Tomasz Nosinski: Kiedy kocham, nigdy nie udaję

O sztuce i życiu, które się przenikają z Tomaszem Nosinskim – niekwestionowanym ulubieńcem kielczan w minionym sezonie teatralnym – rozmawia Paulina Drozdowska.



Paulina Drozdowska: Zastanawiam się, czy lubisz deszcz?

Tomasz Nosinski: Nie, ja uwielbiam słońce, może być 48 stopni, nawet 50. Chyba nadaję się do piekła (śmiech). W ogóle marzy mi się dom w miejscu, gdzie jest bardzo gorąco, taki z dużym ogrodem, zieloną trawą i dużymi drzewami. Nieważne jak miałby wyglądać… mógłbym mieć tam winnicę.

No właśnie marzenia, wierzysz w nie?

Wierzę w marzenia, warto je mieć. Pozwalają nam spojrzeć na samych siebie, przekraczać samych siebie, tak jak aktorstwo. Wierzę, że człowiek ma jakąś siłę, której nie wykorzystuje do końca. Mówi o niej zresztą sam Einstein, który jest chyba moim prawdziwym autorytetem. Twierdzi on, że gdybyśmy wykorzystywali 100 procent naszego umysłu, to pewnie moglibyśmy mieć wszystko i wszystko potrafić.
Tak jak scena z lataniem w Hamlecie. Chcemy coś przekroczyć, wierzyć w to, że w tym teatrze człowiek faktycznie uniesie się z ziemi, wzbije w górę i uleci. I to pozostaje tylko i wyłącznie w sferze marzenia, ale my, ludzie, mamy takie aspiracje, ambicję – wręcz chorą. Jak to mówi Hamlet: „Czai się we mnie pycha niezmierna, mściwość i ambicja”.

Wracamy na ziemię, do teatru. Czy nie przeszkadza Ci jego sztuczność?

Nie przeszkadza, ponieważ trzeba pamiętać, że teatr sam w sobie jest umownością i konwencją, umową, że jeden człowiek przed drugim coś odgrywa. Życie też często jest sztuczne, jest odgrywaniem czegoś.

Wykorzystujesz w życiu to, że jesteś aktorem?

Nie… to znaczy czasami w jakichś drobnych sprawach, np., kiedy jadę pociągiem i nie mam biletu (uśmiecha się).

To nieuczciwe!

No tak, wiem, że to nieuczciwe. Natomiast nigdy nie wykorzystuję aktorstwa wobec najbliższych mi ludzi, których kocham. To bardzo wąskie grono. Staram się, by moje życie prywatne było w jakiś sposób neutralne, nieskażone aktorstwem i od niego niezależne. Z reguły nawet nie rozmawiam o pracy, chyba że jest jakiś gorący okres.

Czym jest aktorstwo?

Aktorstwo to moja praca, to oczywiście też było i jest moje marzenie. Pomaga uwierzyć w siebie jeszcze bardziej, dawniej byłem bardzo nieśmiały, pozwala poznawać siebie. Może to potrzeba chwili… może w danym momencie życia chciałem być aktorem, bo potrzebowałem tego... nie wiem. Mówi się o aktorach, że są chorzy psychicznie, ja zawsze powtarzam, że dzięki aktorstwu człowiekowi nie grozi choroba psychiczna. Ale to przede wszystkim zawód, któremu towarzyszy bardzo ciężka praca.

Jesteś aktorem, który zachowuje dystans wobec kreowanej przez siebie postaci, czy może zżywasz się z nią tak mocno, że stajecie się jednym?

Pytanie jest, jaki będzie tego skutek? Jeżeli moje zanurzenie w rolę przyniesie ten oczekiwany rezultat – to tak. Jeżeli nie, szukam innej drogi, technik i środków. Lubię momenty, kiedy czuję, że rola mną zawładnęła, ciałem i umysłem. Oczywiście bez przesady. Za Brechtem, wierzę w aktora inteligentnego tzn. aktora-obserwatora, bo tak naprawdę czerpiemy ze wszystkiego. Staram się bardzo dużo obserwować.



Przypomniał mi się film Czarny Łabędź Aronofsky’ego, główna bohaterka tak pragnie osiągnąć doskonałość, że doprowadza ją to do obłędu, a w końcu do śmierci. Umarłbyś dla roli, jeżeli byłoby to warunkiem osiągnięcia ideału?

Nie, na pewno świadomie nie chciałbym skazać się na śmierć. Chyba, że robiłbym coś nieprawdopodobnie i pragnąłbym dojść do czegoś wielkiego. Gdyby to działo się gdzieś poza mną, nie wiedziałbym o tym, że dochodzę do takiego kresu to być może. Tak poza tym to podobał mi się ten film, chociaż spodziewałem się po reżyserze jeszcze czegoś więcej. Bardzo go cenię.

Często grasz wymagające role, postacie pogmatwane psychologicznie. A co z rolami komediowymi?

Bardzo bym chciał je zagrać i widzę się w tym. Komedia może być nawet najmądrzejsza, bo ośmiesza nasze ludzkie sprawy, to jacy jesteśmy. Teatr powinien jak najwięcej z tego czerpać. Rozrywka sama w sobie jest bardzo ważna i potrzebna. Uwielbiam chodzić do kina, na pizzę itd., ważne żeby to było świadome, np. idę na łatwy w odbiorze film, bo właśnie mam na to ochotę i tego potrzebuję. Nie lubię tylko kiedy nie docenia się widza, wszystko się mu dopowiada, jakby sam się nie domyślił. Interesuję mnie sposób, w jaki to się pokazuje, to może być zrobione żenująco, banalnie albo artystycznie, a nawet genialnie.

Wrócę jeszcze do Twoich ostatnich ról, Hamlet i Klient to ofiary. Bycie ofiarą to chyba modny dziś temat?

Bycie ofiarą jest dziś bardzo modne, powiedziałbym, że nawet fajne, ludzie prześcigają się w opowiadaniu sobie traumatycznych historii. To ciekawe, że wbrew pozorom ofiara jest czasami silniejsza. Dzieje się tak, dlatego że to jest czymś przetargowym. Mogę więcej żądać, bo jestem ofiarą, należy mi się więcej od życia i drugiego człowieka, bo zostałem skrzywdzony. Kiedy mówię ludziom, że miałem bardzo szczęśliwe dzieciństwo mówią do mnie: „tak Ci się tylko wydaje” ( śmiech).

Magia teatru jest także w tym, że niemożliwe jest powtórzenie spektaklu. Ludzie, którzy byli na jednej sztuce kilka razy, na spotkaniach z twórcami często pytają o wprowadzane zmiany.

Nie da się powtórzyć spektaklu i tak jest dobrze. Dzięki temu to jest świeże, za każdym razem trzeba inaczej do tego podchodzić. Czasami oczekujemy, że przedstawienie, film itd. zrobi nam to samo, co poprzednio, warto się zastanowić, czy wspomnienie nie jest ważniejsze niż wartość dzieła.

Tylko stąd liczne dyskusje, widzowie rozmawiają nieraz zupełnie o czym innym. Co myślisz o tym, żeby przy każdej recenzji pisać datę spektaklu?

To dobry pomysł, pomyśl, żeby o tym napisać.

Jesteś młodym aktorem i wszystko jeszcze przed Tobą, ale co Twoim zdaniem zapewnia sukces?

Talent z ciężką pracą, przy odrobinie szczęścia.

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiała Paulina Drozdowaska


Data publikacji: 01-12-2011 o godz. 10:39:55, Temat: Teatr

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,tomasz_nosinski_kiedy_kocham_nigdy_nie_udaję,13143,html