Veni, vidi, Wici 10 lat

Ostrzeżenie. Tekst jest długawy, przesłodzony i miejscami prawie tak sentymentalny, jak jego tytuł - cytat z poprzednich urodzin fundacji. Na dodatek stoi w opozycji do wydawanych dziś, szczerych do bólu autobiografii. U nas szczerości w kluczowych momentach zabraknie a całość nie zaboli ani trochę. Ale za to przyjemnie Ci się będzie go czytało, drogi Czytelniku. Tak, jak nam przyjemnie było dla Ciebie pisać przez te równe 10 lat. A zaczęło się...



W lesie

Wrzesień 2002 roku. Świat pogrąża się w smutku w czasie pierwszej rocznicy ataku na WTC, w Warszawie otwarty zostaje piękny Most Siekierowski, w Kielcach trwa walka Wojciecha Lubawskiego i Włodzimierza Stępnia o fotel prezydenta miasta, a na Mazurach dwóch znajomych - Rafał Nowak i Sergiusz Pawłowski - relaksuje się na łódce i rozważa różne pomysły rozkręcenia świata kultury w stolicy świętokrzyskiego. Nowak, muzyk takich grup, jak Kramer, KiniorSky Orchestra czy Automatik, od lat współtworzy kieleckie środowisko artystyczne. Pawłowski ma doświadczenie w pracy w drukarni, od 10 lat prowadzi też agencję reklamową.



- Panowie wrócili z Mazur i oznajmili, że powstała inicjatywa - mówi żona Sergiusza i zarazem współtwórczyni Wici, Bożena Pawłowska - Potem wszyscy głęboko myśleliśmy nad tym, jak ją nazwać. W owym czasie wszyscy naprawdę chcieliśmy zmieniać świat i podejście ludzi do życia kulturalnego.

Chwilę później Pawłowski puka do drzwi mieszkania Nowaka z odebranym właśnie z poczty metalowym wieszakiem na pocztówki. Dokręcają do niego drewnianą tabliczkę z logo Wici. Jadą do lasu, wieszają na drzewie i malują ją czarnym sprayem. Teraz są już pewni - o takie wieszaki chodziło.

- Szybko mieliśmy ich około 60. - mówi Nowak - Nie zakładaliśmy, że tworzymy medium. Chcieliśmy po prostu drukować fajne pocztówki i zajmować się reklamą, ale reklamą z tzw. przesłaniem. Formalnie to nie była nawet firma. „Wici” było bardziej marką, pewną ideą.

Pocztówki mają promować imprezy, twórców i firmy. Wszystko się sprawdza. Ludzie sami podchodzą do wieszaków w knajpach i instytucjach kultury. Obrazki momentalnie znikają.

Po kropce

Jeszcze w 2002 roku powstaje strona internetowa, w zamierzeniu – oficjalna witryna firmy. Szybko jednak zaczyna przekształcać się w portal, na łamach którego można zamieszczać informacje o rozmaitych wydarzeniach i imprezach kulturalnych. Każdy chętny do współpracy internauta może pomóc w tworzeniu strony



- Poziom usieciowania kieleckich instytucji stał wtedy na żenującym poziomie. Chcieliśmy zapełnić tę lukę i zarejestrowaliśmy domenę „Wici.info”. Połączenie tych dwóch zwrotów, naszym zdaniem, dość dobrze oddawało sens tego, co robiliśmy. Każdy szybko go odczytywał. Strona szybko zaczęła żyć, zebrało się sporo odbiorców. - wspomina Nowak.

Po pewnym czasie zmienia się także i logo. Osamotnione „Wici” do dziś spoglądające na Kielczan z knajpianych wieszaków, zastępuje „Wici.info”. We wrześniu 2003 roku w Domu Środowisk Twórczych odbywają się pierwsze urodziny projektu. Dziesiątki osób oglądają na wystawie w ogrodzie pałacu oryginały prac, które wydano na pocztówkach. Wszyscy dobrze się bawią, choć przez kolejny rok Nowak i Pawłowski cały czas działają głównie we dwóch, bez biura i na własnych komputerach. W 2004 roku po raz pierwszy organizowany jest fotograficzny konkurs "Kieleckie Inaczej". Świetnie rozwija się też Festiwal Firmament. Witryną zaczynają się interesować młodzi adepci dziennikarstwa i fotografii, którzy wreszcie odnaleźli w Kielcach osobistą niszę, gdzie mogą szlifować swój talent.

- Mam wielką satysfakcję z tego, że byliśmy pierwszym takim portalem w Kielcach. - mówi Bożena Pawłowska - Nowo powstałe redakcje odzywały się do nas z pytaniem, jak to się robi.

