońce uwędziliście?
- To są tulipany, proszę pana.
- Jakie tulipany? Co tu robią tulipany? Po co to jest? - ciężka głowa moja poczęła naśladować cyrkiel.
- Dzisiaj Dzień Kobiet, 8 marca. - wyjaśnił nieznośnie spokojnym akcentem.
- No dobrze – ukryłem zdziwienie gromem z nieba jasnego - ale ja jestem głodny. Golonkę zjedli?
- Nie wiem, proszę pana, tu jest kwiaciarnia.
- Jaka kwiaciarnia? Co tu robi kwiaciarnia? Po co to jest?
Byłem wygłodzony, zatem usprawiedliwiony. Nawet napis „wieńce pogrzebowe – tanio” na szybie sklepu nie wzbudził we mnie jakichkolwiek podejrzeń. Myślałem po prostu, że chowają jakiegoś świniaka. Niemniej postarałem się zadbać o to, by z uniwersum ambarasu odlecieć najbliższym i najszybszym promem, z klasą machając do gawiedzi.
- Chciałem powiedzieć, że żartuję. Tulipana poproszę. Jednego. Za trzy, nie pięć.
Fanaberia. Przecież w parku jest dużo kwiatków. Wiem, bo zdeptałem wczoraj dwa.

Gruczoły

Dziś wracam wściekły, ale i z zaciekawieniem człowieka pierwotnego wymalowanym na tęczówce. Obracam nieśmiało w dłoni ów berło, insygnium władzy kobiecej i oddania męskiego, symbol życia w jednej łodyżce, trele morele bęc. Mężczyznę bez żółtego tulipana czeka tego dnia żółta łódź podwodna. Tak gdzieś przeczytałem w internecie.
Co tam jest w środku? Odchylam paluszkiem płatek, później drugi, jak sukienkę lalki Barbie w podstawówce. Przybliżam nos. Skupiam oko. Owocnia, korona, nie! Jakiś babsztyl obrzydliwy się po brzuszysku masuje, gazetę czyta. Twarz jakby znajoma. Ewa? Magda (aleś przytyła)? Nie! To ja sam. Patrzę na siebie z obrzydzeniem i vice versa.
- Wyrzuć tą żółtaczkę obrzydliwą! - krzyknąłem ja z kwiatuszka.
- Nie wyrzucę, przecież ja tam jestem! - odpowiedziałem ja znad kwiatuszka.
- Baba z ciebie, chłopie! Przeca kwiecia nigdy nie lubiłeś. Ani Dni Kobiet, ani Walentynek, ani Matki Boskiej Koniecznej.
- Ale baba też potrafi nie lubić!
- Jak chłop?
- Jak baba!
- Baba jak baba, ale chłop?
- Chłop chłopem. Baba...
- Babochłopem!
- Babą! A chłop...
- Chłopobabem! Ochłapem! Babolem!
Cisnąłem przerażony tulipanem. Tootsie! Jestem poszukiwana! Poszukiwany!  Kto jest kim? Kim jest kto? Kto jest babą? Kim jest chłop? Tylko jedna wyrocznia może mi pomóc. Pobiegłem do domu ile sił w nogach i na miejscu wpisałem w Wikipedię hasło „kobieta”. Ulga. Renasans. Michał Anioł. Z każdym kolejnym akapitem moja równowaga umysłowa była coraz pewniejsza, szło jak po linijce. Kocham ciebie, status quo.

Dojrzała kobieta posiada w pełni wykształcone gruczoły sutkowe, służące do karmienia.

Pomysłowe.

Miednica kobiety jest proporcjonalnie szersza niż miednica mężczyzny, co umożliwia ciążę i poród.


Czego to ludzie nie wymyślą.

Przy doborze partnera kobiety wybierają mężczyzn wyższego wzrostu, pracowitszych i o wysokiej inteligencji.

Zawsze haczyk.

Idźmy tropem kinowym. Wyszeptałem Google'owi słowo „kobiela”, błąd, „kobieta”. Odpowiedział pośpiesznie filmem „Zła kobieta” - komedia romantyczna. Spytałem go więc o „mężczyznę”.
- „Samotny mężczyzna” - dramat.
- „Zła kobieta”, więc „Samotny mężczyzna”. Nic nowego.
- Mężczyzna jest gejem, milordzie. - kontynuował Google.
- Jaki gej? Co tam robi gej? Po co to jest?
- Podana fraza – Jaki gej? Co tam robi gej? Po co to jest? - nie została odnaleziona.

Od fallusia do cycusia


Po raz wtóry, żałosny i przygnębiony pięknem świata, porzuciłem brutalnego „Rambo” na rzecz pocieszającej „Złej kobiety”. Dawno nie oglądałem równie niepięknej katastrofy, ale wiem też, że nic tak płci i poglądów nie łączy jak dobrze zrobiona tandeta. Włączyłem jeszcze jeden komrom, a po napisach końcowych jeszcze jednego, a potem jeszcze i jeszcze i już uwielbiam komromedyjki. Publicznie zamieniam się w łabędzia, tj. według sieci kin jestem kobietą, Dustinem Hoffmanem w spódnicy Tootsie, Edem Woodem w peruce Glendy i Pattinsonem przebranym za aktora. Do twarzy mi w tej kiecce. Bo czym się różni  Kino Kobiet od Kina Mężczyzn? Marketingiem i miną Piotra Adamczyka.

Idę...

Grzegorz Rolecki


Data publikacji: 27-11-2011 o godz. 19:51:06, Temat: Kino

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,idę_na_kino_kobiet,13136,html