Kulturalnie i po polsku

z profesorem Uniwersytetu Warszawskiego Andrzejem Markowskim, przewodniczącym Rady Języka Polskiego, rozmawiała Angelina Kosiek.



Jaki jest współczesny język polski i czy Polacy mówią poprawnie?
To pytanie zbyt ogólne. Jednym zdaniem mogę odpowiedzieć, że jest różny: zarówno piękny i bogaty, jak i prosty, prostacki czy wulgarny. Jest rozbudowany i różnorodny, ale też bardzo uproszczony. Wszystko zależy od tego, o jakiej odmianie polszczyzny mówimy, o jakich sytuacjach, w których używamy język, od tego z kim i na jakie tematy mówimy. Niewątpliwie są ludzie, którzy mówią poprawnie, ale są i też tacy, którzy nie zwracają na to uwagi. Mówią po prostu tak, jak umieją, i jak sądzą, że należy mówić. Wzorują się na radiu, telewizji czy politykach. A to nie zawsze jest dobre.

Kto w takim razie stanowi wzór poprawnego korzystania z języka polskiego?
Dawniej takim wzorem była inteligencja wielopokoleniowa, to znaczy ludzie, którzy polszczyzną ogólną mówią co najmniej od trzech pokoleń. Dzisiaj to jest troszeczkę już zachwiane. Sądzę, że wzór w dalszym ciągu powinna stanowić inteligencja, zwłaszcza humanistyczna. To do niej należy troska o zachowanie najlepszej polszczyzny. Poprawnie zaś powinni mówić wszyscy ci, którzy w polszczyźnie wypowiadają się publicznie.

Co Pan sądzi o języku współczesnych elit, np. polityków?
Są tacy, którzy mówią bardzo obrazowo i plastycznie, chociaż niezbyt poprawnie. Inni mówią językiem wypranym z emocji, ale niezbyt żywą polszczyzną. Niestety, większość mówi bardzo potocznym językiem, który jest poniżej standardu języka publicznego.

Na tym tle wyróżnia się chyba... "język IV RP"...
IV RP jeszcze nie ma, nie wiadomo czy w ogóle będzie. W języku osób, które chcą tworzyć IV RP, jest bardzo wiele elementów, które Michał Głowiński w jednym z artykułów w ubiegłym roku nazwał "elementami nowomowy", czyli języka władzy PRL. W języku współczesnych elit bardzo rozbudowana jest figura wroga, a także przeciwstawienie "my" i "oni". Pojawiają się takie określenia jak "układ" czy "wykształciuchy". Są one pogardliwe i stosowane w odniesieniu do przeciwników politycznych. Te wyrazy mają deprecjonować i pognębić przeciwnika, a niewiele mówią o istocie problemu. Obraca się to przeciwko ludziom, a nie ma sporu wokół idei. To jest bardzo smutne i niepokojące.

Co mógłby Pan powiedzieć na temat języka mediów?
Bardzo zróżnicowany jest język mediów publicznych i komercyjnych. W tych drugich zazwyczaj pracują osoby bardzo młode i takie, które nie mają odpowiedniego wykształcenia językowego. Posługują się często bardzo swobodną, potoczną polszczyzną: począwszy od wymowy, w przypadku radia czy telewizji, a skończywszy na strukturach składniowych czy używaniu odpowiednich wyrazów, jeżeli chodzi o prasę. Jestem dosyć krytycznie nastawiony do polszczyzny takich dziennikarzy i uważam, że media komercyjne zbyt mało uwagi poświęcają językowi, jakim się posługują. Do wyjątków należą stacje radiowe czy telewizyjne, które dbają o polszczyznę w zakresie akcentowania.

A programy typu talk show czy o tabloidy?
To jest jeszcze bardziej potoczna polszczyzna, często szokująca sformułowaniami językowymi. Działanie jest nastawione na efekt, a język pozostaje na dalekim tle.

Do finałów szkolnych konkursów ortograficznych przechodzą uczniowie, którzy popełnili po kilka błędów. Czy za kilka lat w ogóle przestaniemy rozróżniać "ó" czy "u"?
Konkursy ortograficzne są pomyślane tak, że dyktanda nie odzwierciedlają autentycznych tekstów polskich. Gdyby tak było, uczniowie nie popełnialiby błędów. Dyktanda są tworzone tak, żeby było jak najwięcej pułapek ortograficznych, dlatego nie mogą być one świadectwem tego, jak ci uczniowie tak naprawdę piszą. To nie są autentyczne polskie teksty, ale specjalnie preparowane.

Czyli uważa Pan, że ze stanem wiedzy o ortografii u uczniów nie jest tak źle?
Nie, wcześniej mówiłem o finalistach konkursów, czyli osobach, które przygotowują do tego specjalnie. Myślę, że większość uczniów rzeczywiście traktuje ortografię po macoszemu. Teraz przeważnie pisze się na komputerach, w których jest program poprawiający błędy ortograficzne. Pozwala to sądzić uczniom, że nie należy się uczyć ortografii, co oczywiście nie jest prawdą.

Ostatnio w języku polskim pojawiło się bardzo dużo zapożyczeń…
Są różne typu zapożyczeń, niektóre są potrzebne, inne nie. W większości jednak są to określenia, które czemuś służą. Są charakterystyczne dlatego, że przejęliśmy rzeczy, zjawiska, zawody itp., które są poza Polską. Razem z nimi zapożyczamy nazwy, które się do nich odnoszą. Z początku piszemy je zgodnie z oryginalną ortografią, potem te wyrazy, które się daje, spolszcza się. Tak było np. kilkadziesiąt lat temu z wyrazami "dżem" czy dżinsy.

Czemu mają służyć inicjatywy takie jak Tydzień Kultury Języka Polskiego?
Przede wszystkim upowszechnianiu wiedzy o języku. Nikt nie ma złudzeń, że po Tygodniu Języka Polskiego wszyscy będziemy mówili lepiej.

Czy to nie jest tak, że w spotkaniach uczestniczą tylko językoznawcy i studenci?
Nie. Przed chwilą na wykładzie byli uczniowie i nauczyciele, a także inne osoby. Studenci rzadziej uczestniczą w takich imprezach, choć niewątpliwie część z nich interesuje się także zagadnieniami kultury języka.

Dziękuję za rozmowę.




Data publikacji: 10-04-2007 o godz. 07:00:00, Temat: Kultura

Artyku� pochodzi z serwisu Wici.Info Array
Link do artyku�u: Array/News,kulturalnie_i_po_polsku,9304,html