Przyjaźń, seks, no drugs&drum'n'bass.

I:gor, Adapter, Kernel, Egze albo po prostu IGOR WILKOŃSKI w ocenzurowanej rozmowie z Sonją.



Na początek krótka ankieta:

Ulubiona muzyka: połamana i skwiercząca.

Muzyka na imprezę:

skwiercząca i połamana (coby nie było monotonii ;)).

Muzyka na wieczór:
 seksowna i delikatna.

Zaczynałeś od:

- odcięcia pępowiny,
- tańczenia w zespole pieśni i tańca na pozycji krakowiaka, ale szybko z tego zrezygnowałem, ponieważ kazano mi na ćwiczeniach tańczyć w parze z kolegą (on i tak miał gorzej, bo robił za dziewczynę). Ale teraz los mi to wynagradza
- Amigi 600 i gry Lotus, po czym zacząłem grać na Adlib Sound Tracker (program z zapisem nutowym!) i przelewać dźwięki z głowy na nuty.

Impreza życia:

zimą 2004 w Centrum Kultury w Cannes, bo to była impreza promocyjna mojej płyty - wrażenia niesamowite!!

Dje, z którymi grałeś:

Rush, Bong-ra, Venetian Snares, Team Shadetek, Sound Murderer i całe mnóstwo innych.

Muzyczni idole:

Ed Rush & Optical za płytę "Wormhole", Ślepcy, Exile, Jimmy Hendrix, Kem, Miles Davies, John Coltrane, Drumcorps.

Autorytety w życiu:

ojciec i dziadek, Paulo Coelho, Kevin Mitnick.

Osiągnięcia:

4. miejsce w plebiscycie "Electronic Music Awards" organizowanym przez francuskie radio RFI i gazete "Le Monde".
Pierwsza płyta z 1999 roku wydana przez paryską wytwórnię Hangars Liquides. Mimo, że nagrałem ją na leciwym komputerze z 8-bitową monofoniczną kartą muzyczną, to wiele osób nawet z branży pytało się, w którym studiu ją nagrałem, i chwaliło za profesjonalizm.

Twój początek przygody z muzyką to KTS (Kielce Terror Squad), jak to się zaczęło?

KTS powstał chyba (?!) w 1996 roku, kiedy okazało się, że są 3 osoby w Kielcach, które są bardzo zakręcone hardcorem - siedzą i robią muzykę w domu, a się nie znają. Przypadkiem zgadaliśmy się na imprezie hardcorowej "Pod Krechą" i postanowiliśmy pokazać światu, co robimy.

Skąd się wziął breakcore i hardcore w Twojej muzyce?

Z frustracji - wszystko naokoło było szare, nudne i do d..., ludzie z otoczenia fałszywi. Niektórzy znajdują na to sposób w wybiciu szyby na klatce czy sikaniu sąsiadowi na drzwi, a ja wolałem siąść przy kompie i tworzyć breakcore.
Okazało się, że robię to na tyle dobrze, że w tym roku grałem na imprezie "Wasted" w Berlinie, obok tzw. prekursorów stylu. Zostałem tam zaszczytnie określony prekursorem breakcoru na świecie. Kiedy zaczynałem robić muzykę miałem jakieś ambicje, ale nie wiedziałem, że to wszystko się tak fajnie potoczy i zostanę zauważony, bo ja jestem w końcu zwykły chłopak z Kielc. Ale grając za granicą, zawsze staram się, żeby na plakacie było umieszczone I:gor/Polska/Kielce - chcę rozsławiać to miasto! Teraz każdy ze światka hardcoru potrafi pokazać na mapie gdzie są Kielce, nawet obudzony o 12 w nocy!

Niedawno wyjechałeś w trasę do Wielkiej Brytanii. Wróciłeś. Nie warto było zostać??

Szansę w UK wykorzystałem w 100% - złapałem dużo kontaktów, jestem w angielskiej agencji bookingowej i zagrałem dzięki nim sporo imprez.
Męczy mnie życie w Londynie - jest za duży, za tłoczny, zbyt zabiegany, a ja - lubię przyrodę, ptaszki i drzewka. Zresztą życie tam kosztowało mnie 6 razy tyle co tu.

Twoja muzyka złagodniała. Skąd ta przemiana?

Z uczuć, które mi towarzyszyły przez ostatni czas. To też wynikowa rozwoju, znudzenia równym bitem, zresztą zawsze byłem zainteresowany połamańcami i nawet w hardcore wkręcałem jakieś breakbeaty, więc to musiało w tą stronę ewoluować.

Ta ewolucja poszła w stronę IDM-u, co to za gatunek?

IDM to skrót od nazwy, która mnie bardzo irytuje "Inteligent Dance Music". Nie lubię jej używać. A dlaczego? Bo to nie jedyny inteligentny i przemyślany taneczny gatunek muzyczny na świecie.

Czy masz ochotę słuchać jakiejkolwiek muzyki w domu?
Tak. W przeważającej części jest to drum&bass i jazz, w zależności od nastroju. Teraz właśnie z tymi stylami jestem związany duchowo.

Skąd czerpiesz wenę?

Z nocy, bo Kielce nocą sprawiają wrażenie, że znajdujemy się w środku niczego, bo jest przeraźliwie cicho. Wtedy pojawiają się dźwięki w głowie, które zabijają tę ciszę.

