Kielce v.0.8

Cywilizacja
Doświadczenia zawodowe grabarza

 drukuj stron�
Cywilizacja Polska
Wys�ano dnia 25-11-2009 o godz. 15:28:47 przez kuba 1670

Trudno tu mówić o satysfakcji z pracy, nie sposób pochwalić się sukcesem zawodowym, o karierze nie ma mowy - między bajki trzeba włożyć legendy o olbrzymich zarobkach i sutych datkach od rodzin zmarłych. Tyle, że są niezbędni.

Życie zawodowe grabarza ma więcej cieni niż blasków, ale tu - jak w niewielu innych fachach - można obserwować scenki obyczajowe, postawy ludzkie, doświadczyć niedostępnych dla większości zwykłych osób aspektów życia. I śmierci.

- W obliczu śmierci ludzie zachowują się w przedziwny sposób - mówi jeden z grabarzy. - Pogrzeb to niekiedy niezwykłe widowisko. Zdarza się, że rodzina rzuca się na trumnę i nie pozwala jej opuścić do grobu. Nam pozostaje tylko czekać, choć czas ucieka, za chwilę mamy następny pogrzeb. Innym razem życzą sobie, by na chwilę przed pochówkiem otworzyć wieko trumny. Na ogół księża są temu przeciwni. Nie wiadomo wtedy, kogo słuchać. Zwykle spełniamy życzenia rodziny.

Nierzadko ceremonii pogrzebowej towarzyszÄ… awantury. Najczęściej o spadek. Niech tylko ksiÄ…dz odejdzie, a już wybucha pyskówka. O samochód, o dom, o dziaÅ‚kÄ™, o wszystko. Jeszcze trumny nie pokryje ziemia, a już zaczyna siÄ™ przeklinanie i wypominanie, że "ja dla nieboszczyka byÅ‚em taka, a ty taki”. W sÅ‚owach nie przebierajÄ…. WyliczajÄ… sobie każdy ciuch zmarÅ‚ego, który zabraÅ‚ ktoÅ› z rodziny.

Grabarz nie tylko kopie groby, choć taki właśnie utarł się stereotyp. Martwego człowieka ktoś musi zabrać z miejsca zgonu. Pół biedy, jeśli wszystko odbywa się normalnie. Gorzej, jeśli towarzyszą temu dramatyczne okoliczności.

- Najgorsze jest lato. Kiedy umiera samotny czÅ‚owiek, zwykle sÄ…siedzi dajÄ… znać, że "za drzwiami coÅ› Å›mierdzi”. – opowiadajÄ… grabarze. - A to Å›mierdzi ktoÅ›, kto od dwóch czy trzech tygodni leży martwy w upale. Pogotowie takiego nawet nie tyka. My musimy zabrać go na nosze, choć ciaÅ‚o jest już granatowe od rozkÅ‚adu. Trzeba bardzo uważać, żeby w czasie przenoszenia nie odpadÅ‚a jakaÅ› część ciaÅ‚a. Tak samo jest przy transporcie ofiar niektórych wypadków.

Nie ma ani satysfakcji z tej pracy, ani pieniędzy. Nikogo nie obchodzi, że trumnę ze zwłokami trzeba znosić z X piętra, bo przecież do windy się nie zmieści. Nikt z krewnych nie pomoże, a jeszcze wybrzydzają, że trumna nie taka, bo miała być jaśniejsza, że wyściółka im nie podoba, żeby zwłoki ułożyć tak jak oni chcą, choć nieboszczyk jest już sztywny jak deska...

Jest pogoda dla bogaczy i pogoda dla grabarzy. Ta druga nigdy nie jest właściwa: jak ciepło, to zwłoki szybko robią się jak galareta, jak zimno - nikt nie pyta, czy zmarzniętą ziemię na grób trzeba ryć kilofem czy łopatą. Dół musi być na czas, choćby była ulewa.

- Co w ogóle ludzie wiedzą o tej robocie? Wyobrażają sobie niestworzone historie, a dla nas to nic niezwykłego. Normalnie - ekshumacja nie wygląda jak obrazek z horroru. Rodzina życzy sobie, by zmarłego przenieść z grobu do grobowca. Po kilku latach naprawdę niewiele z człowieka zostaje.

Raz tylko zdarzyło mi się widzieć coś niesamowitego. Ekshumowaliśmy mężczyznę po 37 latach. Można się spodziewać, że po takim czasie z człowieka zostaje kilka drzazg z trumny i kawałki kości. Odkopujemy, a tu trumna jak nowa, tylko szmatą przetrzeć i do sklepu. W środku nieboszczyk, hmmm... jak żywy. Żadnego rozkładu, zachowane rysy twarzy, tylko włosy i paznokcie długie. Okazało się, że podczas pogrzebu było bardzo mokro.

Trumnę spuszczono właściwie do dołu z wodą i przysypano ziemią. Woda tak związała ziemię, że zrobiła się warstwa ochronna i nie było dostępu powietrza. Tak zmumifikowało trumnę i człowieka.

Jeśli mówią o swojej pracy, to nie o kopaniu i zasypywaniu, ale o ludziach. Tych żywych, nie zmarłych. Jeśli zapytać, czy nie strach pracować na cmentarzu, można usłyszeć, że trochę strach. Tyle, że straszni są żywi, a nie umarli. Martwi sobie nie przeszkadzają, a żywych to nawet śmierć dzieli.

- Księża chowajÄ… wszystkich: wierzÄ…cych, niewierzÄ…cych, samobójców, innowierców... Po Å›mierci wszyscy oni jednacy, tylko żywi nie mogÄ… siÄ™ z tym pogodzić. KiedyÅ› na pogrzeb swojej ciotki przyjechaÅ‚ pijany Cygan. Jak zobaczyÅ‚, że ksiÄ…dz kropi trumnÄ™ wodÄ… Å›wiÄ™conÄ…, to siÄ™ wÅ›ciekÅ‚ i zaczÄ…Å‚ ryczeć: "za co mi tu taki owaki ciotkÄ™ wodÄ… polewasz”? Nie sposób go byÅ‚o uspokoić.

Innym razem, gdy odbywaÅ‚a siÄ™ ceremonia pogrzebowa, część rodziny staÅ‚a nad trumnÄ…, przyszÅ‚a druga część rodziny i jak tylko zobaczyli ksiÄ™dza, to nawet siÄ™ nie zatrzymywali, tylko zrobili "w tyÅ‚ zwrot”. OkazaÅ‚o siÄ™, że byli Åšwiadkami Jehowy. A pogrzeby partyjnych za komuny to już caÅ‚a historia. Å»eby Panu Bogu dać Å›wieczkÄ™, a diabÅ‚u ogarek - ceremonie odbywaÅ‚y siÄ™ w kaplicy cmentarnej za zamkniÄ™tymi drzwiami.

Wykopać, uÅ‚ożyć, zamknąć, przetransportować, zakopać – dzieÅ„ po dniu, wszystko przebiega niemal niezauważalnie. Na brak pracy nie narzekajÄ… i Å›miejÄ… siÄ™, że dopóki umierajÄ… ludzie, to interes nie umrze.
Czy lubią tę pracę? Mówią, że szanują.

Źródło:
Grabarze - ludzie ostatniej posługi - www.nowiny24.pl


Komentarze

Error connecting to mysql