Dzień kobiet

Jakie jest magiczne słowo na „p”? Dlaczego współpraca ma polegać na bezwładnym kręceniu się w kółko na kształt trybików w mechanizmie zegara? Dlaczego za godziny nadliczbowe nie można zapłacić, a szkolenie operatorów wózków widłowych trwa tylko 20 minut? Na te naiwne pytania widzów znajdujemy jedyną i niepowtarzalną odpowiedź w filmie.



Akcja dzieje się w sieci handlowej „Motylek”. Halina (Katarzyna Kwiatkowska) to bardzo zwyczajna skromna kobieta, której najważniejszym celem jest walka o byt swój i nastoletniej córki Misi. Ubrana w szarą bluzę, spodnie i z niedbale związanymi włosami w żadnym wypadku nie nosi w sobie za wiele kobiecości. Mieszka też nie najlepiej w zwyczajnym blokowisku. Widać ciasne mieszkanie, w którym mieszkanki obijają się o meble, obskurne drzwi wejściowe, maleńką kuchnię. Wszystko jest szare i smutne.
Jedynie wątek rodzinny bohaterki wnosi trochę cieplejszego klimatu. Misia mimo zawalenia szkoły i ciągłego ślęczenia nad grami komputerowymi, okazuje się być wyjątkowa nastolatką, a matka ciepłymi słowami dodaje otuchy bohaterce w najtrudniejszych momentach jej życia.

 Z chwilą awansu Halina odkrywa brzydszą twarz korporacji, w której pracuje w postaci bardzo konkretnej- rudego obślizgłego dyrektora (świetna  rola Eryka Lubosa). Miłość tych dwojga na puszkach napoju energetyzującego, który nawiasem mówiąc, ma dodawać skrzydeł, jest pewnie bardzo niewygodna, choć pasująca do „Motylka”, trwa krótką chwilę i przypomina raczej oszukańczą transakcję handlową.

Film wskazuje na ogromną siłę zjednoczonej kobiecej zbiorowości, obnażając jednocześnie słabość korporacji. Co może bowiem korporacyjny mafioso z kolczykiem w uchu? Albo współczesna Lady Makbet? Bez taniej siły roboczej znaczą niewiele. Nie wiem, dlaczego kobieta ściągająca należności komornicze w otoczeniu dwóch milczących policjantów jest niepewna siebie w obecności kamer oraz sąsiadów Haliny, a postacie dziennikarki czy dobrotliwego adwokata przypominają raczej bajkę o Kopciuszku, gdzie dobro zawsze zwycięża.



Dłużyzny akcji, ubogie dialogi, mało wnikliwie przedstawione postacie ze środowiska kobiecego, ograniczone do określania ich materialnej sytuacji oraz sprowadzonej do roli uciśnionych mas, to słabości, których można było tu uniknąć.
Z napięciem wyczekiwałam dalszego ciągu akcji zapoczątkowanej w wyniku zemsty przez najstarszą pracownicę, koleżankę bohaterki. Jednakże wszystko to rozmyło się podczas przenoszenia ciężkich paczek towarów nocną porą.   

Reżyserka Maria Sadowska uprościła zbyt wiele kosztem czytelności  przekazu dla widza. Nie przemawia do mnie idealna nastoletnia córka, która wybacza matce brak czasu. Nie wierzę też w  zadłużoną kredytami Halinę, która niszczy sprzęt elektroniczny. Ponadto nieuleczalnie chora matka,po chemii, nie dość, ze pozbawiona opieki, to jeszcze umiera, jak na zawołanie, w fotelu przed telewizorem.

W kontekście filmu interesujący i zarazem kontrowersyjny wydaje się krótki epizod z panią psycholog (Agata Kulesza). W drugoplanowych i epizodycznych rolach umieszczono znanych aktorów, jak: Leonard Pietraszak, Maria Seweryn, Violetta Arlak.
Sposób przedstawienia filmowych postaci został jakby żywcem ściągnięte z supermarketu. Posłusznie wykonujące polecenia kobiety, drżące ciągle przed utratą pracy to bardzo przekonujący widok.  Zabrakło może pełniejszego ukazania sieci środowiskowych intryg.
Słabe strony filmu omotane zostały szczelnie szczytną ideą walki o prawa pracownicze. „Dzień kobiet” to przede wszystkim Manifa głosząca prawa kobiet i nie tylko kobiet do godnej pracy i protest przeciwko ubliżającym człowiekowi warunkom, w jakich przyszło im żyć.

Film z gatunku „ ku pokrzepieniu serc”oparty na kanwie wydarzeń sprzed kilku lat, kiedy to pracownice znanej sieci handlowej oskarżyły własnego pracodawcę o łamanie praw człowieka i wciąż posiadający znamiona aktualności na współczesnym rynku pracy.                      

A.P.


Data publikacji: 11-03-2013 o godz. 12:27:02, Temat: Kino

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,dzień_kobiet,13564,html