Kultura Rozmowy
Wys�ano dnia 14-07-2008 o godz. 15:04:52 przez rafa 12391
Wys�ano dnia 14-07-2008 o godz. 15:04:52 przez rafa 12391
Z Markiem Terczem rozmawia Agnieszka Sadowska. |
Rzadko CiÄ™ ostatnio spotykam.
- PracujÄ™.
Zawsze spotykamy się przy okazji pracy, więc chyba nie robisz teraz dużo dla Kielc?
- Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że bardzo dużo.
Jestem aż tak nieprzygotowana do rozmowy?
- Może dlatego, że to nie było planowane. Wszystko wypłynęło niemal w ostatniej chwili*, zresztą jak zazwyczaj w Kielcach. Ale to były ciekawe propozycje, więc się zgodziłem.
Nie lubisz, gdy są składane w ostatniej chwili?
- Komfort pracy polega na tym, że zajęcia planuje się na dość długo. Dla mnie minimalny czas pracy nad koncertem czy spektaklem to pół roku. Natomiast czasami zdarza się, że kilka rzeczy kumuluje się w krótkim czasie.
Wtedy ryzyko zawału serca zwiększa się kilkakrotnie?
- Mnie ta praca sprawia przyjemność, więc ja się nią nie stresuję.
Nawet gdy masz cztery premiery w ciągu dwóch miesięcy?
- Wtedy najważniejszą rzeczą jest zorganizowanie się. Jeżeli tylko mam ideę, szukam tworzywa do jej wykonania. Bo niestety sama idea nie wystarczy. Nawet najgenialniejszy plan domu nie powoduje jeszcze, że będziemy w nim mieszkać, a najlepsze materiały zgromadzone na placu budowy nie dają gwarancji, że to wszystko nie runie na trzeci dzień. Jeśli więc mam ideę, która jest mi bliska i powoduje szybsze bicie serca, to trzeba ją tylko powierzyć właściwym ludziom.
Czyli ludzie to budulec?
- Tak, budulcem jest tworzywo ludzkie, bo żadne przedsięwzięcie artystyczne bez artysty nie funkcjonuje. Ale jednocześnie jedno jest zależne od drugiego i nawet największemu artyście, jeśli nie ma idei, nie uda się stworzyć dzieła.
Tworzywo masz zawsze to samo, czy zmieniasz je w zależności od idei?
- PosÅ‚ugujÄ™ siÄ™ staÅ‚ym zespoÅ‚em skupionym wokół Sceny Autorskiej Studio, który konfigurujÄ™ w zależnoÅ›ci od sytuacji. Tak jak trener czy selekcjoner wybiera drużynÄ™ na konkretny mecz, tak ja dobieram ludzi do poszczególnych zadaÅ„. Mam szczęście, bo to kolekcja bardzo zdolnych osób – część jest z Kielc, część z importu. Ale import warszawski, krakowski czy poznaÅ„ski zawsze oparty jest o jakiÅ› element kielecki.
Masz taką zasadę, że pracujesz z ludźmi z Kielc?
- Tak, bo uważam, że złą cechą kielczan jest to, że nie popierają siebie nawzajem. Aby ten stereotyp, który utwierdza się w kraju, przełamywać, staram się dawać dowód dokładnie odwrotny.
Wracając do ludzi, z którymi pracujesz - Ilona Sojda to wyzwanie większe niż pozostali?
- Czasem zdarza się tak, że artysta znajduje swoje sceniczne alter ego. Wygląda to mniej więcej w ten sposób, że nagle zjawia się ktoś, kto wykonuje utwór, który w zamyśle twórcy miał dokładnie tak wyglądać. To wielkie szczęście, bo to tak, jakby spotkać anioła, który wychodzi z ciebie, a wszystko co robi, ty zrobiłbyś dokładnie tak samo. Nie pracuje się nad nim mówiąc: nie, to zupełnie nie tak powinno wyglądać, tutaj zrób tak, a tutaj tak. Po jakimś okresie wspólnej pracy, dochodzi się do pełnego spełnienia wizji artystycznej.