Noce upojne

Wolontariusze angażują się do tego stopnia, że w 2005 roku Nowak z Pawłowskim podejmują decyzję o wydaniu papierowej odsłony informatora. Zerowy, wzorem serialowego „pilota”, numer pojawia się we wrześniu, w ponad tysięcznym nakładzie. Liczy sobie 33 strony offsetowego papieru, z czego aż 15 stanowi reklamy. Wszystkie egzemplarze zostają rozprowadzone w kieleckich instytucjach kultury. W redagowanie angażują się zasłużeni – Pierściński, Franko, Kapuściński, Zacharko. Różni ludzie, którzy potrafią coś robić bez pieniędzy. I licealiści, i autorytety.

Na okładce wita nas zdjęcie Marcina Michalskiego i „słowo na wstępie”, z którego w późniejszych numerach już zrezygnowano.

Czytelniku, oglądaczu...oddajemy w Twoje ręce zerowy numer „Wici.info” - czasopisma, które jest naszym kolejnym projektem obok działających od 2002 roku internetowego portalu www.wici.info i wydawnictwa bezpłatnych pocztówek. (…) Dziękujemy bliskim za cierpliwość, a życzliwym za wsparcie...

Działu korekty póki co nie ma. Każdy swoje teksty sprawdza więc samodzielnie, co skutkuje niejednym bykiem i chochlikiem. Na szczęście w 2006 roku do pracy nad kolejnymi numerami zaangażowana zostaje Agnieszka Kozłowska-Piasta – pierwszy sekretarz redakcji.

- Nie zapomnę upojnych nocy poświęconych składowi i korekcie, bo jakoś temperamenty członków redakcji sprawiały, że numer zamykaliśmy nie za pięć dwunasta, ale raczej pięć po dwunastej. - mówi Agnieszka - Nigdy też nie zapomnę zapachu hal produkcyjnych, starych farb i smarów w dawnych milicyjnych warsztatach, które wkrótce stały się Bazą Zbożową. Pamiętam godziny dyskusji, emocje, nadzieje na stworzenie kolejnej Fabryki Trzciny. Co prawda, to ostatnie chyba się jednak nie udało, ale…

Magazyn będzie wydawany co miesiąc. Ale do tego potrzebne są pieniądze. Dlatego w grudniu pada hasło „zakładamy Fundację Kultury Wici”. Żeby łatwiej pozyskiwać pieniądze i mieć ułatwione zadanie w mierzeniu się z zawiłościami biurokracyjnymi.

Halo, tu Baza


Lato 2006 roku. Na obrzeżu miasta artyści dostają duży ogrodzony teren z dawnymi halami milicyjnymi - Bazę Zbożową. Fundacja Kultury Wici wprowadza się tu jako jedna z pierwszych. Wstępniak dziesiątego, lipcowo-sierpniowego wydania informatora, rozpoczyna się słowami: Halo, halo, tu baza. Z nowego miejsca na kulturalnej mapie Kielc, oddajemy w wasze ręce wakacyjny numer Wici.info. Na początku swego istnienia Baza kojarzona jest głównie z Wiciami. Oprócz nich, w Bazie na co dzień nie ma innych osób. Praca wre, jest ruch. Wraz z zakotwiczeniem w Bazie Zbożowej, Wici otwierają Galerię Lakiernia. Przychodzi tu coraz więcej osób, które chcą zacząć działać. Kilka lat później wielu z nich wybije się na prawdziwe szczyty dziennikarstwa, muzyki czy plastyki.



- Nie traktuję tego, jako sukces. Wici było dla nich trampoliną, ale to, że na nią wchodzili i chcieli z determinacją oddać skok w górę, było w nich już wcześniej. Wici tylko uruchamiały pewien potencjał ludzki - mówi Rafał Nowak.

To widać, bo tylko dzięki Wiciom kielczanie mogą dowiedzieć się choćby o streetartowcach czy bboyach. Rozkręcają się kolejne inicjatywy - dziesiątki wernisaży w Lakierni, kolejne odsłony Festiwalu Firmament z takimi gwiazdami na scenie, jak Fisz i Emade czy L.U.C. i Rahim, świetne recenzje zbierają turnieje taneczne BF Memorial. Wici zostają docenione przez ważne postacie sztuki. Nawet dyrektora Teatru Żeromskiego Piotra Szczerskiego, który przeczytawszy jedną z recenzji spektaklu, swojego czasu zerwał kontakty z informatorem.

