Jądro ciemności w Teatrze

Na widowni średnia wieku około 25 lat, zawyżona mocno przeze mnie i kilkanaście równie „dojrzałych” - tak się to dziwnie w naszym języku określa - osób. Na trzecim w ciągu minionego weekendu przedstawieniu tej sztuki, prawie rok po premierze, Pokój Becketta w Teatrze im. S. Żeromskiego w Kielcach był wypełniony do ostatniego miejsca.



Porażające „Jądro ciemności” w reżyserii Szymona Kaczmarka wczoraj, a dziś – album na blogu Steve'a McCurry przedstawiający wymowę ludzkich oczu, uświadomiły mi niespodziewanie pewną prawdę. Że są obrazy, rzeczywiste aż do bólu, na które najchętniej nigdy nie chciałabym patrzeć. Od których czym prędzej odwracam wzrok, bo wydają mi się nie dość przyjemne, aby go na nich zatrzymywać. (Podobnie, nieznośny był zapach roztrzaskanego arbuza, odczuwalny w trakcie trwania spektaklu, chociaż siedziałam dość daleko od sceny.) Oczy niewielu osób na zdjęciach ze wspomnianego albumu były piękne. Wielu – puste, przerażone, gniewne, zmęczone, chore... A jednak sławny fotoreporter te właśnie twarze wybrał, podróżując w ich poszukiwaniu po całym świecie.

Wiedziałam o tym, że sztuka oparta na tekście Josepha Conrada, w tłumaczeniu Jędrzeja Polaka i adaptacji Żelisława Żelisławskiego, ma w zamyśle jej twórców pokazać nam, żyjącym tu i teraz, w Polsce w XXI wieku, jak mało naprawdę wiemy o kraju leżącym na odległym kontynencie, nazywanym często Czarnym Lądem.
Wiedziałam to, a jednak szłam do teatru nadal podświadomie pytając samą siebie: co mnie to właściwie obchodzi? Po co w ogóle mam się czegokolwiek dowiadywać o Afryce? Wysłuchałam bez specjalnego przekonania zainscenizowanego w foyer wykładu na temat historii Konga oraz ludobójstwa - jako zjawiska wywodzącego się już z czasów dziewiętnastowiecznych kolonizatorów i handlarzy niewolnikami.

Tak naprawdę interesowała mnie głównie świetna gra aktorów. Dokładnie to sprawiło, że chciałam tę właśnie sztukę zobaczyć. I oczywiście - Maciej Pesta, Andrzej Plata i Edward Janaszek, zgodnie z moimi oczekiwaniami, dowiedli swojego kunsztu. „Przesłuchanie” Dzikusa, mówiącego po francusku dwunastoletniego chłopca, wypytywanego przez europejskiego turystę za pośrednictwem tłumacza o masakry, w których zginęli wszyscy jego bliscy – niemal rzuciło mnie na kolana. Szczególnie moment, gdy przesłuchiwany zaczyna w odpowiedzi na jedno z pytań powtarzać w kółko jedno i to samo zdanie, jak torturowani przez hitlerowców w czasie II wojny światowej nasi rodacy, uporczywie odmawiający podania jakichkolwiek informacji.

Edward Janaszek przedstawił, niejako w didaskaliach, poza swoją rolą, suchym reporterskim językiem, konkretne dane dotyczące sposobu pozyskiwania i wykorzystania koltanu, cennego surowca powszechnie używanego do produkcji sprzętu elektronicznego. W dalszych scenach dotykały nas szokujące obrazy ukazujące historię i teraźniejszość Konga, odsłaniane przez każdego z bohaterów.

Wypowiadane przez Macieja Pestę w kolejności alfabetycznej nazwy afrykańskich państw przywiodły mi na myśl anegdotę o Helenie Modrzejewskiej - ponoć usłyszała kiedyś burzliwe oklaski po wygłoszeniu przed amerykańską widownią polskiego alfabetu. Wywołane następnie przez aktora wizualizacje naszych wyobrażeń o odległym suchym, gorącym kontynencie zburzyły całkowicie mój spokój.

Na koniec Marlow, wypoczywający w Kongo turysta z Europy, ukrywający się pod postacią Andrzeja Platy, rozdał widzom zdjęcia przedstawiające mieszkańców kraju, który sztuka miała nam przybliżyć. Już nie patrzyłam na nich jak na zupełnie obce osoby. Chociaż jeszcze godzinę wcześniej wcale nie miałam zamiaru ich poznać. Edyta Mróz

Edyta Mróz, fot. Jerzy Borkiewicz/www.teatr-zeromskiego.com.pl


Data publikacji: 05-03-2013 o godz. 21:52:00, Temat: Teatr

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,jądro_ciemności_w_teatrze,13560,html