Zdarza siÄ™, że z tej relacji mistrz – uczeÅ„ jedna strona wychodzi poraniona?
- Zdarza się, ale taka relacja jest nieunikniona. To zależność po części dyktatorska, ale jednocześnie zakres tej dyktatury nie jest ogromny, właśnie z powodu bardzo dobrego rozumienia się. To wzajemne wyczuwanie intencji i świadomość, że możemy sobie pomóc w danej realizacji.
Czy to rozumienie wynika z podobnej wrażliwości, podobnego spojrzenia na świat?
- Rozmawiamy o tworzywie artystycznym i w tym kontekście stopień tożsamości tego spojrzenia jest duży. Natomiast rozległość widzenia świata? No cóż, dzieli nas przepaść pokoleniowa, a także wizja siebie w świecie. Zresztą bardzo dobrze, inaczej nastąpiłoby wchłonięcie osoby przez osobę. To niebezpieczne, bo w ten sposób można wytworzyć kalekę - jedna osoba bez drugiej nie może żyć. A pedagogika artystyczna polega na usamodzielnieniu artysty, a nie ubezwłasnowolnieniu go. Chociaż ten moment ubezwłasnowolnienia na początku jest niezbędny.
Dla kogo będą pieśni braterstwa, miłości i pokoju, które pokażesz w rocznicę pogromu żydowskiego w Kielcach?
- Dla ludzi świadomych i dojrzałych. Konieczność napisania programu poruszającego ten temat była dla mnie bezsprzeczna. To zbiór utworów, które mogłyby stanowić pomost w odniesieniu do każdego człowieka.
Pomost między czym?
- Między pęknięciem lub pęknięciami, które człowiek nosi w sobie. Nie każdy, patrząc w lustro, obdarza się uśmiechem akceptacji. Czasem z tym pęknięciem w sobie trudno jest żyć.
Można je jakoś skleić?
- Można spróbować. I właśnie dlatego uważam, że w dzisiejszym świecie istnieje ogromna potrzeba mówienia o tworzeniu mostów. Bo bardzo powszechny stał się taki pic ekonomiczny, według którego świat zaczyna się łączyć, wszyscy podajemy sobie ręce. Kto ma trochę szersze spojrzenie na świat niż własne podwórko, ten wie, że to jest bzdura. Ludzie coraz bardziej otaczają się murami. Poczucie bezpieczeństwa zapewnia im wysoki płot, pozbawiony łańcucha pies oraz monitoring. Ale na zewnątrz pokazywana jest idea łączenia Europy w jedną całość.
Może dlatego, że jakaś wspólna idea jest jednak potrzebna?
- Być może. Zresztą ta jedność jako idea jest w porządku. Ale twierdzenie, że ona została już osiągnięta jest kłamstwem. Także dlatego, że świat i człowiek mają w sobie pęknięcie i o tym trzeba mówić. Tylko wtedy, gdy się do tego przyznamy, znajdzie się most, który połączy te dwie części w całość. Ale żeby do tego doszło, nie można uciekać przed prawdą, że póki co jesteśmy pęknięci. A pęknięcia bolą.
Więc będzie o pogromie czy o pęknięciach?
- Będzie o mostach, które łączą.
*Rozmowa odbyÅ‚a siÄ™ na przeÅ‚omie maja i czerwca, kiedy Marek Tercz przygotowywaÅ‚ fragment spektaklu inspirowany muzykÄ… filmowÄ… na trzeciÄ… edycjÄ™ Off Fashion (premierÄ™ spektaklu zaplanowano na jesieÅ„); pracowaÅ‚ nad koncertem „Twarze”; koncertem Piotra Resteckiego (oba wydarzenia pod koniec czerwca można byÅ‚o zobaczyć w KCK) oraz koncertem na 62. rocznicÄ™ pogromu żydowskiego w Kielcach.
Marek Tercz – pochodzÄ…cy z Kielc poeta, pieÅ›niarz, bard, kompozytor. Wielokrotnie doceniany i nagradzany. DziaÅ‚a w Kieleckim Centrum Kultury w ramach sceny alternatywnej Salon Underground oraz Sceny Autorskiej Studio. WiÄ™cej: www.wikipedia.org/wiki/Marek_Tercz
Zdjęcia: Arkadiusz Sędek
- PracujÄ™.
