Piąta pora roku

Nie ma piątej pory roku podobnie, jak nie ma ósmego dnia tygodnia. Czas, który nie zdarza się wcale, może z powodzeniem zaistnieć w filmie jako osobliwość.



Samotna dystyngowana starsza pani i jej szofer to pomysł wcale nie nowy. Wystarczy przypomnieć najbardziej znany obraz ”Wożąc panią Daisy” w reżyserii Bruce’a Beresforda.

Natomiast pani nauczycielka ze Śląska (Ewa Wiśniewska) to już zupełnie inna rzeczywistość. A jeszcze jak się dokooptuje do bohaterki zwykłego górnika na emeryturze (Marian Dziędziel) grającego na trąbce razem z potokiem jego soczystej wymowy oraz gołębiami, to fabuła zaczyna nabierać swojskiego i z lekka rubasznego charakteru.

Wyszłam z założenia, że dramat, który rozpoczyna się pogrzebem musi się zakończyć radośnie. Samo ujęcie pogrzebu w pełnym słońcu przypominało by mi kalki zachodnich produkcji, gdyby nie obecność górniczej orkiestry. Podrywanie w stylu lat sześćdziesiątych wdowy tuż po pogrzebie, kiedy to posiadanie auta było dumą, wywoła z pewnością uśmiech na twarzy widza.
Wydawałoby się, że wraz pochówkiem akcja też zemrze tyle, że śmiercią naturalną. Jednak tak się nie stało. Akcja filmu nie umarła wraz z mężem nauczycielki, bo oto okazało się, że ostatnim życzeniem Edwarda było rozsypanie prochów nad brzegiem morza, co jak wiadomo, jest procederem nielegalnym. Ale od czego nasza polska pomysłowość!
Pani Basia wyjeżdża więc nad morze u boku pana Witka. Ale nie jest to podróż za jeden uśmiech. I dlatego kradzież dokumentów i pieniędzy o mały włos nie pokrzyżowała tych romantycznych planów.
 
Film jest przykładem na to, że warto mieć przy sobie w drodze jakieś mądre zwierzęta, choćby nawet gołębia ukrytego w bagażniku. (A swoją drogą, co na to obrońcy zwierząt?!) Esemes wysłany na Śląsk za pomocą ptaka pocztowego uratował całą wyprawę. W trakcie podróży bohaterowie przeżywają mnóstwo przygód i natykaja się na sploty nieprzewidzianych okoliczności, mniej lub bardziej prawdopodobnych. Do tej pory nie mogę pojąć, w jaki sposób naszym bohaterom udało się kontynuować wyprawę bez żadnych dokumentów albo jakim cudem Witkowi udało się szczęśliwie zbiec ze szpitala, ale to tylko, jak widać, nic nie znaczące szczegóły.
  
W obfitującym w  zabawne sytuacje obrazie nie zabrakło wycieczek sentymentalnych w rodzinne strony pani Basi i przy okazji powrót do jej dzieciństwa i młodości. Etos romantyczności pomieszał się tu ze zwariowanymi pomysłami młodej  scenarzystki, a reszta to tylko sztuka. Sceny spotkań z żywiołową grupą młodych cyklistów bawią, ale i wywołują miłe skojarzenia pary bohaterów. Bratanie się starości z młodością skłania panią Basię do wspomnień i nieodkrywczej refleksji, z którą utożsamiać się mogą nie tylko starsi widzowie, a mianowicie, że młodość zdarza się tylko raz, a starość dostajemy w pakiecie wraz z młodością. W ustach znakomitej aktorki te „prorocze” słowa brzmią jak żartobliwe credo.
   
W tym dramacie to nie są  jedyne przeciwstawienia. Oprócz znacznych różnic kulturowych głównych postaci,  ich środowisk i doświadczeń mamy zderzenia stereotypów zawodów i profesji oraz schematów przeróżnych zachowań. A jednak na plan pierwszy wyłania się spotkanie dwóch odmiennych typów  samotności dwojga ludzi, mających za sobą diametralnie różne doświadczenia. Zdarzają się one właśnie w piątej porze roku czyli takiej, która w rzeczywistości nigdy nie mogłaby mieć miejsca.

Aktorów nie trzeba przedstawiać. Znakomita obsada zasłużonych dla polskiej kultury artystów (Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis” Ewa Wiśniewska 2007 r. , Marian Dziędziel 2012 r.) daje gwarancję doznawania zarówno głębokich wzruszeń jak i przeżycia dobrej zabawy.

A. P.


Data publikacji: 24-01-2013 o godz. 20:30:59, Temat: Kino

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,piąta_pora_roku,13537,html