Moja Abba: Niespełnione marzenie

S. O. S., Gimme gimme, Mamma Mia, Waterloo, Dancing queen… Znacie te piosenki? Jeśli nie są to utwory Waszej młodości, to pewnie znajomo brzmią nowsze ich wersje. Chociażby zespołu A* Teens, który trzeba przyznać, zrobił niemałą karierę na odświeżaniu szlagierów ABBY – bo to ta grupa śpiewała wspomniane utwory pierwsza. O szwedzkim zespole lat 70-tych i 80-tych słyszał chyba każdy. Ja tańczyłam do ich coverów na dyskotekach w podstawówce…



A tak wspomina ABBĘ Tomasz Man – reżyser marcowej premiery Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Nowy spektakl kieleckiego teatru pt. Moja ABBA odsyła do czasów PRL-u. Osadzona w tamtym okresie akcja, to losy kobiety, która żyje owładnięta nieprzeciętną pasją. Retrospekcje wskazują, że już od czasów młodości kocha zespół ABBA. Szczęśliwe, młodzieńcze lata przerywa nieoczekiwany, tragiczny wypadek a dobre wspomnienia z przeszłości kobieta pielęgnuje wraz z miłością do zespołu, który stał się dla niej synonimem tego co utraciła. Co znamienne, jej postępowanie odbija się na relacjach z rodziną. Bohaterowie sztuki nie są ze sobą zżyci, każdego z nich pochłania jedynie rozwiązywanie własnych problemów. Pogmatwane relacje rodzinne nie są jednak w tym wypadku najważniejsze. Ważne jest tło, Man buduje swój spektakl na tym , że ludzie lubią powracać do tego, co dobrze znają i nie chodzi tu tylko o utwory popularnego zespołu. Moja Abba odwołuje się do rzeczywistości Polski komunistycznej i tego co się z nią kojarzy: Studio 2, długotrwałe stanie w kolejkach itd. Pomysł wydaje się świetny a spektakl nawet uroczy, tylko zrealizowany jest tak jakby reżyser bał się (?) w pełni urzeczywistnić swój pomysł. Spektakl trwa za krótko, wszystko ledwie dotknięte: psychologizm postaci, wspomnienie zespołu, lata 80-te, finałowa scena. I może nie chodziło tu o śpiewanie piosenek, ale kiedy wszyscy aktorzy wychodzą ubrani w strojach ABBY, widz aż czeka na ich wspólne wykonanie. Niestety się nie doczeka a przecież spektakl ma charakter bliski musicalowi.

Jedna z mocniejszych stron tego przestawienia to tekst scenariusza autorstwa samego Tomasza Mana. Ujęty w ramę wiersza białego, jest przemyślnie napisany nie tylko pod względem formy, ale i znaczenia, rzeczywiście jest się z czego pośmiać. A śmiech w teatrze niełatwo wzbudzić. Zgodnie z nowożytnym zwyczajem łamania antycznego decorum pomieszane są w spektaklu wątki komediowe z tragicznymi (wypadek śmiertelny, któremu ulega chłopak głównej bohaterki). Fabuła rozgrywa się na tle wielkiego telebimu, na którym momentami zostają wyświetlone fragmenty koncertu ABBY ze Studio 2 z 1976 roku (zwróćcie uwagę na urocze logo naszego teatru widniejące w prawym, górnym rogu). Poza telebimem, elementem ascetycznej scenografii Anetty Piekarskiej-Man są schody, takie jak te z koncertu. Świetne kostiumy, zwłaszcza kimona w jakie bywali ubrani podczas swoich występów członkowie zespołu ABBA, wywołują miłe uczucia, jakie zawsze wiążą się z dobrymi wspomnieniami. Bo bardziej sentymentalny niż kunsztowny jest ten spektakl.

Pora wspomnieć o grze aktorskiej, rozczarowującej tym razem. Wyróżniał się Wojciech Niemczyk, ale wyłącznie gdy wcielał się w postać Reżysera, zmianie postaci w młodego Chłopaka ze wspomnień, nie towarzyszyły zmiany w kreacji: pozostał gburowaty. Zdawać by się mogło też, że powinien być przepełniony młodzieńczym idealizmem, którego zabrakło. Podobnie jak kreatywności i spontaniczności pozostałym. Wyniosła, w tej kreacji Joanna Kasperek, choć to nie pasowało do roli, mnie nie urzekła i tego wieczoru z pewnością nie stała się Dancing Queen….

Kwestie upodobania jednak, powtarzając za Immanuelem Kantem, są subiektywnym odczuciem każdego podmiotu, zatem idźcie na spektakl Moja Abba i sami sprawdźcie jakie uczucia w Was wywoła!

Paulina Drozdowska


Data publikacji: 23-04-2012 o godz. 15:06:29, Temat: Teatr

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,moja_abba_niespełnione_marzenie,13290,html