Zawsze spotykamy się przy okazji pracy, więc chyba nie robisz teraz dużo dla Kielc?
- Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że bardzo dużo.
Jestem aż tak nieprzygotowana do rozmowy?
- Może dlatego, że to nie było planowane. Wszystko wypłynęło niemal w ostatniej chwili*, zresztą jak zazwyczaj w Kielcach. Ale to były ciekawe propozycje, więc się zgodziłem.
Nie lubisz, gdy są składane w ostatniej chwili?
- Komfort pracy polega na tym, że zajęcia planuje się na dość długo. Dla mnie minimalny czas pracy nad koncertem czy spektaklem to pół roku. Natomiast czasami zdarza się, że kilka rzeczy kumuluje się w krótkim czasie.
Wtedy ryzyko zawału serca zwiększa się kilkakrotnie?
- Mnie ta praca sprawia przyjemność, więc ja się nią nie stresuję.
Nawet gdy masz cztery premiery w ciągu dwóch miesięcy?
- Wtedy najważniejszą rzeczą jest zorganizowanie się. Jeżeli tylko mam ideę, szukam tworzywa do jej wykonania. Bo niestety sama idea nie wystarczy. Nawet najgenialniejszy plan domu nie powoduje jeszcze, że będziemy w nim mieszkać, a najlepsze materiały zgromadzone na placu budowy nie dają gwarancji, że to wszystko nie runie na trzeci dzień. Jeśli więc mam ideę, która jest mi bliska i powoduje szybsze bicie serca, to trzeba ją tylko powierzyć właściwym ludziom.
Czyli ludzie to budulec?
- Tak, budulcem jest tworzywo ludzkie, bo żadne przedsięwzięcie artystyczne bez artysty nie funkcjonuje. Ale jednocześnie jedno jest zależne od drugiego i nawet największemu artyście, jeśli nie ma idei, nie uda się stworzyć dzieła.
Tworzywo masz zawsze to samo, czy zmieniasz je w zależności od idei?
- PosÅ‚ugujÄ™ siÄ™ staÅ‚ym zespoÅ‚em skupionym wokół Sceny Autorskiej Studio, który konfigurujÄ™ w zależnoÅ›ci od sytuacji. Tak jak trener czy selekcjoner wybiera drużynÄ™ na konkretny mecz, tak ja dobieram ludzi do poszczególnych zadaÅ„. Mam szczęście, bo to kolekcja bardzo zdolnych osób – część jest z Kielc, część z importu. Ale import warszawski, krakowski czy poznaÅ„ski zawsze oparty jest o jakiÅ› element kielecki.
Masz taką zasadę, że pracujesz z ludźmi z Kielc?
- Tak, bo uważam, że złą cechą kielczan jest to, że nie popierają siebie nawzajem. Aby ten stereotyp, który utwierdza się w kraju, przełamywać, staram się dawać dowód dokładnie odwrotny.
Wracając do ludzi, z którymi pracujesz - Ilona Sojda to wyzwanie większe niż pozostali?
- Czasem zdarza się tak, że artysta znajduje swoje sceniczne alter ego. Wygląda to mniej więcej w ten sposób, że nagle zjawia się ktoś, kto wykonuje utwór, który w zamyśle twórcy miał dokładnie tak wyglądać. To wielkie szczęście, bo to tak, jakby spotkać anioła, który wychodzi z ciebie, a wszystko co robi, ty zrobiłbyś dokładnie tak samo. Nie pracuje się nad nim mówiąc: nie, to zupełnie nie tak powinno wyglądać, tutaj zrób tak, a tutaj tak. Po jakimś okresie wspólnej pracy, dochodzi się do pełnego spełnienia wizji artystycznej.
Zdarza siÄ™, że z tej relacji mistrz – uczeÅ„ jedna strona wychodzi poraniona?
