Hemar. Poeta przeklęty

Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach zaprasza na najnowszy spektakl w reżyserii Piotra Szczerskiego. Środowa premiera będzie okazją do zweryfikowania słów, które reżyser napisał o swoim przedsięwzięciu.



„Pisarz jest odpowiedzialny za każde słowo i milczenie” „Nieważne co zrobiono z Nas, ważne jest to, co My zrobiliśmy z tym, co zrobiono z Nas” „Jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny” Te maksymy wyszły spod pióra jednego z najgłośniejszych pisarzy XX w. Jean Paul Sartre’a.
Był czas, że komunizował, ale komunizował w Paryżu, po tamtej stronie żelaznej kurtyny. Nie doświadczył na własnej skórze sowieckiego komunizmu. A szkoda!
Widzieć Go tutaj, żyjącego w stalinizmie … co zostałoby z jego pięknych i ważnych maksym?
Ale wiemy, jak się żyło nam tutaj, jak się żyło ludziom pióra, jakich dokonywali wyborów.
Na ile byli wierni przykazaniom Sartre’a w sytuacji, gdy Historia zrobiła z nas to, co zrobiła.
Po tamtej stronie żelaznej kurtyny został Marian Hemar – przed wojną najwybitniejszy twórca szlagierów kabaretowych.
Mówił z przymrużeniem oka, że kiedy w Sylwestra cała „Adria” śpiewała jego szlagier „Może kiedyś innym razem, ale dzisiaj nie” – czuł się jak czwarty wieszcz.
On nie komunizował, nie miał złudzeń, nie uległ „ukąszeniu Heglowskiemu”, ani zawołaniom kolegów po piórze: „Marian, wracaj!”.
Nigdy nie wrócił. Wyrzucony ze Lwowa przez bolszewików 17 września ’39 roku zmarł na emigracji pod Londynem w ’72.
Tęsknił, kochał … ale nie wrócił.
Dzięki temu powstał artystyczny dokument, bynajmniej nie kabaretowy o tamtym czasie – stalinowsko-bierutowskiej i gomułkowskiej Polsce – oczami emigranta.
Ale przez 30 lat żył Tutaj, z nami, co zaświadczał każdym wierszem, niejednokrotnie gorzkim.
Satyrą, niejednokrotnie bezlitosną, rozliczającą system i kolegów po piórze, którzy zdecydowali się tu żyć.
Szczególnie bezwzględny był dla wielkich:
„Potomność błędy mu policzy.
Talent oceni na rozprawie,
Jako obciążające względy.
Im talent większy, tym ci błędy
surowiej liczy. Nie łaskawiej.”
Stał się niekoniecznie chcianą wyrocznią. Był jak wzorzec metra w Sèvres pod Paryżem.
Jego głos dochodził z radia „Wolna Europa”, z zaciekłością zagłuszany przez reżim. Ale w druku, w kraju nie istniał…
Ogół, nucąc „Kiedy znów zakwitną białe bzy”, nie wiedział nawet, że nuci Hemara.
A na tę stronę po wojnie zdecydowali się wrócić z emigracji jego przyjaciel Tuwim, koledzy Gałczyński i Broniewski.
Tu debiutowała odami na cześć Stalina Wisława Szymborska.
Tu nie mógł drukować Herbert utrzymując się z pracy fizycznej.
Tu koledzy literaci z poduszczenia władz i bezpieki zamęczyli poetę Wojciecha Bąka.
Stąd uciekł Czesław Miłosz w 1951 roku, bo nie był w stanie wytrzymać jako reżimowy poeta.
A tu wrócił w tym samym roku z Londynu Antoni Słonimski, bo nie był w stanie żyć poza krajem.
Każdy wybór był tragiczny jak w greckiej tragedii.
Stąd jeszcze wyjechał w stanie wojennym najmłodszy z nich – Stanisław Barańczak.
O nich wszystkich i o Polsce, w której przyszło mi się urodzić robię ten spektakl, ale głównym bohaterem pozostaje On – Hemar, ten „nieprzejednany”.
On był „spiritus movens” całego przedsięwzięcia.

Piotr Szczerski


Data publikacji: 15-09-2014 o godz. 20:43:57, Temat: Teatr

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,hemar_poeta_przeklęty,13815,html