Kielce v.0.8

Cywilizacja
Znicz kontra wydrążona dynia

 drukuj stron�
Cywilizacja Polska
Wys�ano dnia 31-10-2008 o godz. 13:00:00 przez sergio 3440

Pierwsze dni listopada to czas zadumy, smutku, wspomnień o tych, którzy odeszli. Równocześnie to jedno z najbardziej powierzchownych i skomercjalizowanych świąt w roku. Prześcigamy się w wielkości wiązanek, bukietów i donic z chryzantemami, w kolorystyce i różnorodności zniczy. Z prawdziwego chrześcijańskiego święta zostało niewiele.

Mało kto współcześnie odróżnia Wszystkich Świętych i Zaduszki, a przecież to dwa zupełnie różne święta. Dzień Wszystkich Świętych (1 listopada) (Festum omnium sanctorum) jest chrześcijańską uroczystością ku czci wszystkich znanych i nieznanych świętych oraz męczenników, którzy są w niebie z Bogiem, zwłaszcza tych, nie wymienionych w kalendarzu liturgicznym. Zaduszki poświęcone są tym zmarłym, którzy po śmierci trafili do czyścca. Oba święta wywodzą się oczywiście z tradycji pogańskich. Wiara, że śmierć nie jest końcem ludzkiego żywota, a duch zmarłego może nawiedzać ziemię, istniała od zawsze. Stąd wyposażanie ciał zmarłych w przedmioty życia doczesnego: naczynia, ozdoby, pokarmy. Stąd także zwyczaje karmienia dusz i palenia ogni. Fragmenty przedchrześcijańskich wierzeń w życie pozagrobowe trafiły do innych ważnych świąt chrześcijańskich. Odnajdziemy je w zwyczajach wigilijnych, noworocznych, wielkanocnych, a nawet wiosennych. Najpełniej objawiają się jednak w dwóch pierwszych listopadowych dniach.

Zaduszki powstały w 988 roku z inicjatywy opata Odilona z Cluny, który polecił, aby w klasztorach odprawiano modlitwy za zmarłych. W ten sposób po raz kolejny kościół katolicki próbował nadać chrześcijański wydźwięk obchodzonym w tym czasie pogańskim świętom, choćby Dziadom, opisanym przez naszego wieszcza Adama Mickiewicza. Ostatecznie zatwierdzono Zaduszki w 999 roku, a dokonał tego papież Sylwester II. Dogmat o istnieniu czyśćca ogłoszono na soborze w Lyonie w 1274. Złagodzeniu kar czyśccowych mogło dopomóc wstawiennictwo żyjących: ofiary mszy św., modlitwy, jałmużny, a także inne - niezbyt już chrześcijańskie praktyki, wywiedzione bezpośrednio z czasów pogańskich karmienie dusz, palenie ogni, związane z przekonaniem, że w tych dniach dusze wracają do świata żywych, odwiedzają swoje domy, krewnych, przychodzą do własnych grobów.

Zmęczone, zziębnięte i głodne dusze należało przyjąć i ugościć. Na Pomorzu na zewnętrznych parapetach domostw stawiano ulubione potrawy zmarłych. We wschodniej Polsce i na Kresach przygotowywano zmarłym posiłki, zapraszano na nie wszystkie dusze potrzebujące, wywołując duchy i próbując pomóc zbłąkanym duszyczkom. Na grobach i cmentarzach urządzano uczty. Ten zwyczaj nadal jest zachowany i kultuwowany przez Romów. Podobne do tamtych uczt są także panichidy - nabożeństwa żałobne w kościele greckim i prawosławnym, połączone z ucztami i paleniem świateł.

Na te dni porządkowano nie tylko groby zmarłych, ale także domy i gospodarstwa. Zostawiano otwarte furtki i drzwi, aby dusze mogły wejść do domów, gdzie zostawiano dla nich jedzenie. Wieszano czysty ręcznik, stawiano wodę i mydło, aby dusze mogły się obmyć. Opowiadno historie o spotkaniach z duszami zmarłych, błąkającymi się po lasach, a od zmierzchu po cmentarzach i w pobliżu kościołów. Bardzo niebezpieczne były w tych dniach dusze potępionych, które straszyły przy mostach, młynach i na rozstajach dróg.

Aby łatwiej było odnaleźć duszy drogę do domu, czy do swojego grobu, palono ogień. Początkowo rozpalano ogniska na rozstajnych drogach, z czasem przesuwano źródła światła w pobliże grobów. Ogień miał spełniać nie tylko rolę oświetleniową. Był opiekuńczy, ożywiający, oczyszczający i wreszcie był symbolem wiary. Pozostałością tamtych zwyczajów są znicze palone współcześnie na grobach.

