Miłość

Niedawno udało mi się obejrzeć nagrodzony Złotą Palmą na festiwalu w Cannes oraz obdarowany czterema statuetkami na pokazie filmowym w Valetcie, w tym jedną za najlepsze osiągnięcie artystyczne roku, ostatni film twórcy „Pianistki” i „Białej wstążki”.



Jest to film przepełniony smutkiem, aczkolwiek niezwykle piękny i wzruszający. Obraz o ciężkiej i naznaczonej od początku przegraną w walce człowieka z nieuleczalną chorobą.

Haneke ukazuje fragmenty życia starszego małżeństwa na tle późniejszych wyzwań. Na wstępie oczom widza ukazuje się dość makabryczny widok. Potem widz wraca do początku obejrzanego zdarzenia.
Miejsce akcji to sala koncertowa, a przede wszystkim obszerne mieszkanie wypełnione po brzegi rozmaitymi sprzętami i mnóstwem książek. Fortepian w salonie świadczy, że właściciele są miłośnikami muzyki.

W życie wypełnione codziennością i wzajemną czułością wkrada się niespodzianie choroba. Anne (Emmanuelle Riva) podczas śniadania nagle nieruchomieje, nie słyszy pytań męża (Jean-Louis Trintignant) i nie reaguje na dotyk. Dopiero z późniejszej wypowiedzi Georgesa dowiadujemy się, że do jego żony   został wezwany lekarz, który wydał diagnozę tego niewytłumaczalnego zachowania. Potem zaś jesteśmy świadkami powrotu Anne ze szpitala na wózku inwalidzkim po nieudanej operacji. Kobieta ma sparaliżowaną jedną stronę ciała.

Chcemy wierzyć, że powolutku życie tych dwojga wróci do normy. Jednak jest coraz gorzej. Anne w obawie o utratę własnej godności wymusza na mężu obietnicę, że ten nigdy nie odda jej do szpitala. W imię miłości Georges się zgadza. Decyzja staje się zaczątkiem właściwego dramatu. Anne widzi, jak jej mąż cierpi i pewnego dnia pod jego nieobecność dokonuje nieudanej próby samobójstwa. Nie może się pogodzić, że jej choroba dokonuje dalszych spustoszeń w organizmie. Anna promienieje tylko na kilka chwil w czasie odwiedzin jej najlepszego ucznia Aleksandra. W późniejszej fazie choroby Anna powoli traci świadomość i Georges zostaje sam wobec jej cierpienia.

Jedyna córka Eve (Isabelle Huppert) odwiedzająca rodziców nie może zrozumieć, co się naprawdę dzieje z matką, ponieważ jej ból jest skrzętnie ukrywany przed nią. Anne nie życzy sobie, by jedynaczka oglądała jej zmagania z chorobą. Widzimy Georgesa u kresu wytrzymałości, jego niemą rozpacz i bezsilność wyrażoną głównie poprzez pełne poświęcenia i czułości postawę wobec ukochanej kobiety: karmienie, trzymanie za rękę i rozmowę, której chora już nie zrozumie. Widz spostrzega, jak stopniowo czynności przy chorej wyczerpują odporność Georgesa, który już nie jest w stanie odbierać bodźców ze świata zewnętrznego. Nie odpowiada na telefony i praktycznie nie wychodzi z domu.

Zachwyca maestria filmu i prostota gry aktorskiej pierwszoplanowych postaci, legend francuskiego kina. Nikt tu nie krzyczy, nie lamentuje. Wszystko jest tu ściszone: gniew, bunt, żałość, ból... Wstrząsające jest zestawienie w  dramacie ciszy martwych sprzętów wobec niekończącego się cierpienia chorej i bezsilności jej męża, nie widzącego już odwrotu z tej wprawionej w ruch machiny śmierci. Córka próbująca się wedrzeć do tej rzeczywistości Georgesa także pozostaje sama, bo czyż może porzucić wszystko i poświęcić się opiece nad matką? Śmierć coraz ciaśniej zatacza swoje kręgi i wkrótce dochodzi do apogeum.

Dzięki kunsztowi artystycznemu pierwszoplanowych postaci widz dostrzega  stopniową ewolucję czołowych postaci. Bohaterka, którą na początku obserwujemy jako miłą starszą panią o pogodnej twarzy, przeistacza się w obraz udręczonej , złamanej cierpieniem kobiety. Jej oddany mąż doprowadzony do kresu własnych możliwości staje się godnym współczucia staruszkiem.
Na osobną uwagę, moim zdaniem, zasługuje sposób ujęcia filmowych postaci. (Reżyser zaprosił do współpracy przy "Miłości", wybitnego operatora zdjęć Dhariusa Khondji). Zabiegi filmowe pokazania z lekkiej oddali i często nieco z tyłu wywołują wrażenie podglądania przez kamerę. Widz podpatruje z głębi pomieszczeń bohaterów, którzy, tonąc w powodzi gromadzonych przez lata przedmiotów, nie wychodzą poza obręb przestrzeni własnego. Nawet sposób pokazania ogromnych okien, przez które nic nie widać, ma tu swoje odrębne znaczenie. Znamienne, że w imię tak pojętej miłości nie tylko pokój z chorą żoną Georges zamyka na klucz przed własną córką. Równie łatwo zabiera wolność gołębiowi, który wpada przypadkowo przez otwarte okno.

Chwilowa przemoc to tylko jeden z objawów bezsilności Georgesa. Nikt tu nie może oceniać bohaterów. Nikt bowiem nie wie, jak sam zachowałby się w podobnej sytuacji. Film także nie dopuszcza żadnych ocen, jedynie uzmysławia samotność i bezradność wobec wszechogarniającego bólu. Czyż jednak można nazwać miłością czy raczej walką z cierpieniem zatrzaśnięcie się we własnym świecie i niedopuszczanie nikogo z zewnątrz, uczynienie tabu ze śmierci i cierpienia, które przecież są nieodłącznym elementem życia?

Dramat ten z przyjemnością obejrzą widzowie przedkładający ambitne filmy artystyczne nad czysto komercyjne.

A.P.


Data publikacji: 03-01-2013 o godz. 11:16:03, Temat: Kino

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,miłość,13520,html