Po latach przerwy jedna z trzech świętokrzyskich skoczni narciarskich odżyła. Wszystko za sprawą grupy zapaleńców z Tumlina, którzy naprawili obiekt na Górze Grodowej. To jedyna w tej chwili skocznia w regionie, która jeszcze nadaje się do wykonywania skoków. Na pozostałych dwóch, w Tumlinie-Podgrodziu oraz w Kielcach, nie da się już skakać. ">

W Tumlinie wyremontowano skocznię narciarską

Po latach przerwy jedna z trzech świętokrzyskich skoczni narciarskich odżyła. Wszystko za sprawą grupy zapaleńców z Tumlina, którzy naprawili obiekt na Górze Grodowej. To jedyna w tej chwili skocznia w regionie, która jeszcze nadaje się do wykonywania skoków. Na pozostałych dwóch, w Tumlinie-Podgrodziu oraz w Kielcach, nie da się już skakać.



Przez kilka ostatnich lat zdewastowana była również ta na Grodowej. - Złodzieje wycięli metalowe fragmenty schodów i szkieletu, na którym był zjazd. W dodatku zeskok był zarośnięty drzewkami i chaszczami. No i próg był w opłakanym stanie. Ostatni odważni skakali jeszcze chyba z pięć lat temu - opowiada Piotr Piwowarczyk, trener narciarstwa biegowego w Skale Tumlin.

Jesienią ubiegłego roku przyszło do niego kilku młodych ludzi z pytaniem, czy mogą naprawić skocznię. - Oficjalnie żadnej zgody dać nie mogłem, bo w klubie nie ma już sekcji skoków narciarskich. Jako Skała nie możemy brać odpowiedzialności. Ale to byli dorośli ludzie, wiedziałem, że umieją skakać. Obiecałem im, że dostaną kilka par skokówek. W magazynie znalazły się nawet nie bardzo stare, w dobrym stanie - opowiada Piwowarczyk.

Na pomysł wyremontowania skoczni wpadł Marcin Dziwoń. - On większość sfinansował i razem z kolegami Zenkiem Jaśkowskim i Adamem Stefańskim wziął się do roboty. A pracy była naprawdę masa - podkreśla Piwowarczyk.

Tumlinianie wycięli krzaki na zeskoku, pokryli deskami zjazd, naprawili próg. - Kosztowało nas to dużo sił i około tysiąca złotych. Materiały zdobywaliśmy systemem gospodarskim. Ktoś dał parę desek, inny narzędzia. Musieliśmy to zrobić, bo skakaliśmy kilka lat wcześniej i jak Adam Małysz czuliśmy głód skoków - śmieje się Dziwoń. To nie koniec ich planów. - Myślimy jeszcze zrobić schody, bo się niewygodnie wchodzi. Latem trzeba będzie wyrównać zeskok, powycinać korzenie, bo jak jest mało śniegu, to wystają. Przydałoby się też nasypać ziemi na zeskok - planuje Dziwoń.

Wykorzystują jednak sprzyjającą aurę i już skaczą. W niedzielę byli na skoczni już od wczesnego rana, każdy oddał przynajmniej kilka skoków. - Jak dolecimy do dębcoka, to jest dobrze. Adam Stefański skoczył przed chwilą do czwartej sosny, to około 16 metrów - obrazowo opisują długość lotów.

Czy ta inicjatywa kilku entuzjastów oznacza powrót skoków w Góry Świętokrzyskie? Czy będziemy mogli oglądać zawody w Tumlinie? Na to na razie się nie zanosi. Remontowana skocznia nie odpowiada obecnym wymaganiom. Nie ma się też kto zająć szkoleniem. - Ostatni instruktor skoków narciarskich w Tumlinie zmarł 12 lat temu. Ja jestem już na emeryturze, nie mam na tyle zdrowia i czasu - zaznacza Piwowarczyk. Nie ma też kto pomóc narciarzom. Biegacze Skały, jedyni reprezentanci Świętokrzyskiego w sportach zimowych, jeżdżą na zawody za własne i trenera pieniądze.

Inna od wszystkich skoczni

Na skoczni na Górze Grodowej skakano niegdyś ponad 30 metrów. To tzw. studnia, zupełnie inna od współczesnych skoczni. Teraz skoczek po odbiciu z progu leci daleko, ale zaledwie kilka metrów nad zeskokiem. Na studni mógł być nawet kilkanaście metrów nad ziemią.


Leszek Salva Gazeta Wyborcza


Data publikacji: 14-01-2004 o godz. 19:02:56, Temat: Sport i Rekreacja

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,w_tumlinie_wyremontowano_skocznię_narciarską,907,html