Marcin Gorzelak uprawia je od pięciu lat, ale co ciekawe nie należy do żadnego klubu! Trenuje indywidualnie w Kielcach, a zainteresował się tą dyscypliną po obejrzeniu... kaset instruktażowych.

Do Lizbony pojechał za namową koordynującego ten sport w Warszawie Mirosława Oknińskiego. I niejako w nagrodę za wywalczenie w grudniu mistrzostwa Polski. Wcześniej nie miał wielkich osiągnięć - był wicemistrzem Polski południowej i dwa razy drugim zawodnikiem mistrzostw Warszawy.

Start na ME rozpoczął od mocnego uderzenia - pokonania głównego faworyta Francuza Jonathana Soupa-Pouleta. - Walka trwała tylko minutę - opowiadał. Niewiele brakowało, by z Portugalii wrócił ze złotem. W finale przegrał z Przemysławem Gnatem (Walka Gniezno) zaledwie jednym punktem. Na mistrzostwa pojechał razem z bardziej utytułowanym drugim przedstawicielem regionu Pawłem Chwalińskim z Czechowa (gm. Kije). Jego partner startował w wadze do 64 kg, ale nie przebił się do strefy medalowej. Może dlatego, że łącznie w Lizbonie walczyło ponad 600 zawodników!

Marzeniem Marcina jest teraz występ na mistrzostwach świata, które w wakacje odbędą się w kolebce tego sportu - Brazylii. Liczy, że srebro w Lizbonie pomoże mu trafić do polskiej kadry na te zawody.

Ma dopiero 22 lata. W wolnych chwilach jeździ na rowerze lub ćwiczy na siłowni. Nie potrafi określić, jaki rodzaj muzyki lubi najbardziej. Jego najwierniejszym kibicem jest o trzy lata starszy brat Krzysztof.