- Zdarza się, ale taka relacja jest nieunikniona. To zależność po części dyktatorska, ale jednocześnie zakres tej dyktatury nie jest ogromny, właśnie z powodu bardzo dobrego rozumienia się. To wzajemne wyczuwanie intencji i świadomość, że możemy sobie pomóc w danej realizacji.
Czy to rozumienie wynika z podobnej wrażliwości, podobnego spojrzenia na świat?
- Rozmawiamy o tworzywie artystycznym i w tym kontekście stopień tożsamości tego spojrzenia jest duży. Natomiast rozległość widzenia świata? No cóż, dzieli nas przepaść pokoleniowa, a także wizja siebie w świecie. Zresztą bardzo dobrze, inaczej nastąpiłoby wchłonięcie osoby przez osobę. To niebezpieczne, bo w ten sposób można wytworzyć kalekę - jedna osoba bez drugiej nie może żyć. A pedagogika artystyczna polega na usamodzielnieniu artysty, a nie ubezwłasnowolnieniu go. Chociaż ten moment ubezwłasnowolnienia na początku jest niezbędny.
Dla kogo będą pieśni braterstwa, miłości i pokoju, które pokażesz w rocznicę pogromu żydowskiego w Kielcach?
- Dla ludzi świadomych i dojrzałych. Konieczność napisania programu poruszającego ten temat była dla mnie bezsprzeczna. To zbiór utworów, które mogłyby stanowić pomost w odniesieniu do każdego człowieka.
Pomost między czym?
- Między pęknięciem lub pęknięciami, które człowiek nosi w sobie. Nie każdy, patrząc w lustro, obdarza się uśmiechem akceptacji. Czasem z tym pęknięciem w sobie trudno jest żyć.
Można je jakoś skleić?
- Można spróbować. I właśnie dlatego uważam, że w dzisiejszym świecie istnieje ogromna potrzeba mówienia o tworzeniu mostów. Bo bardzo powszechny stał się taki pic ekonomiczny, według którego świat zaczyna się łączyć, wszyscy podajemy sobie ręce. Kto ma trochę szersze spojrzenie na świat niż własne podwórko, ten wie, że to jest bzdura. Ludzie coraz bardziej otaczają się murami. Poczucie bezpieczeństwa zapewnia im wysoki płot, pozbawiony łańcucha pies oraz monitoring. Ale na zewnątrz pokazywana jest idea łączenia Europy w jedną całość.
Może dlatego, że jakaś wspólna idea jest jednak potrzebna?
- Być może. Zresztą ta jedność jako idea jest w porządku. Ale twierdzenie, że ona została już osiągnięta jest kłamstwem. Także dlatego, że świat i człowiek mają w sobie pęknięcie i o tym trzeba mówić. Tylko wtedy, gdy się do tego przyznamy, znajdzie się most, który połączy te dwie części w całość. Ale żeby do tego doszło, nie można uciekać przed prawdą, że póki co jesteśmy pęknięci. A pęknięcia bolą.
Więc będzie o pogromie czy o pęknięciach?
- Będzie o mostach, które łączą.
*Rozmowa odbyÅ‚a siÄ™ na przeÅ‚omie maja i czerwca, kiedy Marek Tercz przygotowywaÅ‚ fragment spektaklu inspirowany muzykÄ… filmowÄ… na trzeciÄ… edycjÄ™ Off Fashion (premierÄ™ spektaklu zaplanowano na jesieÅ„); pracowaÅ‚ nad koncertem „Twarze”; koncertem Piotra Resteckiego (oba wydarzenia pod koniec czerwca można byÅ‚o zobaczyć w KCK) oraz koncertem na 62. rocznicÄ™ pogromu żydowskiego w Kielcach.
Marek Tercz – pochodzÄ…cy z Kielc poeta, pieÅ›niarz, bard, kompozytor. Wielokrotnie doceniany i nagradzany. DziaÅ‚a w Kieleckim Centrum Kultury w ramach sceny alternatywnej Salon Underground oraz Sceny Autorskiej Studio. WiÄ™cej: www.wikipedia.org/wiki/Marek_Tercz
Zdjęcia: Arkadiusz Sędek
Komentarze |