Sceny z życia karpia

Co roku zajmuje honorowe miejsce na wigilijnym stole - w panierce, galaretce lub greckiej potrawce - karpie kupujemy i lubimy ale co my o nich wiemy?



Nazywa się carpio , Cyprinus carpio i jest naszym dobrym znajomym od ponad 900 lat. Spotykamy się co najmniej raz w roku przy okazji wigilijnych przygotowań i mimo iż robimy tak od pokoleń, wciąż mało wiemy o naszym płetwiastym przyjacielu. O karpiu myślimy podobnie jak o bocianach - że jest nasz, polski. W rzeczywistości ta słodkowodna ryba pochodzi z odległych zakątków Azji. Najstarsze znane wzmianki o hodowli karpi pochodzą z VI w. p.n.e. z Chin, kiedy to niejaki Toshuko (znany też jako Hanrei) napisał pierwszy podręcznik dotyczący chowu tych ryb.

Karp karpiowi nierówny

Karp, który pluska się w naszej wannie, tak bardzo różni się od swoich przodków i dzikich kuzynów, że obie ryby można by uznać za dwa odmienne gatunki. Karpie żyjące na wolności, w swoim naturalnym środowisku, mają wydłużone, lekko spłaszczone na bokach ciało, które na całej powierzchni pokrywają dachówkowato ułożone grube, duże łuski. Dzięki charakterystycznym małym wąsikom w kącikach ust i na górnej wardze karpie mogą się pochwalić znakomitym węchem i smakiem, które bardzo przydają się w czasie poszukiwania jedzenia na dnie stawu. Tym, co najczęściej ląduje w teleskopowo wysuwanym karpim "ryju" (tak o paszczy ryby mówią wędkarze), są drobne zwierzęta wodne, np. ślimaki i skorupiaki, plankton, rośliny oraz opadłe na dno nasiona. Jeśli stojąc na brzegu, dostrzeżemy nagle wielkie bąble unoszące się z dna stawu, to sygnał, że karpie wyruszyły na żer pośród przydennego mułu. Przy sprzyjających warunkach ryba może osiągnąć 120 cm długości i ważyć 33 kg. Największy złowiony w Polsce okaz (był to karp hodowlany) miał 101 cm i ważył 29,9 kg. Do tak spektakularnych rozmiarów karp może dojść dzięki swojej długowieczności - gdyby nie odławiać go na Boże Narodzenie, zapewne dożyłby 20-30 lat, a może nawet pięćdziesiątki. Karpie mogą mieć różne ubarwienie, od brązowozłotego po ciemnobrunatne. Wielobarwność karpi stała się przyczyną, dla której upodobali je sobie dawni japońscy ogrodnicy, którzy specjalnymi barwnymi odmianami (tzw. karpie koi) zarybiali malownicze stawiki. Pierwszy udokumentowany staw hodowlany założono w 31 r. p.n.e.; o sto lat młodsze są zapiski dotyczące wycieczki cesarza Keiko, który odwiedzając prowincję Mino w lecie 74 r., zabawiał się, wypuszczając ryby do specjalnych oczek wodnych.

Wielka wędrówka karpia

Obecnie dzikie karpie, czyli sazany, występują w warunkach naturalnych w zlewiskach Morza Czarnego, Kaspijskiego, Aralskiego i Azowskiego, a granicą ich występowania jest odcinek Dunaju między Austrią a Węgrami. Właśnie w wodach Dunaju karpie poławiali Rzymianie, którzy zachwyceni smakowymi walorami ryby wprowadzili ją do innych rzek i stawów w głębi kontynentu. Z czasem karp pojawił się na terenie niemal całego kontynentu, a tradycja jego półdzikiej hodowli trwała do XII w., kiedy to na terenie Czech pojawiły się pierwsze specjalistyczne stawy hodowlane. Hodowla karpia szybko stała się jedną z ważniejszych gałęzi tamtejszej gospodarki (ich zagorzałym propagatorem był nawet cesarz Karol IV Luksemburski). Niemal w tym samym czasie, na przełomie XII i XIII w., hodowlą karpia zainteresowali się Polacy; pierwsze gospodarstwa specjalizujące się w hodowli tych ryb powstawały w obrębie majątków kościelnych. Pięćset lat później, w 1880 r., niejaki Adolf Gasch z Kaniowa zaprezentował podczas światowej wystawy w Berlinie nową , niezwykle wartościową odmianę - karpia galicyjskiego, odpornego na wahania temperatur i szybko przybierającego na wadze. Karp zawojował nie tylko Europę, ale też Bliski Wschód i obie Ameryki. Jedynie w Australii karp nie spotkał się z ciepłym przyjęciem i został wpisany na listę intruzów zagrażających lokalnej faunie. Przed trzema laty tamtejsze ministerstwo środowiska rozpoczęło specjalny antykarpiowy projekt mający na celu powstrzymanie ekspansji gatunku.