Wydałeś płytę "Barwy kolorów" w 2003 we francuskiej wytwórni M-tronic, która mimo, że bardzo dobrze przyjęta na świecie, nie ukazała się jeszcze w Polsce. Dlaczego?

Bo żyjemy w takim dziwnym kraju - nie dociera do nas większość dobrej muzyki. W jakichś prowincjonalnych marketach we Francji można znaleźć takie pozycje, o których tutaj możemy tylko marzyć. Moim zdaniem to totalna ignorancja dystrybutorów, którzy są zainteresowani tylko tym, co im się na 100% sprzeda, więc boją się wstawiać jakieś "dziwne" płyty do sklepów.

Nagrałeś też kolejną płytę - kiedy się pojawi i jaka ona będzie?

Nosi tytuł "Life is math", ma premierę 22 listopada i będzie zupełnie inna od moich wszystkich płyt. Na ten album przelałem najwięcej pozytywnych uczuć - jest bardziej delikatnie, ale są też oczywiscie elementy szaleństwa, bo mnie zawsze korci, żeby coś pokombinować. Jest stonowana i dojrzała - stanowi pewną całość.

Angażujesz się w różne projekty, np. z Zajką przy "Barwach Kolorów", czym nas jeszcze zaskoczysz?

Cały czas poszukuję wokalistki jazzowo - soulowej. Teraz planuję nagrać parę numerów z Karazem, bo okazało się, że się świetnie rozumiemy i mamy podobne pomysły.

W Kielcach jesteś znany także z grania z NFC (Naturalni Futuryści), skąd się wziął pomysł na ten projekt?

To wszystko sprawka naszego kochanego misia, czyli Gandalfa, który kiedyś do mnie zagadał i... samo potoczyło się dalej. W Gandalfie widziałem potencjał, a sam lubiłem grać. Zaczęliśmy pykać z Wojtkiem, którego zmienił Midasss i jesteśmy - robimy coś i staramy się rozwijać.

Gracie swoją muzykę w najbardziej "trendy" klubach w Kielcach - CKM-ie, Cockney Clubie, Chilloucie, Antrakcie. Jak to się stało?

My też tego nie wiemy ;)

Muzyka elektroniczna nie była modna w Kielcach, wiele osób mówiło "tak się nie da", a jednak wam się udało.

Miło mi słyszeć, że ludzie uważają, że jednak coś robimy fajnego. Fakt - widzę, jakieś większe zainteresowanie alternatywą. Chyba byliśmy po prostu konsekwentni. Z doświadczenia wiem, że warto być konsekwentnym w muzyce, bo to się opłaca. Dużo graliśmy, dużo się uczyliśmy technicznie i... Kielce są po prostu fajne :)

Jak oceniasz życie klubowe w Kielcach?

Nie ma go, ale jest życie knajpiane. Patrząc po dużych klubach clubbingu nie ma, bo on się wiąże, jak sama nazwa wskazuje, z muzyką klubową, a to nie jest taka muzyka, która leci w każdym radiu, której słucha babcia przy robieniu obiadu i chłopczyk, który pakuje tornister, jak wychodzi do szkoły. To jest muzyka, która coś ze sobą niesie, która ma wprowadzać ludzi w jakieś stany, ma być alternatywą.
Zresztą dla mnie klub to nie jest hala czy połączone 4 mieszkania dwupoziomowe, tylko jest to miejsce, gdzie dym kłuje w oczy, jest gorąco, duszno, ludzie się uśmiechają do siebie i gra muzyka klubowa. A jak takich klubów w mieście jest10, to się zaczyna clubbing. W Kielcach jest takich miejscówek co kot napłakał, czyli musimy się cieszyć, że w ogóle istnieją. Widzę jednak światełko w tunelu...

Często wspominasz o Kielcach, nawet jeden z Twoich kawałków nosi tytuł "Smutne Kielce moje" - co jest takiego szczególnego w tym mieście?

Po pierwsze spokój, po drugie smutek, ale dzięki temu, że to miasto jest smutne, szare i płaczące, to dostaję tu weny. Myślę, że nie ma innego miasta na świecie, gdzie mógłbym żyć.
Ale w Kielcach czuję się osamotniony w tym, co robię. Mało jest tu ludzi, którzy rozumieją moją twórczość, bo dużo ludzi ogranicza się tylko do rzeczy typu Maryla Rodowicz czy "Biały miś". Z drugiej strony Ci sami obcy ludzie, kiedy mijam ich na ulicy są dla mnie inspiracją. Poza tym gdybym nie czuł tej samotności, gdyby za dużo się działo wokół mnie, nie mógłbym wyrażać tego, co czuję, poprzez muzykę.

A jest jakaś iskierka radości w tym kieleckim morzu smutku?

Przyjaźń, seks, no drugs&drum'n'bass!!!

Co jest dla Ciebie w życiu ważne?

Chcę się rozwijać, spełniać marzenia, nie stać w miejscu i nie dawać ludziom, którzy kupują moje płyty ciągle tego samego. Mówią, że mam swój styl, a jednak za każdym razem staram się uciekać w totalnie inną stylistykę.
Ostatnio ważne są cisza i spokój, których mam mało. Pragnę domku na wsi, najlepiej drewnianego i obok lasu, kochanej żony i pieska.

Rozmawiała Justyna Giemza


Data publikacji: 11-12-2005 o godz. 14:00:00, Temat: Muzyka

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,przyjaźń_seks_no_drugsidrumnbass,6226,html