- Choć nasza współpraca przez ten okres różnie się układała, zawsze uważałem, że to pismo w ważny sposób współtworzy kielecką kulturę. Można w nim przeczytać o tym, co tu i teraz dzieje się w Kielcach i to w bardzo ciekawej formie. Apeluję do władz miasta i sponsorów o wsparcie finansowe! Wici często się nie docenia, ponieważ pismo i pocztówki są za darmo rozdawane np. w kawiarniach. Ale to jest właśnie bezcenne uzupełnienie życia towarzyskiego i kulturalnego.

Idea, marka i złotówka

Niestety, wraz z osiągnięciami zaczynają pojawiać się również problemy. Powody, dla których dwaj koledzy zakładali Wici, są już nieaktualne. Od 2002 roku wiele się zmienia. Wtedy instytucje nie miały jeszcze swoich stron internetowych a pracownicy nie potrafili wysłać maila. Teraz poważne redakcje tworzą już działy kulturalne i zaczynają traktować Wici jako konkurencję. Na dodatek pojawiły się trudności finansowe. Drukarni trzeba zapłacić 5-6 tysięcy złotych, a później najlepiej znaleźć reklamę o wartości 10 tysięcy, żeby w ostatecznym rozrachunku osiągnąć jakikolwiek zysk. To rzecz na wiciowe warunki niewykonalna. Reklamodawców brakuje a założyciele muszą dopłacać do kolejnych wydań. Trzeba zdecydować, w którą stronę należy pójść. W końcu, po kilkumiesięcznej przerwie wydawniczej, w 2008 roku redakcja podpisuje umowę z Urzędem Miasta Kielce, od maja na dobre stając się dwumiesięcznikiem.

Gadacze

W grudniu 2008 roku zmienia się sekretarz redakcji. Grzegorza Świercza zastępuje Kuba Wątor.

- Jako sekretarz, a wcześniej jako "przynieś-wynieś-pozamiataj" poznałem dziesiątki cudownych osobowości. Malarze, aktorzy, muzycy czy choćby obserwatorzy sztuki. To w tym okresie, od nich najwięcej się nauczyłem. Zobaczyłem, że codzienność to nie tylko zakapiory sprzed bloków, pośpieszne paniska na Sienkiewce i świecące pachwinami (górnymi i dolnymi) na dyskotekach dziewoje.

Ponad rok później Wątor przechodzi do „Wyborczej”. Jego miejsce zajmuje doświadczony kielecki dziennikarz Andrzej Piskulak.

- Praca w Wiciach była dla mnie bardzo ważnym doświadczeniem i wyzwaniem nie tylko w życiu zawodowym, ale też rodzica, któremu przyszło pracować z ludźmi w wieku moich dzieci. Cieszę się, że mogłem znaleźć wspólny międzypokoleniowy język.

Wiosną 2012 roku nowym, i jak do tej pory ostatnim, sekretarzem został Grzegorz Rolecki.

- Przyszedłem do Bazy 18 czerwca 2011 roku, żeby romantycznie odwalić wakacyjny staż. Najpierw przeraził mnie wąziutki korytarz w morskich kolorach - czułem się jak śledź chory na klaustrofobię. Potem za gardło wyszarpał dym w pokoju redakcyjnym - to chyba tu kręcili „Żądło”. I na koniec zadziwił ten facet z brodą, który pożegnał się enigmatycznym „muszę to przemyśleć”, jakbym poprosił go o rękę. Co się tutaj dzieje? Odpowiedź na to pytanie zaciekawiła mnie do tego stopnia, że zostałem do dziś.

Kochajmy się


Na początku 2012 roku Wici przeobrażają się w kwartalnik, żeby po kilku miesiącach podjąć decyzję o zaprzestaniu wydawania odsłony papierowej. Brakuje pieniędzy i sponsorów. W tym wypadku lepsze nic niż gorszy papier na mniejszej ilości stron. Ale fundacja się nie załamuje.

- Bywają i momenty zwątpienia, bo ciągle na coś brakuje kasy, bo ktoś zawiedzie, przyjdzie mało osób na imprezę.
- przyznaje Nowak - Ale zaraz po tym przychodzi ktoś i pyta o nowe Wici, albo dzwoni szef takiego samego informatora z Warszawy i konsultuje z nami jakieś rzeczy. Czujesz pozytywny odbiór i chce ci się działać. Jeszcze wiele zrobimy, jest mnóstwo pomysłów, potencjału. Nie jesteśmy petentami, musimy być partnerami dla samorządów i bez ich pomocy nie wykorzystamy naszych szans.

CDN?

grol, wa


Data publikacji: 18-12-2012 o godz. 21:36:02, Temat: Kultura

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,veni_vidi_wici_10_lat,13515,html