Cywilizacja Recenzje Muzyka
Wys�ano dnia 19-04-2004 o godz. 14:06:57 przez pala1 257
Wys�ano dnia 19-04-2004 o godz. 14:06:57 przez pala1 257
Relacja by Kira pod redakcją toshki (gość specjalny Watman) :P , Dwa dni temu zakończyła się piąta wachta kieleckich spotkań z piosenką żeglarską. Tym razem w Szancie na sukces wystąpiły trzy podmioty wykonawcze - dwa konkursowe, jeden już nie :] |
Koncert rozpoczął się o godzinie 19:00 w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach. Maciek Jędrzejko będący konferansjerem (w której to roli sprawdził się doskonale, o czym świadczył rozmarzony wzrok dziewcząt w pierwszych rzędach), przedstawił nam sponsorów, po czym na scenę wkroczył zespół Swim Cream.
Ośmiu chłopa w mig rozstawiło się na scenie i z głośników popłynęła... no właśnie - muzyka. Bo pomimo nadludzkich wysiłków wokalisty - za nic nie można go było usłyszeć. Trzy mikrofony na perkusję również zdecydowanie im nie służyły... (ale myślę, że to nie był problem, skoro wzrok mojej koleżanki skierowany był w stronę pana saksofonisty...)
Zaraz po nich na scenę wkroczyło dwóch niezwykle miło wyglądająych panów z zespołu Los Szantos. W dłoniach swych dzierżyli gitary, co już mogło być dobrym znakiem (tym razem dane nam było usłyszeć wokal). No i panowie pokazali (tutaj proszę bez dwuznaczności) - pokazali kawałek dobrej muzyki. Dodatkowo, za co laur im się należy, utrzymywali kontakt z publicznością, co poprzedniemu zespołowi nie bardzo wyszło - kiedy jakiś bliżej niezidentyfikowany osobnik zaryczał: A Keję znasz? - nie odpowiedzieli. Zagrali. Ku wielkiej uciesze całego pierwszego rzędu. Dość ciekawym rozwiązaniem ich bytności na scenie był finał rodem z ... Desperado. Panowie na dwie gitary dali popis swoich umiejętności, jednocześnie z wdziękiem godnym zwiewnych primabalerin i autohumorem... starali sie ujarzmić żyjące własnym życiem kartki (tutaj oczywiście ujawnia się przysłowiowa złośliwość przedmiotów martwych).
Po takiej rozgrzewce na scenę wszedł Boski Konferansjer Maciek (tutaj oczywiście następuje głośne ahhhhhhh...) i zapowiedział gwiazdę wieczoru - Perły i Łotry.
Perełki wyszly na scenę w znanym i sprawdzonym składzie: Adam Saczka, który samym swoim pojawieniem się wywołał szybsze bicie damskich serc, Michał Gramatyka z całym zapasem krótkich anegdot (mający nas zaskoczyć biegłością tzw. freestyleu w trakcie występu) i dobrego humoru, Wojciech Harmansa ze swoim nieodłącznym kaloryferem (znaczy akordeonem), Michał Smoliński, którego spojrzenie roztopiło jego największe fanki w pierwszym rzędzie oraz Wojciech Paluszkiewicz (znany z uwodzenia wyżej wymienionego obywatela Michała S. na scenie).
Panowie ze Śląska zafundowali nam prawie dwugodzinną podróż muzyczną - głównie starymi, dobrymi kawałkami okraszanymi numerami z ich nowej płyty Burza-dekada Łotrów. Występ był podzielony na dwie części – a capella i oraz z wykorzystaniem instrumentarium. Do kawałków przez nich zagranych wymienić mogę chociażby Mgłę, La Carmeline, Nancy Whisky, Sardynki, Boski Wiatr czy Ali Alo i uważam, że każdy mógł wyjść syty emocjonalnie z ich koncertu (a już chyba najbardziej pewna nieletnia niewiasta, która usłyszała swe - jak by na to nie patrzeć - rzadkie imię, w jednej z szant, co wywołało siłny rumienieć na jej twarzy). Oczywiście i tańce miały miejsce, kategorie wiekowe wszelakie, forma tańcowania różnoraka, gorzej było ze złapaniem później tchu... i równowagi (z tego miejsca pragnę pozdrowić panią, która postanowiła tańczyć w 8 centymetrowych obcasach i przeżyła tą próbę).
Nie obyło się również bez małych problemów - zabłąkana butelka wody mineralnej postanowiła mieć swoje 5 minut (frontman zespołu, Adam Saczka, udowodnił, że doskonale potrafi sobie poradzić z każdym żeńskim podmiotem - nawet butelką); lub problemy natury technicznej z mikrofonem Miśka, z którym poradził sobie jak typowy mężczyzna - bez zbędnego gadania i analiz przypinając go do banjo.
Zastanawiający był jedynie rozmarzony wzrok niejakiego Michała G. który błądząc wzrokiem gdzieś pomiędzy pierwszym i drugim rzędem, szukał, szukał... Kogo? Tego się nie dowiemy...:]
Występ Łotrów zakończył się wspólnych odśpiewaniem Szantymena, w którego trakcie cały pierwszy rząd widowni, jakąś nieznaną siłą został zaciągnięty na scenę. Sam koncert był okazją do zjazdu tych najbardziej zapalonych miłośników szant z prawie całej polski – Warszawiacy, Zgorzeliczanka, Krakus oraz Ślązaczki – wszyscy bawili się wyśmienicie.