Co grozi golcom i królewskim?

W wyniku setek lat odpowiedniej selekcji, hodowli i karmienia hodowcy stworzyli zupełnie inną rybę - wyższą, silnie wygrzbieconą, o małej główce i niemal zupełnie pozbawioną łusek.

Obecnie hoduje się trzy odmiany - karpia pełnołuskiego, całkowicie pokrytego drobnymi łuskami, lustrzenia, zwanego inaczej królewskim (poznać go można po kilku szeregach dużych łusek na boku ciała), oraz karpia bezłuskiego, czyli golca (nieliczne łuski przy pokrywie skrzelowej i u nasady płetwy ogonowej). Karpie w sklepie to zwykle 2-3-letnie "handlówki" ważące 1,2-1,8 kg (młodsze ryby hodowcy nazywają narybkiem, potem kroczkiem, a starsze, 4-5-letnie - tarlakami, które przeznacza się do rozrodu).

Karpie, które możemy spotkać w dzikich stawach czy spokojnych rzekach, to zwykle uciekinierzy z gospodarstw rybnych. Niestety, nasz klimat, a zwłaszcza długo utrzymujące się niskie temperatury, skutecznie uniemożliwia rozmnażanie się tych ryb na wolności. Mimo to nie ulega kwestii, że Polska jest karpią potęgą w Unii Europejskiej - zarówno pod względem łącznej powierzchni stawów hodowlanych (ok. 70 tys. hektarów), jak i rocznej produkcji sięgającej 20 tys. ton.

Jak ostrzegają ichtiolodzy, te gigantyczne liczby mogą wkrótce ulec drastycznemu zmniejszeniu - i to nie z powodu rozszalałego apetytu amatorów karpia. Nowym zagrożeniem dla europejskich karpiowatych okazał się ich daleki azjatycki krewny - czebaczek amurski (Leucaspius delineatus ). Groźny jest właściwie nie sam czebaczek, ale mały pasożyt, którego jest nosicielem. - Fachowo nazywa się go czynnikiem rozetkowym i jest to coś pomiędzy grzybem a zooplanktonem - wyjaśnia prof. Michael Kent, mikrobiolog ze Stanowego Uniwersytetu Oregonu w Corvallis - na razie jego ofiarą padła tylko słonecznica, dzika kuzynka karpia. Niegdyś ryba ta powszechnie występowała w słodkich wodach wschodniej i środkowej Europy. Obecnie, na skutek spustoszenia spowodowanego przez pasożyta, jest objęta ścisłą ochroną. Wiadomo, że podobne patogeny bardzo łatwo przeskakują na inne gatunki, np. ze słonecznicy na karasie czy karpie, a nawet między gatunkami niespokrewnionymi. Jak twierdzą specjaliści, na razie sytuacja jest opanowana, a metody hodowli zwykle zapobiegają dostawaniu się do gospodarskich zbiorników dzikich ryb, które mogłyby sprowadzić pasożyta. Jednak lepiej jest dmuchać na zimne i włożyć za pomyślność karpia złotą łuskę do portfela.

Gazeta Wyborcza


Data publikacji: 25-12-2005 o godz. 11:55:35, Temat: Kuchnia

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,sceny_z_Åzycia_karpia,6301,html