Kolejne zwyczaje związane były z chlebem i bułkami, specjalnie pieczonymi na to święto. Gospodyni musiała upiec tyle zadusznych bułek, ilu jej bliskich zmarłych leżało na cmentarzu. Po poświęceniu bułkami dzielono się z modlącymi się dziadami i żebrakami. W różnych częściach kraju nazywano bułki inaczej: w Kieleckiem były to zaduszki, w Ciechanowskiem - peretyczki, na Lubelszczyźnie - powałki. W innych regionach kraju wypiekano "chleb umarłych". W okolicach Mysłakowa (koło Łowicza) chleb miał formę podłużnej bułki z krzyżem pośrodku i ozdobami na krawędziach. "Chleb umarłych", po uprzednim pobłogosławieniu przez księdza, dzielono na tyle kawałków, ile osób zmarło w rodzinie. Kromki rozdawano wśród żebraków, prosząc o modlitwę za zmarłych wymienionych z imienia. W okolicach Opoczna na groby zanoszono trzy chleby. Dwa rozdawano żebrakom, trzeci zanoszono do karczmy lub domu na stypę.
Chleb rozdawany żebrakom musiał być odpowiednio wcześniej upieczony w domu, a nie kupiony. Przestrzegano przy tym rygorystycznie przepisów. Domowy piec uznawany był za miejsce przebywania dusz zmarłych. Gdyby spóźniona gospodyni upiekła bułki lub chleb w Zaduszki, spotkałaby ją kara: piec uległby "zepsuciu" i żaden inny wypiek nigdy by się już nie udał.

W Polsce chleba się już nie piecze, jednak zwyczaje zadusznych ciast i ciasteczek zachowały się w różnych częściach Europy. Na Wszystkich Świętych w Hiszpanii powstają panellets: ciastka z batatów, mielonych migdałów i pestek pinii, czasami nadziewane suszonymi owocami z przyprawami korzennymi. Na Zaduszki na oliwie smaży się płaskie ciasteczka o nazwie Huesistos de Santo, czyli "święte kości". Najbardziej makabryczną nazwę mają jednak orzechowe ciasteczka szwajcarskie "Totebeinli", czyli kosteczki zmarłych.

Importowanym zwyczajem powoli asymilującym się w Polsce jest oczywiście Halloween, obchodzony 31 października. To święto o zupełnie innej stylistyce, nastroju, choć zdecydowanie także związane z kultem zmarłych. Jego symbolem są: wydrążona dynia z wyciętymi ustami, oczami i gębą z zapaloną w środku świecą oraz upiorne przebrania radośnie bawiących się dorosłych i dzieci. Halloween mylnie uznawany jest za zwyczaj amerykański, w rzeczywistości za wielką wodę zawędrował wraz z irlandzkimi imigrantami w XIX wieku, a święto ma korzenie celtyckie.

W tradycji Celtów 31 października, czyli All Hallow E'en był końcem roku, symbolizował nadejście zimy i ostateczny rozrachunek żywych z umarłymi. Tego dnia duchy błądzące po ziemi mogły poszukać sobie ciepłych schronień w domostwach, zmarli w danym roku mogli ostatecznie pożegnać się z żyjącymi bliskimi. Celtowie zbierali się przy ogniskach, aby złożyć ofiary bogowi śmierci Samhaine i ostatecznie wyprawić duchy na tamten świat. W tym celu zostawano duchom pożywienie odprawiano rytuały. Celtowie przychodzili na uroczystości w przebraniach, z wydrążoną zaopatrzoną w świecę rzepą. Przebrania miały zmylić aktywne tego dnia duchy. Dzięki dziwnym strojom zjawy nie mogły rozpoznać ludzi i skrzywdzić ich, a światło z lampionu z rzepy miało odegnać duchy i je odstraszyć.

Ze zwyczajów celtycko-irlandzkich w Ameryce nie zostało prawie nic, poza dynią i przebraniami oraz wiarą w duchy, popartą setką bardziej i mniej udanych horrorów. Starsi chodzą na prywatki i bale, prześcigając się w makabrycznych przebraniach, dzieci zbierają cukierki i płatają psikusy chodząc w zabawnych przebraniach od domu do domu. Nic dziwnego, bo oswajanie śmierci w Ameryce, kulturze życia i młodości, nie może mieć głębszego podłoża. Miejmy nadzieję, że polskie Zaduszki mimo całej powierzchowności nie dadzą się pokonać amerykańskiej, pustej w środku dyni.


Źródło: Internet, H. Szymanderska "Polskie tradycje świąteczne", W-wa 2003


Komentarze

Error connecting to mysql