Ośmiu chłopa w mig rozstawiło się na scenie i z głośników popłynęła... no właśnie - muzyka. Bo pomimo nadludzkich wysiłków wokalisty - za nic nie można go było usłyszeć. Trzy mikrofony na perkusję również zdecydowanie im nie służyły... (ale myślę, że to nie był problem, skoro wzrok mojej koleżanki skierowany był w stronę pana saksofonisty...)
Zaraz po nich na scenę wkroczyło dwóch niezwykle miło wyglądająych panów z zespołu Los Szantos. W dłoniach swych dzierżyli gitary, co już mogło być dobrym znakiem (tym razem dane nam było usłyszeć wokal). No i panowie pokazali (tutaj proszę bez dwuznaczności) - pokazali kawałek dobrej muzyki. Dodatkowo, za co laur im się należy, utrzymywali kontakt z publicznością, co poprzedniemu zespołowi nie bardzo wyszło - kiedy jakiś bliżej niezidentyfikowany osobnik zaryczał: A Keję znasz? - nie odpowiedzieli. Zagrali. Ku wielkiej uciesze całego pierwszego rzędu. Dość ciekawym rozwiązaniem ich bytności na scenie był finał rodem z ... Desperado. Panowie na dwie gitary dali popis swoich umiejętności, jednocześnie z wdziękiem godnym zwiewnych primabalerin i autohumorem... starali sie ujarzmić żyjące własnym życiem kartki (tutaj oczywiście ujawnia się przysłowiowa złośliwość przedmiotów martwych).
Po takiej rozgrzewce na scenę wszedł Boski Konferansjer Maciek (tutaj oczywiście następuje głośne ahhhhhhh...) i zapowiedział gwiazdę wieczoru - Perły i Łotry.
Perełki wyszly na scenę w znanym i sprawdzonym składzie: Adam Saczka, który samym swoim pojawieniem się wywołał szybsze bicie damskich serc, Michał Gramatyka z całym zapasem krótkich anegdot (mający nas zaskoczyć biegłością tzw. freestyleu w trakcie występu) i dobrego humoru, Wojciech Harmansa ze swoim nieodłącznym kaloryferem (znaczy akordeonem), Michał Smoliński, którego spojrzenie roztopiło jego największe fanki w pierwszym rzędzie oraz Wojciech Paluszkiewicz (znany z uwodzenia wyżej wymienionego obywatela Michała S. na scenie).
Panowie ze Śląska zafundowali nam prawie dwugodzinną podróż muzyczną - głównie starymi, dobrymi kawałkami okraszanymi numerami z ich nowej płyty Burza-dekada Łotrów. Występ był podzielony na dwie części – a capella i oraz z wykorzystaniem instrumentarium. Do kawałków przez nich zagranych wymienić mogę chociażby Mgłę, La Carmeline, Nancy Whisky, Sardynki, Boski Wiatr czy Ali Alo i uważam, że każdy mógł wyjść syty emocjonalnie z ich koncertu (a już chyba najbardziej pewna nieletnia niewiasta, która usłyszała swe - jak by na to nie patrzeć - rzadkie imię, w jednej z szant, co wywołało siłny rumienieć na jej twarzy). Oczywiście i tańce miały miejsce, kategorie wiekowe wszelakie, forma tańcowania różnoraka, gorzej było ze złapaniem później tchu... i równowagi (z tego miejsca pragnę pozdrowić panią, która postanowiła tańczyć w 8 centymetrowych obcasach i przeżyła tą próbę).
Nie obyło się również bez małych problemów - zabłąkana butelka wody mineralnej postanowiła mieć swoje 5 minut (frontman zespołu, Adam Saczka, udowodnił, że doskonale potrafi sobie poradzić z każdym żeńskim podmiotem - nawet butelką); lub problemy natury technicznej z mikrofonem Miśka, z którym poradził sobie jak typowy mężczyzna - bez zbędnego gadania i analiz przypinając go do banjo.
Zastanawiający był jedynie rozmarzony wzrok niejakiego Michała G. który błądząc wzrokiem gdzieś pomiędzy pierwszym i drugim rzędem, szukał, szukał... Kogo? Tego się nie dowiemy...:]
Występ Łotrów zakończył się wspólnych odśpiewaniem Szantymena, w którego trakcie cały pierwszy rząd widowni, jakąś nieznaną siłą został zaciągnięty na scenę. Sam koncert był okazją do zjazdu tych najbardziej zapalonych miłośników szant z prawie całej polski – Warszawiacy, Zgorzeliczanka, Krakus oraz Ślązaczki – wszyscy bawili się wyśmienicie.
(od red. - Jęzorek w tytule autorstwa wyłącznie toshki :D -> Wiecej: www.szantanasukces.pl By Kira
Warning: Missing argument 1 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 228 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 228 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 1 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 246 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/article.php on line 246 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Warning: Missing argument 7 for DisplayTopic(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 91 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 477
Warning: Missing argument 8 for DisplayTopic(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 91 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 477
Warning: Missing argument 2 for OpenTable(), called in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/modules/News/comments.php on line 503 and defined in /home/klient.dhosting.pl/rafanoo/wici.info/public_html/themes/Wici/theme.php on line 267
Komentarze |