Wszyscy jesteśmy dresiarzami

"Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną" to debiutancka książka Doroty Masłowskiej, wydana w 2002 roku. Pozycja zdobyła pozytywne recenzje uznanych w świecie literackim nazwisk, takich jak Marcin Świetlicki i Jerzy Plich i stała się bestsellerem.



Książka opowiada o życiu Silnego - chłopaka z marginesu społecznego, narkomana i dresiarza. Fabuła krąży wokół jego relacji z byłą dziewczyną i związków z innymi kobietami pojawiającymi się w jego życiu. Wątki erotyczne przeplatają się z amfetaminowymi przygodami. Wszystko to na tle "wojny polsko-ruskiej" odrealnionego wydarzenia, luźno połączonego z głównym wątkiem. To, co rzuca się na pierwszy plan kiedy czytamy książkę, to język. Może zaskakiwać swoją wulgarnością, mieszać chaotycznością wywodu. Jest po prostu niepoprawny - i nic w tym dziwnego. Ilustruje bowiem sposób wypowiadania się głównego bohatera - narratora. Jego styl jest mieszanką wszystkiego, z czym mógł się dotychczas spotkać w swoim życiu. Znajdziemy więc potok słów pełnych błędów różnego kalibru, od gramatycznych po składniowe, wetknięte tam i ówdzie nieprawidłowo użyte związki frazeologiczne i nieadekwatne do sytuacji skojarzenia ze świata kultury czy popkultury... Słowem autorka proponuje nam wejście do głowy dresiarza, w sposób jego myślenia, z każdą stroną głębiej i głębiej. Aż na samo dno. Słowa Silnego nie wskazuje bowiem tylko na poziom słabego wykształcenia i brak inteligencji. Prowadzą do czegoś znacznie bardziej istotnego - do prawdy o jego osobowości, wnętrzu. Do relatywnej - bo bazującej jedynie na obserwacjach autorki- prawdy o dresiarskiej społeczności w ogóle. Własny, prywatny system wartości. Swoje prawdy wiary, według których żyje także Silny. Za główną świętość uważana jest własna przyjemność, głównie - zaspokojenie erotyczne. Oprócz tego liczą się także subiektywnie pojmowany honor, który głównemu bohaterowi każe "zająć się bliżej" dziewczyną zdradliwego kolegi. Mimo wszystko, o dziwo, jest tam też i miłość. Silny bowiem kocha, wyraźnie, z całym swoim "za grosz szacunku do płci żeńskiej", kocha. Jednak w środowisku, w którym liczy się przede wszystkim własny interes, a wygrywa silniejszy, trudno o szczęśliwy happy end.

Ale opowieść o Silnym to nie tylko studium psychiki dresiarza. To też buszowanie po wizji świata narkomana. Narkotyki to środek wspomagający funkcje życiowe głównego bohatera, a także źródło jego wizji, "halunów". Świat widziany przez amfetaminowy pryzmat przypomina z resztą sposób wysławiania się głównego bohatera - poplątany, bez reguł prawdopodobieństwa, chociaż nieraz całkiem śmieszny. Zabawa kończy się jednak, kiedy głód daje o sobie znać i trzeba uciec się do splądrowania domu, a bez działki nie jest się wstanie nawet wstać o własnych siłach z kanapy. Świat dresiarzy-narkomanów, z całą dokładnością przedstawiony przez Masłowską jest brutalny, ale wydaje się być prawdziwym odzwierciedleniem ich życia. Życia pewnej grupy, która posługuje się ogólnie pojętą wulgarnością, bo też wyłoniona została z rzeczywistości nie mającej skrupułów. Ludzi, którzy nie mając przed sobą perspektyw, roją płytkie marzenia.

W końcowej części książki autorka wkłada w usta Silnego słowa jak gdyby usprawiedliwienia dla marności i bylejakości subkultury dresiarskiej. Tym samym przewiduje w jaką stronę podążą zarzuty krytyków po wydaniu książki. Będą one tak jak np. w przypadku Jarosława Klejnockiego z Tygodnika Powszechnego, nagonką na niemoralność Silnego i na bezcelowość przybliżania czytelnikowi świata dresiarskiej społeczności. Masłowska jednak zdaje się mówić "nie, to ma sens, bo takie jest życie, tak żyjemy także my, chociaż z pozoru wygląda to zupełnie inaczej. My, młodzi, jesteśmy beznadziejnymi marzycielami, ale prowadzimy pustą i bezcelową egzystencję, która nas zgniata od wewnątrz, a pomaga jej w tym wielkomiejski świat napierając na nas od zewnątrz, aż można się udusić". Historia Silnego i reszty ma być więc tylko przejaskrawieniem tego, co dzieje w młodych ludziach w ogóle, niezależnie od tego, czy los rzucił ich w lepszą lub gorszą przestrzeń życiową. Pustka moralna i mentalna pozostaje taka sama.

Czyżby więc Masłowska, sama będąc nastoletnią wówczas autorką, występowała w roli głosu nowego pokolenia, głosu dotychczas niemego dla reszty społeczeństwa, bo, poza nowymi mediami, nie znajdującego wystarczająco uniwersalnej formy ekspresji dla swojego zagubienia? Dramatycznym przekazem złamanej mentalnie młodzieży, który przedostał się do świadomości ogółu dzięki zdolnościom młodej pisarki? Jeśli tak, to jest to bardzo przykra wiadomość. Skoro degeneracja młodych to w konsekwencji degeneracja świata, jaki wkrótce będą tworzyć, to niechybnie - zmierzamy ku zbiorowej zagładzie. Czy da się przed tym uciec? I jakie w ogóle remedium na katastrofę może podać autorka, skoro już nawet dzieci, zamiast bawić się w królewny i rycerzy, wypisują na ścianie słowo "szatan"? Tego Masłowska nie mówi. Być może nie ma już ratunku. Ja jednak, odkładając "Wojnę polsko-ruską..." na półkę, z wielką ulgą zdejmę te czarno-oprawkowe okulary, które choć szczegółowo i racjonalnie przybliżają czarną rzeczywistość, pozostawiają człowieka ślepym na przysłowiowe światełko nadziei.

Karolina Kwiecińska


Data publikacji: 18-08-2013 o godz. 16:02:58, Temat: Literatura

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,wszyscy_jesteśmy_dresiarzami,13654,html